Reżyser John Hughes portretuje świat widziany oczami nastolatka. Ferris Bueller postanawia zrobić sobie wolny dzień od obowiązków szkolnych. Najpierw więc przekonuje rodziców, że jest zbyt chory by wyjść z domu. Potem namawia swego przyjaciela Camerona na przejażdżkę przedmieściami Chicago czerwonym ferrari jego ojca. Razem z nimi ze szkoły urywa się dziewczyna Ferrisa. Bo przecież spędzanie całego dnia na lekcjach to marnotrawstwo czasu! A tak można pędzić z prędkością światła, zobaczyć mecz baseballu, odwiedzić muzeum, uczestniczyć w paradzie, zjeść obiad w eleganckiej restauracji i przy tym wszystkim zdążyć być w domu nim wrócą rodzice. Ferris Bueller bawi się dobrze, tak jak i widzowie filmu. Sprawdza się zwłaszcza pomysł prowadzenia narracji bezpośrednio przez głównego bohatera, który dzieli się z nami swoimi przemyśleniami na temat życia, rodziców oraz oczywiście sposobów miłego spędzania czasu. Uroczy, młodociany Matthew Broderick doskonale wpisuje się w konwencję beztroskiej zabawy, nawiasem mówiąc jego późniejsze „dorosłe” role już mnie nie przekonują. Słowem, Wolny dzień... to bezpretensjonalna komedia.



Dodatki: dokument o realizacji, kim jest Ferris Bueller?, materiał "Świat według Bena Steina", materiał "Zaginione taśmy Ferrisa Buellera", obsada filmu, album klasowy.