Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

WSPOMNIENIA I WRAŻENIA MODRZEJEWSKA WYDANIE 1 1929

16-01-2012, 18:15
Aukcja w czasie sprawdzania była zakończona.
Aktualna cena: 50 zł     
Użytkownik serdecznie
numer aukcji: 2039709395
Miejscowość Kraków
Wyświetleń: 13   
Koniec: 15-01-2012 20:01:14

Dodatkowe informacje:
Opis niedostępny...
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha



PONIŻEJ ZNAJDZIESZ MINIATURY ZDJĘĆ ZNAJDUJĄCYCH SIĘ W DOLNEJ CZĘŚCI AUKCJI (CZASAMI TRZEBA WYKAZAĆ SIĘ CIERPLIWOŚCIĄ W OCZEKIWANIU NA ICH DOGRANIE)



PEŁNY TYTUŁ KSIĄŻKI -
AUTOR -
WYDAWNICTWO - , WYDANIE - , NAKŁAD - EGZ.
STAN KSIĄŻKI - JAK NA WIEK (ZGODNY Z ZAŁĄCZONYM MATERIAŁEM ZDJĘCIOWYM)
RODZAJ OPRAWY -
ILOŚĆ STRON -
WYMIARY - x x CM (WYSOKOŚĆ x SZEROKOŚĆ x GRUBOŚĆ W CENTYMETRACH)
WAGA - KG (WAGA BEZ OPAKOWANIA)
ILUSTRACJE -
KOSZT WYSYŁKI - 8 ZŁ - KOSZT UNIWERSALNY, NIEZALEŻNY OD ILOŚCI I WAGI (NP. JEŚLI KUPISZ 7 KSIĄŻEK ŁĄCZNY KOSZT ICH WYSYŁKI WCIĄŻ BĘDZIE WYNOSIŁ 8 ZŁ), DOTYCZY PRZESYŁKI PRIORYTETOWEJ NA TERENIE POLSKI. ZGADZAM SIĘ WYSŁAĆ PRZEDMIOT ZA GRANICĘ. KOSZT WYSYŁKI W TAKIM PRZYPADKU, USTALA SIĘ INDYWIDUALNIE WEDŁUG CENNIKA POCZTY POLSKIEJ I JEST ZALEŻNY OD WAGI PRZEDMIOTU.




SPIS TREŚCI LUB/I OPIS - PRZYPOMINAM O KOMBINACJI KLAWISZY CTRL+F (PRZYTRZYMAJ CTRL I JEDNOCZEŚNIE NACIŚNIJ F), PO NACIŚNIĘCIU KTÓREJ Z ŁATWOŚCIĄ ZNAJDZIESZ INTERESUJĄCE CIĘ SŁOWO O ILE TAKOWE WYSTĘPUJE W TEKŚCIE WYŚWIETLANEJ WŁAŚNIE STRONY.

HELENA MODRZEJEWSKA
WSPOMNIENIA I WRAŻENIA
KRAKÓW 1929
NAKŁADEM RUDOLFOWEJ MODRZEJEWSKIEJ
PRZYGOTOWAŁ DO DRUKU: ALEKSANDER BOLESŁAW CYPS





W DWUDZIESTĄ ROCZNICĘ ZGONU.

W roku 1929 upłynie lat dwadzieścia od chwil kiedy genjalna Polka, krakowianka, Helena Modrzejewska zakończyła żywot, pełen chwały, na amerykańskiej ziemi. Czas już najwyższy, aby nieznane dotąd społeczeństwu polskiemu pamiętniki zmarłej artystki oraz jej rękopiśmienne utwory literackie opublikować. Pisane one były po polsku, na obce/ ziemi z myślą o ukochanej Ojczyźnie w niewoli, dlatego winny być tem droższe sercu każdego Polaka. Dla historyka teatru ))Wspom-nienia i wrażenia^ Heleny Modrzejewskiej będą bezsprzecznie materjałem bezcennym, pozwalającym bardzo łatwo ustalić wiele szczegółów życia, faktów artystycznych i wydarzeń scenicznych w dziejach karjeiy teatralnej wielkiej interpretatorki bohaterek arcydzieł Szillera i Szekspira.
Dzięki zdolnościom narracyjnym odtworzyła genjalna artystka wiernie tło obyczajowe i kulturalne Krakowa i prowincji małopolskiej, zwłaszcza z przed lat siedm-dziesięciu. Uczyniła to w jej tylko właściwym stylu, lekkim, barwnym, potoczystym, o napięciach dramatycznych,
zarazem realistycznie z odcieniem subtelnego humoru. Ze względu na rozmaitość treści, niniejsza książka rozpada się na dwie części: dział autobiograficzny i literacki. W pierwszym dziale czytelnik znajdzie tylko wspomnienia rodzinne i sceniczne, w drugim beletrystykę lżejszej treści, sentencje, rozmyślania itd.
Liczne rzesze wielbicieli, miłośników teatru wogóle, talentu Modrzejewskiej w szczególności, czekają niezawodnie z utęsknieniem na książkowe wydanie pamiętnika, którego brak dawał się we znaki oddawna badaczom dziejów teatru stałego i wędrownego trup prowincjonalnych. Zaznaczyć należy bowiem, że nakład amerykański pamiętnika, napisanego w języku angielskim, wywołał podziw i uznanie publiczności anglosaskiej. (Cykl zaś artykułów, drukowanych swego czasu w rocznikach ))Czasu((, był wolną parafrazą pióra Karola Chłapow-skiego, opartą na tekście angielskim, a nie polskim.)
Niniejsza książka obrała sobie za ceł zaspokoić czytelnika polskiego i miłośników książek teatralnych, prze-dewszystkiem zaś dać potomności złotą kartę płodności aktora polskiego z doby orlich, romantycznych lotów.
Niechaj ten skromny hołd, złożony ze strony rodziny pamięci Zmarłej dwadzieścia lat temu na drugiej półkuli z myślą o nieszczęśliwej, bo rozdartej trzykrotnie Ojczyźnie, będzie przykładem i zachętą do dalszego kultu, lepszej znajomości i wszechstronnej oceny życia i działalności niepospolitej kobiety, która niosła śmiało i odważnie wszędzie, gdzie tylko mogła, sztandar narodu i pochodnię sławy polskiej.
Należy mniemać, że krytyka nasza, tak jak zagraniczna to już dawno jednogłośnie orzekła, przyzna, że ani pamiętniki Sary Bernhardt, ani Eleonory Duse, ani Ellen Terry, ani Ristori nie spełniły tej misji kulturalnej tak wszechstronnie, jak pamiętniki Modrzejewskiej, gdzie jest doskonałe zainteresowanie się zjawiskami społeczno-obyczajowemi, historyczno-narodowemi, sylwetami portretowo odtworzonemi wprost psychologicznie tak z małego, jak i wielkiego świata ludzi współczesnych vjej oraz epoce, którą ona w dziejach teatru ogólnoświatowego stworzyła.
Felicja z Bendów Modrzejewska. Zakopane, 1928.
Polsko, xvidzę Cię znowu. Jakże jesteś piękną, cała w bieli, jak oblubienica. Słońce sypie na Ciebie iskrzące brylanty, a siny rąbek mgły, jak welon, oiacza Cię w koło. Jakieś tajemnicze ciepło wskroś mnie przejmuje, łzy cisną się do oczu, schylam kornie głowę i szepczę:
Bądź pozdrowiona!





ROZDZIAŁ PIERWSZY.

"Einsteigen, meine Herrschaften" - - odezwał się za mną chrapliwy głos konduktora, budząc mnie z zamyślenia, a zarazem brutalnie przypominając nieszczęścia naszego kraju. Ruszyliśmy dalej. Zaczęło się ściemniać, gdyśmy się zatrzymali na jakiejś stacji z tak przekręconem nazwiskiem, że go nie pamiętam; tam mieliśmy się połączyć z pociągiem, idącym do Krakowa, aie okazało się, że z powodu zasp śniegowych spóźniliśmy się o dwie godziny. Pociąg, mający nas zabrać do Oświęcima, gdzie mieliśmy się połączyć z kurjerem wiedeńskim, także się spóźnił, byliśmy zatem w obawie przepędzenia nocy w Oświęcimie, jeżeli na czas nie zdążymy. Gdyśmy strapieni stanem rzeczy poczęli się naradzać, co dalej począć, nagle jowjalny naczelnik stacji, jakiś poczciwy Niemiec, zaproponował, abyśmy tę krótką drogę odbyli towaro-
wym pociągiem i, śmiejąc się głośno, zaprosił nas do kabiny konduktora, umieszczonej wysoko z tyłu wagonu. Wdrapawszy się tamże, zasiedliśmy na ciasnych siedzeniach w atmosferze podbiegunowego upału. Konduktor, także Niemiec, niestety, o bladej i smutnej twarzy, widząc nas przywalonych futrami, torbami i kocami, z pod których staraliśmy się wyswobodzić, z jakimś dziwnie cierpliwym i dobrodusznym uśmiechem rzekł: "Ja, ja, meine Herrschaften, sehen sie wie dass gehts poczem już się na nas nie spojrzał, ale zaczął coś bardzo uważnie zapisywać ołówkiem w książce. Ktoś się uskarżał na gorąco. Konduktor, nie patrząc i nie mówiąc do nikogo, włożył ołówek za ucho i otworzył okno. Wyjrzałam, była mgła: niebo i ziemia przybrały jednakową barwę, szarą, niby tło obrazu, na które, jakby z czeluści piekielnych, komin parowej maszyny ział kłębami białego dymu i tysiącem iskier, które, jak czerwone gwiazdy, uwijały się, podskakując lub płynąc; niektóre strzelały silnie w górę, aby z tym samym pędem upaść i zgasnąć w śniegu, inne znów, spokojnie ku ziemi się chyląc, zamierały i nikły w skłębionych obłokach... Ponieważ nic prócz mgły i dymu widać nie było, więc zdawało mi się, że odbywamy jakąś nadpowietrzną wędrówkę i zamarzyłam się, robiąc przytem filozoficzne uwagi i bawiąc oczy różnorodnością barw i kształtu tych sztucznych chmur, co tak na złamanie karku pędziły, przewalając i pochylając się wzajemnie, aż nareszcie wyczerpane, roztapiały się w mgle i niknęly. Pociąg się zatrzymał: ^Fallen
sie nicht, meine Damen^, odezwał się cierpliwy głos konduktora, a szczupła jego ręka sprowadziła nas ostrożnie ze schodów, pokrytych lodem. Zmiana pociągu i znów dalej ruszamy.
Zbliżamy się do Krakowa. Jeszcze parę stacyj, a będziemy na miejscu. Jakże nieznośnie wlecze się kolej od Chrzanowa, mam ochotę wysiąść i biec, bo żeby mi tylko sił starczyło, to jestem pewną, że mogłabym wyprzedzić ślamazarną maszynę, która, sapiąc, powoli posuwa się ospale, wlokąc za sobą skrzypiące wagony. Krzeszowice! Trzy mile dzielą nas od Krakowa... Jak tu ten czas spędzić, żeby się nie dłużył. Chcę patrzeć przez okno, oddechem roztapiam zamarzniętą szybę, ale nic dostrzec nie mogę, spoglądam jednak ku prawej stronie i odgaduję, że to kopiec Kościuszki, chociaż jeszcze daleko od niego jesteśmy, wyobrażam sobie dalej: Wolę, Panieńskie Skały, Bielany! te ukochane miejsca, z któremi łączy mnie tyle wspomnień miłych i cierpkich zarazem; westchnienie wyrywa się z piersi, niecierpliwość mnie ogarnia, mam szaloną chęć otworzyć okno i krzyknąć ^wkx i bić pięściami leniwą maszynę. — Zabierzów! Jakto, jeszcze jedna stacja? To już nie do wytrzymania. Rzucam się wgłąb krzesła i, zaciskając zęby, staram się mieć cierpliwość.
Cierpliwość i cierpienie — to jedno i to samo i pewnie dlatego wyrazy są do siebie podobne, a więc siedzę i cierpię, Po niejakim czasie nareszcie zaczynamy się ruszać prędzej, pociąg jakby dla zrobienia
efektu wysadził się na kilka susów przed samą stacją. Kolumny dworca krakowskiego zabieliły się przed oczami, koła brzękły, maszyna wydała pisk i stanęliśmy. Kraków-to moje rodzinne gniazdo, moja niańka, mój mentor i mistrz. Tam się urodziłam, tam wychowałam. Tam drzewa i gwiazdy nauczyły mnie myśleć, błonie, okryte kwieciem, uczyły harmonji barw, słowiki rozmarzały głowę, śpiewając miłość i tęsknotę, dzwon Zygmunta poważnym swym głosem mówił o przeszłości, dźwięk organów o Bogu i aniołach, kościoły i ołtarze o sztuce, o jej ważności i powadze. Na stacji mnóstwo ciekawych! Przyjaciół kilku także na nas czeka. Twarze, niewidziane od sześciu lat, wierne oczy lub usta śmiejące się przyjaźnie, uści-śnienia rąk, serdeczne wyrazy, wszystko to napełnia mnie radością, rozgrzewa, upaja. Lata, które spędziłam zdała od kraju, nagle wydają mi się chwilą tylko, bo wszystko jest jak dawniej, niezmienione.
(Tych kilka kartek napisałam ośm lub dziesięć lat temu, ale zostawiam, jak są, ponieważ ten powrót do mego rodzinnego miasta natchnął mnie myślą napisania pamiętników. Zaczęłam robić notatki i już stale myślą o pamiętniku zajęta, pracowałam, aby go do skutku przywieść).
Nazajutrz rano wyszłam, aby odświeżyć wspomnienia widokiem starego Krakowa. Śnieg skrzypiał pod nogami, dzwonki sanek śmiały się wesoło i mnie jakoś raźniej było w duszy. Przyszedłszy na Rynek, spojrzałam na Sukiennice, potem na kościół Marjacki.
Moje staruszki kochane! Przystanęłam. Szłam dalej, spotykając co krok znajomych na linji A—B. Nareszcie zatrzymałam się przed kościołem. Brama była otwarta — weszłam. Zdawało mi się, że słyszę hejnał z wieży, ale to było tylko złudzenie. Kościół, pełen rusztowań, które się piętrzą aż po sam strop. Matejko tam panuje, odnawiając wypełzłe mury i złocąc ołtarze. Cyborjum, ołtarz i część środkowej nawy już odnowione! Co tam światła i koloru. Po krótkiej modlitwie wyszłam z kościoła i skierowałam kroki ku szerokiej ulicy, a przyszedłszy tam, stanęłam przed narożnym domem, w którym się urodziłam. Dom tenx) należał niegdyś do mojej matki, był spalony w roku 1850; następnie sprzedany na licytacji i odrestaurowany. Spoglądam w górę. Balkon żelazny jest w tem samem miejscu, ale inny, nowy i bez gustu. Do domu wejść nie chciałam, bo wiem, żebym tam także wszystko nowe zastała. Patrzę na przeciwną stronę ulicy, która uniknęła pożaru i dlatego nie jest bardzo zmieniona, i widzę, że naprzeciwko domu naszego, stoi jeszcze ta sama staroświecka kamienica o pochyłem podmurowaniu.
Ach! moja Matka Boska tam jeszcze stoi! Na wysokości pierwszego piętra, w rogu domu - osłonięta od deszczu małym daszkiem blaszanym, jest figura Matki Boskiej. Dziewięć gwiazd złotych okala jej głowę, ozdobioną wykwintnemi puklami i lokami,
pas złoty więzi kibić, niebieski płaszcz, spięty złotą klamrą, do stóp Jej spływa. Wyciąga Ona lewe ramię z obtłuczoną ręką, zapewne w chęci błogosławienia, wznosząc przytem oczy w górę, a drugą rękę z gracją opuszcza, nie dotykając szaty, nogi zaś opiera wdzięcznie i lekko na sierpie księżyca. Otóż ta moja Matka Boska odgrywa ważną rolę w moich wspomnieniach dziecinnych. Byłam z Nią w ciągłych kokie-terjach: podnosiłam głowę, przechylając ją z lekka na bok, opuszczałam z gracją rękę, wspinałam się na palcach, tak samo, jak Ona, wyobrażając sobie, że mam sierp księżyca pod nogami. Ale przytem silnie wierzyłam, że Ona się mną zajmuje, że śledzi moje czynności, że każdą myśl moją czyta i dwa razy na dzień odmawiałam pacierze z całą nabożnością, klęcząc przy oknie na stołku, abym mogła podczas modlitwy patrzeć na Jej powiewną postać.
Tu może niejeden mruknie: ^Cóż to, będzie nas nudzić opowiadaniami swoich lat dziecinnych ?^ Tak jest, będę Was nudzić, bo mi się zdaje, że mam do tego prawo, a co więcej, ważne powody. Tu muszę przerwać, aby się odezwać do czytelnika i przeprosić go, że będę pisać o moich latach dziecinnych. Czynię to z kilku powodów. Najprzód, że mojem zdaniem, dzieci nie są tak głupie, jak się nam wydają, następnie sądzę, że w dziecku od trzech do dziesięciu lat wyrabia się człowiek taki, jaki ma być do końca życia, i że główne zarysy charakteru, jeżeli dobrze obserwujemy, właśnie w dziecku można lepiej śledzić,
niż w wyrobionym człowieku, który już się nauczył panować nad sobą, lub udawać.
Wypadki, wśród których się wychowałam, tak wyraźnie się przedstawiają memu umysłowi, jakby te lata, które mnie dzielą od najwcześniejszego dzieciństwa, były tylko jedną dobą. Ponieważ wychowałam się prawie sama, ponieważ nikt nie kierował mojemi gustami do pewnego wieku, więc tylko wpływom wypadków i naturze mogę zawdzięczać ten rodzaj talentu, który posiadam. Talent przychodzi z nami na świat, ale go wpływy kształtują, rozwijają lub przyćmiewają. Ta smętność, jaka po największej części panuje w naszych melodjach i poezjach, smętność wyrobiona cierpieniem narodu całego, to jakieś bezgraniczne rozczulenie, z którego sobie sprawy zdać nie mogłam, wzrosło mi od dzieciństwa w duszę i pomimo ognistego i gwałtownego usposobienia, z jakiem przyszłam na świat, ta trzeźwa nuta zawsze przeważała i gniew roztapiał się w łzy. Czego nie uczyniła rzewność, dopełnił mój Anioł Stróż, przed którym zdawać musiałam sprawę z wszystkich czynności.




Możesz dodać mnie do swojej listy ulubionych sprzedawców. Możesz to zrobić klikając na ikonkę umieszczoną poniżej. Nie zapomnij włączyć opcji subskrypcji, a na bieżąco będziesz informowany o wystawianych przeze mnie nowych przedmiotach.


ZOBACZ INNE WYSTAWIANE PRZEZE MNIE PRZEDMIOTY WEDŁUG CZASU ZAKOŃCZENIA

ZOBACZ INNE WYSTAWIANE PRZEZE MNIE PRZEDMIOTY WEDŁUG ILOŚCI OFERT


NIE ODWOŁUJĘ OFERT, PROSZĘ POWAŻNIE PODCHODZIĆ DO LICYTACJI