We wtorek, 11 września 2001 roku, uderzono na Stany Zjednoczone atakując amerykańskie gmachy federalne i budynki publiczne. W ten sposób terroryści al-Kaidy wydali wojnę światu. Wojnę, w której potencjały zmagających się stron są nieporównywalne. W gruzach WTC i Pentagonu zmaterializowało się pojęcie „wojny asymetrycznej”, znane do tej pory tylko wąskiemu gronu specjalistów. Prezydent Bush ogłosił krucjatę przeciw terroryzmowi światowemu. Po największym śledztwie w historii FBI i CIA, rozpoczęto budowę koalicji antyterrorystycznej, do której akces – mniej lub bardziej czynny – zgłosiły rządy ponad stu państw, a Pakt Północnoatlantycki podjął bezprecedensową w swojej 52-letniej historii decyzję uznając atak na USA za uderzenie na cały układ NATO. Później nastąpiła wojna z talibami i al-Kaidą w Afganistanie, w efekcie której w kraju tym wybrano rząd jedności narodowej, a reżim talibów zlikwidowano. Jednak nie oznaczało to końca walk wewnętrznych i końca wojny z terroryzmem, bo chociaż al-Kaida poszła w rozsypkę, to część jej kierownictwa z najbardziej poszukiwanym na świecie człowiekiem – Osamą bin Ladenem – przeżyła. Obławie umknął też przywódca talibów – mułła Mohammed Omar. Bin Laden nadal groził kolejnymi atakami społeczeństwom zachodnim, głównie Amerykanom.
Później Stany Zjednoczone, wbrew stanowisku Rady Bezpieczeństwa ONZ, rozpoczęły kolejną wojnę przeciw reżimowi irackiemu, stawiając się ponad prawem międzynarodowym. Na naszych oczach począł się tworzyć nowy porządek świata zhegemonizowanego przez jedyne mocarstwo, którego prezydent postanowił zaprowadzić pax americana na naszym globie. Pierwsza jego ofiara, Irak, miała być przykładem determinacji Białego Domu w dążeniu do tego celu. Tak więc lansowana od kilkudziesięciu lat teza o cywilizowaniu stosunków międzynarodowych i wzroście dominacji gospodarki nad polityką była nietrafna. Siłą dominującą okazała się potęga militarna. Pretendenci do rangi mocarstw regionalnych podjęli próby tworzenia sojuszy, by przeciwstawić się amerykańskiej supremacji. Czym zakończy się ta rywalizacja?
Czynnikiem sprawczym budowy nowego porządku światowego stał się atak kilkunastu terrorystów. Mimo iż początki terroryzmu sięgają dwudziestu wieków wstecz, nie istnieje jednolita definicja tego zjawiska. Czym jest terroryzm? Jaka jest jego geneza? Kim są ludzie gotowi poświęcić swoje życie, by zabić w imię wyznawanej wiary? Kim są ich protektorzy? Co leży u podłoża ich nienawiści do współczesnego świata?
W dobie globalizacji i coraz łatwiejszego przekraczania granic oraz coraz swobodniejszego dostępu do wyrobów i technologii do niedawna niedostępnych dla osób prywatnych, analitycy zastanawiają się nad kolejnym posunięciem terrorystów: czy będzie to atak biologiczny, jądrowy czy komputerowy? Bo w to, że nastąpi, nie wątpi nikt ze znawców tematu, mimo iż zastrzelenie bin Ladena przez amerykańskich komandosów w Pakistanie oznaczało poważny cios dla wojującego islamu i - jak spekulowano - początek końca al-Kaidy.
O tym wszystkim traktuje ta książka.