Wydawnictwo : Von Borowiecky
Oprawa : twarda
Stron : 440
Stan : nowa
Tę książkę powinno się czytać jako ciąg dalszy Teokracji papieskiej 1[zasłonięte]073-13. Razem z tym dziełem tworzy swoistą summę poświęconą polityce i władzy. Pokazuje, jak zmieniały się treści wypełniające te pojęcia, jak ewoluowało ich rozumienie. Czytelnik z łatwością odczyta kierunek tych zmian niezwykle szczegółowo i w interesujący sposób opisanych przez prof. Wielomskiego. Tym bardziej, że Teokracja papieska nie ogranicza się tylko do ram wyznaczonych przez tytułowe daty, ale omawia zagadnienie władzy właściwie od początku pojawienia się chrześcijaństwa i od momentu zetknięcia się tej doktryny z wierzeniami pogańskimi przede wszystkim ludów germańskich.
Możemy zatem powiedzieć, że problem władzy jest obecny od zarania naszej kultury i że w zasadzie od początku z władzą człowieka nad człowiekiem, nad grupą, społecznością ludzką był kłopot polegający na konieczności jakiegoś jej usprawiedliwienia, uwarunkowania podania racji dostatecznej przemocy, która władzy towarzyszy od zawsze.
W pierwszych wiekach chrześcijaństwa mieliśmy do czynienia z absorpcją przez tę doktrynę wierzeń, przekonań i tradycji pogańskiej a przede wszystkim łączenia tradycji antyku greckiego i rzymskiego z tradycją starotestamentalną. Władzę usprawiedliwiano Bożym Prawem. Władza pochodziła od Boga. Według świętego Pawła Apostoła była to kwestia oczywista. Władza była gwarantem Bożego porządku i ładu społecznego na ziemi. Bunt przeciwko władzy był buntem przeciwko Bogu i jego – można powiedzieć – naczelnemu władztwu. W jego imieniu władzę na ziemi sprawowali cesarz, papież, królowie, książęta itd. w dół hierarchii społecznej.
Rychło jednak pojawił się problem pogodzenia doczesności i wieczności, władzy świeckiej i papieskiej, natury i łaski. Chrześcijaństwo wniosło w ludzkie życie nadzieję rychłego zbawienia, zbawienia co prawda po śmierci człowieka i – ostatecznego – po ponownym przyjściu Chrystusa, ale spodziewano się go niechybnie i w każdej chwili. A jednak nie nastąpiło ono ani w roku 100., ani 200., ani 500., ani 1000. Oczekiwanie na ponowne Przyjście przedłużało się, wiara słabła, a ludzka egzystencja na ziemi domagała się swego wyjaśnienia i uporządkowania, także w powyższych kwestiach, szczególnie gdy weźmie się pod uwagę konieczności wynikające z jej społecznego wymiaru. Człowiek żył w społecznościach i to rodziło określone konsekwencje.
Można powiedzieć, że pierwszy wyłom w jedności chrześcijańskiej narracji, wspartej dotąd na platonizmie i neoplatonizmie, przyniosło pojawienie się na europejskich uniwersytetach dzieł Arystotelesa i jego arabskich komentatorów, szczególnie Awerroesa i jego teorii dwóch prawd: teologicznej i filozoficznej, boskiej i ludzkiej. Chrześcijańscy awerroiści zostali potępieni przez Kościół, ale to potępienie objęło też niektóre tezy św. Tomasza i przyczyniło się jeśli nie do uśmiercenia jego myśli, to do swoistego jej zamrożenia w stanie – rzecz można – embrionalnym. Myśl tę próbowano kontynuować i rozwijać, ale dokonywało się to przy pomocy języka i pojęć typowych dla chrześcijańskiego neoplatonizmu, bowiem odwoływanie się do Arystotelesa i jego – jak św. Tomasz – chrześcijańskich kontynuatorów było niebezpieczne.
Na marginesie warto zauważyć, że od momentu pojawienia się awerroizmu, od momentu potępienia, które - nie tyle zresztą w intencji, co w praktyce - objęło o wiele więcej zagadnień niż sam czysty awerroizm, możemy datować rzeczywisty początek kłopotów we wzajemnym współdziałaniu rozumu i wiary, które trwają do dziś, momentami słabnąc lub nasilając się. Czy bowiem rozum przeczy wierze? Czy wiara jest sprzeczna z rozumem? Czy rozum przeczy objawieniu? Czy rzeczywiście świat jest domeną sporu dwóch prawd? Czy wierzyć mimo, a nawet wbrew rozumowi? Czy zachować rozum, a utracić wiarę? Ten spór ma charakter sporu filozoficzno-kulturowego, ale swe reperkusje ma także w obszarze polityki i życia społecznego.
Jeśli bowiem inna jest prawda wiary, a inna prawda rozumu, to i polityka powinna układać modele państwowe i władcze ludzkich społeczności albo według rozumu, albo według wiary, albo według przekonania, że jedno należy do sfery prywatnych, indywidualnych przekonań, w które państwu nie wolno ingerować, albo według przekonania, że nic prywatnego ostać się nie może, bo wszystko zależy od państwa...
Jak zauważyliśmy, dzieło Wielomskiego pozwala śledzić historię sporu w istocie filozoficznego na gruncie politycznym, na gruncie sporu o istotę i charakter władzy, o to, co leży w jej obszarze, a co jest poza nią. I tak jak zauważyliśmy to dzieło pokazuje ewolucję pojęć politycznych i ich treści w kierunku… no właśnie w jakim kierunku? I tu każdy z czytelników będzie musiał odpowiedzieć i opowiedzieć sobie samemu, czy wspomniana ewolucja – a realiście trudno byłoby przyznać, że obejmuje ona coś więcej niż pojęcia, że dotyczy rzeczywistości w tym, co ja stanowi – przebiega od Boga do człowieka i jest regresem wiary i Objawienia na rzecz rozumu i natury od Boga niezależnej? Czy jest ewolucją od pojęć teologicznych do politycznych? Czy może właśnie odwrotnie – w istocie chyba pozornie odwrotnie – od pojęć politycznych do teologicznych poprzez teologizację polityki, a więc ewolucji, która w tym miejscu, w którym kiedyś trwał Wieczysty Stwórca, Dobry Ojciec, postawiła państwo…, a w istocie „panią Zosię” dysponującą wszechmocą pieczątki, od której zależy los świata i jego „obywateli-niewolników”…
Jakkolwiek na powyższe kwestie odpowiemy, dzieło Wielomskiego to ponad wszelką wątpliwość dzieło wybitne, stanowiące lekturę fascynującą…