Aukcja autorska - możliwość uzyskania imiennej dedykacji! Format 12×17,5 cm. Okładka ze skrzydełkami 300gr. Papier offset 80 Stron 352, ilustracje cz.b.+ bordiury. Seria "Poznaj Świat"
Książka nowa, nie czytana!Fragment książki - wstęp do części trzeciej - czyta autor - link
"Jest to podręcznik napisany niekonwencjonalnie, dowcipnie, okraszony wspomnieniami Autora z górskich wypraw odbywanych w różnych czasach i różnych górach. Przeznaczony jest zarówno dla początkujących turystów, jak i dla tych, którzy maja już za sobą pierwszy stopień górskiego wtajemniczenia. W systematyczny i konsekwentny sposób Autor wprowadza Czytelników w arkana turystyki, uwzględniając łatwe wycieczki jednodniowe, jak również wyprawy biwakowe. Nie zapomina o poradach dotyczących przygotowania kondycyjnego do wycieczek czy konserwacji sprzętu turystycznego."- Prof. Janusz Zdebski – Prezes Zarządu Głównego PTTK Uwaga! Książka nie jest przewodnikiem po górskich szlakach. Ona informuje jak do górskiej wycieczki się przygotować aby nie wrócić z umęczonym ciałem i zawiedzionymi marzeniami oraz wstrętem do gór na całe życie. Fragment "żywcem" wzięty z książki: Buty Buty są bezspornie podstawowym elementem wyposażenia każdego wędrowca. Jak by na to nie patrzeć to właśnie buty stykają się bezpośrednio z terenem, po którym wędrujemy. Przenoszą one na podłoże nie tylko nasz ciężar ale i ciężar całego taszczonego ekwipunku oraz chronią stopy przed urazami wynikającymi z kontaktu z terenem, przed zimnem ale także przed przegrzaniem i zapoceniem. Stąd i tylko stąd wynikają wszystkie funkcje, które buty winny spełniać. Oszałamiającą kolorystykę, udziwnione fasony i bajeranckie dodatki stosuje się wyłącznie w celach marketingowych, a te zwykle są sprzeczne z interesem kupującego. Zależnie od tego, po jakim terenie planujemy eskapadę, wybieramy różne rodzaje obuwia. Skupiwszy się na terenie skalistym możemy pominąć ogromną ilość innych typów. Buty muszą dobrze trzymać się skały. Poślizgnięcie się, ześlizgnięcie się nogi ze stopnia, podobnie jak potknięcie jest jedną z najczęstszych pierwotnych przyczyn turystycznych tragedii górskich. To od tego zaczyna się najczęściej poważny uraz ciała lub spadnięcie w przepaść. Wykonano miliony kosztownych eksperymentów z najróżniejszymi tworzywami, ale od czasu pomysłu Viktor’a Bramani’ego wszystko kręci się wokół grubej podeszwy z żebrowanej gumy. Oczywiście badania trwają nieprzerwanie nad odpowiednią modyfikacją zarówno samej gumy, łączenia różnych jej rodzajów jak i kształtu bieżnika. Wyniki są jednak w dalszym ciągu absolutnie jednoznaczne - choćby najprostszy gruby gumowy bieżnik jest wielokrotnie lepszy od jakiegokolwiek innego tworzywa. Szczególnie nieodpowiednie a wręcz groźne są tworzywa stosowane na tak zwane obuwie sportowe typu miejskiego. Buty takie potocznie nazywa się „adidasami”. Produkuje się je z modyfikowanego PCV, który wręcz genialnie ślizga się nawet na suchej skale wapiennej (Tatry Zachodnie, Pieniny, Jura itd.) a na zmoczonej wręcz pływa i przy tym fantastycznie ją poleruje. To właśnie takim obuwiem wyślizgano zabójcze stopnie wokół szczytu Giewontu. Uwaga – skała granitowa zdziera podeszwę z PCV w oszałamiającym tempie. Nie radzę więc stosować „adidasów” w Tatrach Wysokich. Można wrócić boso a na pewno znacznie skróci się żywot butów przydatnych na miejskich chodnikach. Bieżnik musi chronić przed urazami. Wystarczy policzyć: mężczyzna o wadze 80 kilogramów plus ubranie i choćby mały plecak ~20 kilogramów staje na ostrej krawędzi skały o łącznej powierzchni około jednego centymetra kwadratowego. Nacisk wychodzi 100 atmosfer! Okazuje się, że pięćdziesięciokilogramowa kobieta w tym samym miejscu mając pod dużo mniejszą stopą odpowiednio mniej punktów podparcia wytwarza nacisk większy niż stukilowy mężczyzna. Tak duży punktowy nacisk może spowodować ciężki uraz stopy. Prawdę mówiąc – rzadko kiedy kończy się tylko kilkudniowym bólem. Po prostu bieżnik musi być na tyle gruby żeby nawet spory jego ubytek nie stanowił zagrożenia dla stopy. Dobierając buty należy bezwzględnie odrzucić każde, w których stopa wyraźnie odczuwa kształt nierówności podłoża. Stając na nogach odwróconego taboretu powinniśmy odczuwać chwiejne podparcie pod co najmniej połową stopy. Odczuwanie punktowego podparcia dyskwalifikuje buty do celów górskich. Uwaga – wiele butów tzw „trekkingowych” ma nadspodziewanie miękkie podeszwy choć optycznie wyglądają bardzo solidnie. Widocznie konstruowano je do bardziej „gładkich” wędrówek. Wierzch buta też musi chronić stopę i kostkę przed urazami oraz musi pozwalać stopie oddychać. Żadne tworzywa sztuczne, żadne kombinacje tekstylne nie są w stanie sprostać tym wymogom. Po zachłyśnięciu się super membranami wielkie firmy od butów turystycznych wróciły do grubej skóry, którą oczywiście impregnują i uszlachetniają ze wspaniałymi zresztą rezultatami. Skoro o ochronie kostki mowa – buty nie obejmujące całej kostki są zupełnie nieprzydatne. Buty muszą pasować natychmiast. Wkłada się je na grubą skarpetę a najlepiej na dwie: najpierw cienka bawełniana (najlepiej bez szwu nad palcami – są takie choć trochę droższe) a następnie gruba z miękkiej wełny najlepiej „babcina” (w żadnym razie zakopiańska od gaździny). Jeśli ta kombinacja wraz z butem nigdzie nie uwiera ani nie jest za luźna, można mieć nadzieję że nie będzie dla nas udręką. Pewności nabieramy dopiero po wielokilometrowym spacerze po leśnych wertepach i polach. Dobrych butów na górską, letnią jednodniówkę najlepiej poszukać w domowym schowku z odzieżą zimową. Zwykle znajdą się tam stare, zapomniane „pionierki”, które nosiło się zimą na ciepłą skarpetę. Jeszcze lepiej jeśli mieściła się w nich filcowa wkładka. Bywa, że są skandalicznie twarde, podniszczone i łatwo przemakają, ale zapewniam – po łatwym przygotowaniu będą fantastyczne. Można też kupić na targowisku zwykłe, ale ponad kostkę sięgające buty robocze oczywiście na solidnym bieżniku. Uwaga – kupując buty musimy mieć ze sobą grube skarpety. Wkładki do butów. Jest to udogodnienie godne polecenia z wielu względów. Przepocone wkładki należy po każdej wycieczce wyjmować i suszyć oddzielnie. Znacznie przyspiesza to schnięcie butów i samych wkładek. Same wkładki ulegają szybkiemu zużyciu i za kilka złotych wymieniamy je wtedy na nowe. Do wygodnych butów turysta przywiązuje się nadzwyczaj mocno i zmienia je na inne dopiero po absolutnym zniszczeniu. Możliwość zastosowania po raz kolejny nowych wkładek znacznie przedłuża turystyczny żywot butów. Grubością wkładek można łatwo zrekompensować luz wynikający z różnej grubości skarpet. Ma to szczególne znaczenie gdy trzeba założyć skarpety o znacznie innej grubości niż ta, do której dopasowywaliśmy obuwie. Bywa tak gdy wybieramy się na późno jesienną lub wiosenną wędrówkę, kiedy na znacznych wysokościach spotyka się spore ilości śniegu. Stosuje się wtedy cieńsze wkładki (a nie odwrotnie!) bo dla ochrony przed chłodem zakładamy dużo grubsze skarpety. Nigdy i pod żadnym pozorem nie należy stosować do turystycznych butów wkładek z butów tekstylnych. Ich plastikowo gumowa konstrukcja pod wpływem potu powoduje dużą śliskość i wiedzie krótką drogą do pęcherzy i krwawych ran. Mocniejsze zaciąganie wtedy sznurowadeł tylko przyspiesza krwawe skutki. Spora ilość osób (niestety - coraz większa) musi nosić ortopedyczne wkładki do butów. Oczywistym jest, że wybierając się w góry osoby takie powinny wyposażyć buty wycieczkowe w takie wkładki. Przy tak dużych obciążeniach, jakie tam spotkamy, dobre zabezpieczenie stóp i całego układu kostnego organów ruchu ma szczególne znaczenie. Wkładki ortopedyczne muszą być tak dopasowane do butów, aby same nie mogły przemieścić się pod stopą. Ewentualność przesunięcia się wkładki ortopedycznej jest bardzo niebezpieczna i grozi bardzo poważną kontuzją. Nic nie usprawiedliwia podejmowania takiego ryzyka. Wkładki takie konstruowane są zwykle ze skóry i korka albo z modyfikowanych tworzyw sztucznych. Dokładne unieruchomienie wkładki w bucie może stanowić pewien problem. Najłatwiej wykonać to przy pomocy kilku pasków taśmy dwustronnie klejącej. Pewien kłopot stanowić będzie codzienne odklejanie i przyklejanie wkładek. Lepszym rozwiązaniem są samoklejące się pasy bardzo cienkich rzepów. Zakłady ortopedyczne czasem same wyposażają wkładki w takie paski i dodają kilka kompletów drugich pasków do wklejania do innych butów. Można takie paski dokupić w tych zakładach. Wkładki filcowe też należy dobrze unieruchamiać. Nie wystarczy do tego taśma dwustronnie klejąca. Po przepoceniu wkładki klej taśmy przestanie trzymać. Tutaj też skuteczne są rzepy, ale lepiej zastosować stosunkowo grube używane do zapięć odzieży wierzchniej. Najlepiej użyć szerokich pasów pod prawie całą wkładką. Wymyślono i oferuje się specjalne wkładki do butów turystycznych o nazwie „air flow” lub podobnej . Mają one tą właściwość, że pod naciskiem stopy wypychają powietrze ze swego gąbkowego wnętrza w dół i na boki a po podniesieniu stopy zasysają wilgotne powietrze spod stopy. W ten sposób wentylują stopy przy każdym kroku. Nawet mocne pocenie się stóp jest wtedy mniej przykre. Ze względu na użyte tworzywo wkładki te nie wymagają dodatkowego unieruchamianie w bucie. Same mocno przywierają do wnętrza butów. Ceny tych wkładek są na poziomie dwóch par dobrych skarpet trekkingowych i nie można jednoznacznie określić, który z tych zakupów jest rozsądniejszy. Przy odpowiednio dużych możliwościach warto dokonać obydwu tych zakupów. Przygotowanie butów do celów turystycznych. Każde buty po długim przechowywaniu najpierw trzeba zmiękczyć – te stare albo te nowe z targowiska. W każdym sklepie z artykułami dla plastyków można kupić terpentynę. Terpentyna ma niezbyt miły zapach, który dość szybko zanika. Sto mililitrów wystarcza do zmiękczenia nawet wiekowych butów oficerskich. Nacieranie należy powtarzać codziennie aż skutek będzie dobry. Następnie trzeba buty zaimpregnować pastą wodoodporną – do kupienia w każdym większym sklepie obuwniczym. Nacieranie trzeba powtarzać kilkakrotnie. Przestrzegam przed pastami samonabłyszczającymi. Są świetne, ale nie do tych butów. Stare filcowe wkładki warto wymienić na nowe. Na koniec, przed wycieczką - warto buty zaimpregnować stosunkowo tanimi impregnatami do skór. Nie są dużo droższe od pasty a skutkują rewelacyjnie – stare buty staną się nieprzemakalne nawet w dużym deszczu. Impregnaty można kupić w specjalistycznych sklepach turystycznych. Warto przed kupieniem spytać sprzedawcę o radę i dokładnie przeczytać załączoną instrukcję stosowania. Tak przygotowane buty należy wypróbować i przy tej okazji „rozchodzić”. Kilka dłuższych wycieczek do lasu pozwoli także dobrać dwa lub lepiej trzy komplety skarpet. Jeśli po dziesięciu kilometrach marszu nie będzie otarć ani pęcherzy – można mieć pewność że i w górach będzie dobrze. Dobierając skarpety warto pokombinować z grubością filcowych wkładek. Przed każda wycieczką, opłaca się ponowić impregnację. Młodzież nosi z upodobaniem ciężkie, wysokie buciory na grubym bieżniku tak zwane glany. Jeśli są całkowicie skórzane i na gumowym, rzeźbionym bieżniku - na skaliste szlaki nadają się bardzo dobrze pod warunkiem dobrego ich zmiękczenia i zaimpregnowania. Jeśli mają bajerancko wysokie zelówki lub podwyższone obcasy, lepiej zostawić je w domu. Podeszwy z kremowo szklistego kauczuku, aczkolwiek eleganckie - bardzo źle trzymają się wszystkich mokrych skał. Szczególnie nieprzydatne, a wręcz niebezpieczne są glany z metalowymi wzmocnieniami na czubkach. Konstruuje się je do chodzenia miejskiego bez dużego nacisku spowodowanego plecakiem. Sztywność ich podeszwy gwałtownie spada gdy zwiększymy obciążenie i narazimy na znaczne przechyły boczne i silne zgięcia wzdłużne. Zwykle kończy się to pęknięciami przy krawędzi metalowego usztywnienia. Od tego momentu, do wystąpienia prawdziwych kłopotów, zwykle upływa tylko kilka kwadransów marszu. Dobrze jest nie sznurować glanów zbyt wysoko – jedna dziurka powyżej kostki - to górna granica. Oczywiście muszą się w nich zmieścić odpowiednie skarpety. Nawet najlepsze buty bez dobranych grubych, dobrze chłonących wilgoć skarpet gwarantują udrękę. Przestrzegam przed butami z demobilu. Zachwyty nad sukcesami niezwyciężonych armii pochłonęły już wystarczająco dużo naszych nadziei. Do celów wysokogórskich poważne armie stosują buty tak skomplikowane i drogie, że egzemplarze kierowane do handlu demobilem mają oszałamiające ceny – na poziomie nowych butów górskich w wersji cywilnej. Takich butów nie spotkałem w żadnym polskim sklepie z demobilem. Oferuje się tam obuwie raczej „ogólnowojskowe” a więc przystosowane raczej do tupania po asfalcie. Kupowanie nowych butów. górskich to duży wydatek, sporo kłopotów i przedsięwzięcie dość skomplikowane. Najpierw rada podstawowa: nigdy nie kupujcie butów górskich w zwykłych sklepach obuwniczych, choćby miały wielki napis TREKKING. Ze sklepów ogólnosportowych też nie radzę korzystać. Zwłaszcza jeśli są to jedyne sklepy tego typu w danej miejscowości. Radzę dokonywać tego zakupu z kimś doświadczonym i w dodatku bardzo cierpliwym. Doprawdy tylko kilka specjalistycznych sklepów w całym kraju posiada pełen wybór asortymentowy i rozmiarowy takich butów. Wynika to z wysokiej ceny jednostkowej i jeszcze niezbyt dużego popytu. Znawcy tematu kupują buty górskie korespondencyjnie z katalogów, bezpośrednio u importerów, ale oni wiedzą dokładnie czego potrzebują i w jakim rozmiarze. Rozmiary tych butów mają tylko niewiele wspólnego z rozmiarami butów miejskich i na początek stanowczo odradzam metodę korespondencyjną. W sklepie specjalistycznym musimy mieć ze sobą jeden pełen komplet skarpet na obydwie nogi. Niech nas nie przeraża ciężki wygląd oferowanych butów. Wybieramy model możliwie najmniej „pancerny”. Pancerniki są przeznaczone z reguły do turystyki zimowej. Z tego samego powodu nie warto nawet dotykać butów wykonanych z plastiku – tak zwanych „skorup”. Nie udzielałbym tak szczegółowych rad, gdybym na własne oczy nie widział durnia w upalnym sierpniu zamaszyście tłukącego nie dopiętymi skorupami o chodnik Krupówek. Z bajeranckim plecaczkiem na jednym ramieniu dum(r?)nie rozglądał się szukając podziwu w oczach przechodniów. Górne wiązanie sznurowadła powinno sięgać tylko nieco powyżej kostki. W butach wiązanych wyżej trzeba umieć chodzić, albo nie wiązać ich do końca, co grozi otarciem łydki. Zwykle mają w nazwie modelu słowo „guide” – przewodnik. Są wiec przeznaczone dla zawodowców. Radzę omijać buty z oddychającą membraną. Membrany są mechanicznie dość delikatne. Siły występujące w butach w czasie zwykłego marszu są niewyobrażalnie wielkie. Nie udało się jeszcze wyprodukować membrany, która potrafiłaby przetrwać taką eksploatację. Po kilku dniach chodzenia membrana pęka i choć tego nie widać na zewnątrz mamy but tak wodoszczelny jak dziurawy woder – sucho jest dopóki nie wejdziemy w głębszą kałużę. Z powyższego powodu poważne firmy produkujące buty górskie wróciły do rewelacyjnie uszlachetnionych skór. Jeśli jednak decydujemy się na buty z membraną koniecznie musimy mieć do nich oddychające skarpety. To działa tak samo jak oddychająca odzież – też systemowo. Odradzam buty z zapięciami na suwaki i inne cudeńka. Na zerwane sznurowadło zawsze znajdzie się rada – choćby związanie. Natomiast nie ma rady na uszkodzony w czasie wędrówki suwak, rzep albo zatrzask. Zanim włożymy but warto obmacać go ręką w środku. Nawet drobna wada, której przez skarpety nie wyczujemy w sklepie, będzie powodem wielkich kłopotów. Zawsze należy obmacać i przymierzyć obydwa buty. Nigdy nie wolno zakładać, że nowe górskie buty się „rozchodzą” i przestaną uwierać. Konstrukcja takiego obuwia pozwala tylko w minimalnym stopniu doformować się wewnętrznej wyściółce. Główne rozmiary butów górskich są niezwykle odporne na wszelkie siły zewnętrzne, na wewnętrzne zresztą też – i o to w nich chodzi. Jeśli sprzedawca twierdzi coś innego, nie warto dyskutować – lepiej zmienić sklep. Nawet w specjalistycznych sklepach nowicjuszom wciska się niechodliwy towar. Dlatego właśnie przy tak poważnym zakupie potrzebne jest doświadczone towarzystwo. Odpowiedni model i rozmiar poznaje się natychmiast. Odczucie po pełnym zasznurowaniu jest takie jakby te właśnie buty były robione na zamówienie na te właśnie nogi – i to jest jedyna i cała prawda na ten temat. Niektóre modele posiadają zarówno wkładki letnie jak i zimowe. Te zimowe są cieńsze bo nosi się wtedy jeszcze grubsze skarpety. Zwykle takie buty są za ciężkie na lato i za lekkie na zimę. Różnica między górskimi butami letnimi i zimowymi jest naprawdę wielka i rozwiązania uniwersalnego jeszcze nie wymyślono. Jeśli buty wcale nie mają wkładek należy poprosić o inną parę – czasem klienci kradną wkładki z przymierzanych butów. Górskie buty sprzedaje się zawsze z odpowiednimi sznurowadłami. Warto jednak od razu dokupić drugą parę równie długich sznurowadeł i opakowanie odpowiedniego do tych butów impregnatu. Do butów ze skór matowych - tak zwanego nubuku, nie należy stosować impregnatów przeznaczonych do skór licowych. Nigdy nie rezygnujcie ze sklepowego dowodu zakupu butów z dokładnym określeniem producenta, modelu i rozmiaru oraz daty zakupu. Radzę go dobrze zachować. W nowych butach też warto wykonać kilka wycieczek terenowych. Nie chodzi tym razem o rozchodzenie, ale o doformowanie się wyściółki i ostateczne sprawdzenie doboru skarpet. Jeśli coś jest nie tak, zawsze można pokombinować ze skarpetami i wkładkami - koniec cytatu. Dużo więcej informacji na stronie www.turystyka.skibicki.pl - także większe fragmenty książki.
Do admina Alllegro: ten link jest na prywatną stronę, ale istnieją tam przekierowania wyłącznie na strony Allegro - proszę sprawdzić! Wystawiam też inne książki z serii "Poznaj Świat"! Zachęcam do odwiedzenia - Pokaż inne przedmioty Sprzedającego Licytując akceptujesz warunki określone na stronie o mnie - warto tam zajrzeć!