Modlitwa serca jest stopniem pośrednim. Modlitwy serca wypływają z powłok duszy, w których zawarte są tęsknoty i życzenia człowieka. Modlitwa serca jest zatem modleniem się z powłok duszy pobudzonych przez cząsteczki duszy, zawierających ludzkie aspekty, ukazujące istniejące jeszcze obciążenia człowieka. Z powłok duszy wypływają istniejące jeszcze tęsknoty i życzenia, które spoczywają w tych głębszych warstwach duszy. Modlitwa serca jest zatem jeszcze modlitwą życzeń, która jest już jednak głębsza i nie nacechowana jedynie rozumem. Modlący się z serca znajduje się jednak jeszcze przed drzwiami do wiecznej błogości. Modlitwy serca są jak pukanie do drzwi prowadzących do wewnętrznego królestwa pokoju i miłości. Małe kroki, bezustanne staranie się, ciągłe oddawanie się wiecznej sile, przynoszą i tutaj duchowe wyniki. Przed tym, kto niestrudzenie ćwiczy się w prawidłowym modleniu się i w prawym życiu, te drzwi zostaną kiedyś otwarte i wniknie on głębiej, do sedna swojej duszy, do wiecznej świadomości Boga.
W miłości i uwielbieniu powinniśmy nasze podpory świadomości i modlitwy, nawet całe nasze życie, złożyć Chrystusowi, który jest naszym wewnętrznym ołtarzem, naszym światłem, naszym życiem. On jest tym, który prowadzi nas do Ojca. Wędrówka do naszego wewnętrznego życia, do prapoczątku naszego bytu, jest zatem możliwa dla każdego.
Przez ukierunkowanie się i prawidłowe modlenie się nabieramy po pewnym czasie wewnętrznego dystansu wobec tego świata. Kiedy przez uwewnętrznienie i prawidłowe modlenie się uzyskaliśmy ten konieczny i świadomy dystans wobec świata, to możemy skierować się na ten świat w zupełnie inny sposób. Osiągamy to jednak tylko przez ćwiczenie, przez dyscyplinę i koncentrację, przez miłość do Boga i do bliźniego, i przez to, że kierujemy się świadomie do wnętrza, do świętej świadomości Boga. Przy tym człowiek i dusza ulegają przeobrażeniu, gdyż prawdziwe, głębokie i ofiarne modlenie się i wypełnione, zgodne z Prawem życie prowadzą do jedności z wszelkim bytem.
Tak więc wędrowiec do królestwa życia, do wewnętrznej ojczyzny, jest jak pielgrzym, który wędrując od stacji do stacji zbliża się do swojego wewnętrznego Boga, do swojej wewnętrznej ojczyzny i osiąga przy tym harmonię i pokój. Im bardziej zbliżamy się do prapoczątku źródła, tym bardziej myślimy i postępujemy z głębi wnętrza, tak jak to objawia wieczne Prawo. Dzięki temu stajemy się świadomymi istotami Wszechmogącego, synami i córkami Boga, którzy wiedzą o wewnętrznym życiu i którzy już nie są z tego świata, mimo że jeszcze w nim żyją.
Każdemu dana jest możliwość duchowego życia pośród tego świata. Ten, kto to osiągnie, jest dogłębnie przemieniony i uzyskuje, przez prawidłowe modlenie się i zgodne z Prawem życie, wypełniony byt. Ten, kto ćwiczył się niestrudzenie w modlitwie serca, osiąga harmonijny rytm ciała; jego ruchy i gesty, jego sposób mówienia i postępowania stają się bardziej zrównoważone i harmonijne.
Celem modlenia się nie powinna jednak pozostać modlitwa serca, ciągłe kołatanie do drzwi królestwa wnętrza. Po pewnym czasie nasza modlitwa powinna stać się modlitwą duszy, gdyż drzwi do zbawienia mają się otworzyć, abyśmy się zbliżyli do prapoczątku naszego życia. Kiedy modlitwa serca w znacznym stopniu udoskonali się, wtedy powoli otwierają się drzwi do wewnętrznego Boga i z duszy wypływają pierwsze impulsy życia, które potem mieszają się z modlitwą serca.
To oznacza, że ten, kto nauczył się zagłębiania w sobie, ćwicząc się w wyciszaniu i milczeniu, doznaje już po części strumieni duszy, które mieszają się z jego myślami wypływającymi z serca i kształtują w modlitwę. Kiedy zaczynamy myśleć i modlić się z serca, to wytryskuje z tego żywa siła naszego wnętrza, tak jak żywa woda, wolna od emocji, od przymusu. Wtedy modlitwa daje radość, wtedy budzi się tęsknota, aby w każdej chwili być połączonym z Bogiem, tęsknota za bliskością Boga.
Każda jeszcze nie w pełni oczyszczona dusza i każdy obciążony swoim ja człowiek jest jednostką, która myśli i żyje odpowiednio do swojej mentalności i swoich właściwości. Dlatego każdy człowiek powinien modlić się na swój własny, osobisty sposób, odpowiednio do swojego aktualnego stanu świadomości. Nie powinniśmy więc naśladować niczego, co jeszcze nie jest w nas zakotwiczone. Powinniśmy się modlić odpowiednio do poziomu rozwoju naszej własnej świadomości.
Prawidłowe modlenie się jest też drogą rozpoznania; we własnej modlitwie rozpoznajemy siebie samych. Dopóki nasza modlitwa zawiera jeszcze osobiste życzenia i tęsknoty, dopóty jesteśmy jeszcze mniej lub bardziej zakorzenieni w naszym ja. Przez prawidłowe modlenie się możemy się rozpoznać i uwolnić, o ile to, co rozpoznaliśmy, przekazujemy Wszechsile i przestrzegamy praw. Wtedy z biegiem czasu nasza modlitwa stanie się ofiarna i stanie się prawdziwą melodią wnętrza, która wypływa z naszej umocnionej świadomości i wciąż na nowo nastraja nas i pobudza do dalszego duchowego rozwoju.
Nie powinniśmy się trzymać utartych zwrotów modlitewnych. Tym bowiem tylko oddziałujemy destruktywnie na swoją świadomość. Powinniśmy się modlić zgodnie z naszymi predyspozycjami, z naszym chwilowym odczuwaniem i myśleniem. Również modlitwy, które są zwykle wypowiadane przy określonych okazjach, tylko nas krępują. Człowiek prawdziwie szukający, modlący się sercem, który w swojej modlitwie rozpoznaje samego siebie, odnajdzie drogę do wewnętrznego źródła tylko wtedy, gdy będzie się modlił własnymi słowami, gdy pozwoli, żeby modliła się jego świadomość. Modlitwa, którą człowiek dowolnie kształtuje, wypływa z kochającego serca i z duszy, która otwiera się na Boga, naszego Pana.
Aby więc móc modlić się z głębi serca, musimy wyciszyć się i całkowicie wyłączyć nasze myśli. Aby nasze myśli oddaliły się od nas, wsłuchujemy się przed modlitwą w nasz oddech i obserwujemy rytm naszego ciała, który staje się coraz bardziej harmonijny. Oddech staje się spokojniejszy i nasze ruchy bardziej harmonijne dlatego, że oddalają się od nas nękające nas myśli. Osiągamy spokojniejszy rytm ciała, gdyż oddech staje się głębszy.
Kiedy myśli nas opuściły, kiedy oddaliły się od nas, przestajemy obserwować nasz oddech i rytm naszego ciała. Jesteśmy teraz gotowi modlić się z głębi serca i pozwolić, aby siły miłości płynęły. Jeżeli nie jesteśmy jeszcze w stanie przeprowadzić modlitwy serca, to modlimy się skierowani do wnętrza, aż w naszym wnętrzu rozbudzą się siły, które będą się przez nas modlić. Modlimy się skierowani do wnętrza, mówimy, co nas obciąża i przygnębia, składamy nasze prośby na ołtarzu Boga.
Kiedy będziemy już w sobie wzmocnieni, to będzie się modliło w nas. Ofiarne modlitwy wypłyną z nas wtedy bez wysiłku. Jest to dopuszczanie, aby wypływały wewnętrzne siły, które kształtują się w odczucia i myśli modlitewne. Modli się przez nas. Ta modlitwa serca połączona ze strumieniami duszy cechuje stan, w którym nasze modlenie się zaczyna być w harmonii z naszym myśleniem, odczuwaniem i chceniem. Nie jest to już modlitwa z intelektu, lecz modlitwa z górnych warstw naszej duchowej świadomości. To przejście z modlenia się z pewnym wysiłkiem za pomocą przemyślanych sformułowań do samoczynnego modlenia się jest głębokim, niepowtarzalnym przeżyciem w głębi wnętrza naszej istoty.
Musimy dotrzeć do głębin naszego bytu, gdzie rozbudzona dusza znajduje się w ciągłym uwielbieniu Boga. Wtedy modlitwa przemawia w nas, bez względu na to, gdzie się znajdujemy: w cichej izdebce czy w gwarnym świecie. Modli się w nas i przez nas. Wtedy osiągnęliśmy bliskość Boga. Dusza rozbudziła się w Bogu i człowiek ukierunkowany jest na Boga. To oznacza, że dusza i człowiek znajdują się blisko odwiecznej świadomości Boga.
Ten, kto przez skrajną dyscyplinę, koncentrację i wyciszanie ćwiczył się w modlitwie serca, odczuje miłość wszechwładnego Ducha. Przez siłę tej miłości dotrze do nieustannej modlitwy, która w każdej chwili, w dowolnym miejscu, wyłania się z wnętrza i dziękuje Bogu, czci Go i sławi. Bóg jest wszędzie, gdyż Duch Boży jest w nas i we wszystkim, co nas otacza. Nic nie istnieje bez wiecznej siły, bez Boga. Dlatego możemy rozmawiać z Bogiem bezustannie, czy to przy pracy domowej czy zawodowej, czy też w drodze, w autobusie lub pociągu bądź na spacerze. W każdej czynności, Bóg, wszechsiła, działa w nas i wokół nas.
Jeśli postępujemy szlachetnie i dobrze, jeżeli nasze odczucia i myśli są dobre, to również jest to modlitwa, gdyż spełniamy prawo miłości. Także i w ten sposób modli się przez nas. Przed udaniem się na spoczynek i zaraz po przebudzeniu będzie się w nas i przez nas modlić, gdyż nasza myśl jest równa myśli Boga. W ten sposób nauczymy się prawdziwego modlenia się, gdyż każdy z nas sam powinien stać się modlitwą. Tego, kto te duchowe ćwiczenia modlenia się do wnętrza - aby otworzyły się drzwi do życia - przeprowadza świadomie i z miłości do Boga, modlitwa ogarnie tak, że będzie się modlił całym sobą, gdziekolwiek się znajdzie. Dopiero gdy sami staniemy się modlitwą, urzeczywistnimy we właściwy sposób prawa, gdyż spełnianie odwiecznych praw równe jest prawdziwemu modleniu się. Mamy wielu regularnie modlących się ludzi, którzy jednak modlą się tylko wargami, a mało jest takich, którzy żyją w bliskości Boga i sami stali się modlitwą.
Podczas pielgrzymki do naszego wewnętrznego Boga, która prowadzi poprzez wyciszenie, modlitwę serca, medytacyjne zatopienie i poprzez świadome, zgodne z Prawem życie, będziemy w stanie eterycznie czuć i odczuwać. To oznacza, że staniemy się bardziej wrażliwi i przepuszczalni dla wiecznie świętej siły. Wtedy stanie się dla nas możliwe odczuwanie w sobie substancji naszego prawdziwego życia, świętej siły, która działa we wszystkim. Jesteśmy istotami światła i aby zjednoczyć się znowu z Bogiem, naszym Ojcem, musimy wspiąć się znowu po niebiańskiej drabinie, po której niegdyś zeszliśmy w dół, w dolinę łez i goryczy. To wspinanie się po drabinie kosmicznego życia, jest wędrówką do wiecznego królestwa Bożego, które jest wewnątrz nas.
Po szczeblach kosmicznej świadomości możemy wspinać się tylko wtedy, gdy kochamy Boga ponad wszystko. Miłość Odwiecznego daruje nam wtedy siłę do życia zgodnego z Prawem, do zdyscyplinowanego myślenia i postępowania oraz do pracy wykonywanej z koncentracją, aby w ten sposób wyciszyć się przez wewnętrzne milczenie. Wtedy poprzez modlitwą serca i poprzez modlitwę duszy docieramy do modlitwy eterycznej, która całkowicie jednoczy nas z Odwiecznym. Przez wędrówkę do królestwa wnętrza stajemy się ofiarni. Ten, kto stał się ofiarny, nie myśli już o sobie - on daje. Podobnie jest wtedy z naszą modlitwą. Nie modlimy się już w naszych sprawach. Wiemy, że posiadamy wszystko, że codziennie rozpościera się przed nami pełnia. Modlimy się za świat, za naszych bliźnich, aby rozbudzili się i również odnaleźli wewnętrzną pełnię, Boga, który o nas dba i który zawsze jest dla nas obecny. Nasza wrodzona, kosmiczna, boska miłość rozbudza się wtedy coraz bardziej i daruje nam wolność i głęboki spokój, jakiego nie zna ten świat, mimo że wielu ludzi go szuka.
Jeżeli mówimy o modlitwie serca, to nie chodzi nam o centralny anatomiczny narząd - fizyczne serce człowieka; serce, o którym mówimy, jest żywym życiem, rozpoznaniem, że istnieje Bóg, któremu poświęcamy nasze myśli i odczucia, tak aby modlił się nie tylko nasz intelekt, nasza ludzka świadomość czy też nasza podświadomość, lecz żeby modlitwa przepływała przez strumienie rozbudzonej duszy. Nie chcemy jednak poprzestać na modlitwie serca. To byłby zastój w naszym duchowym rozwoju. Pragniemy osiągnąć najwyższy cel: modlitwę eteryczną, bezustanną bliskość Boga, a nawet spełnienie tego, co jest zgodne z Prawem.
Modlitwa serca jest kołataniem do wewnętrznych drzwi, które prowadzą do sali tronowej Boga, bezpośrednio do Jego serca. Modlitwa serca jest tylko wstępem do modlitwy duszy i modlitwy eterycznej. Pragniemy dołożyć starań, aby osiągnąć ten najwyższy cel, jakim jest zjednoczenie ze świadomością Boga. Ten bowiem, kto żyje we wzniosłym, bezustannym uwielbieniu i sławieniu Boga, kto dziękuje Mu za wszystkie sprawy i wydarzenia i chwali Go, żyje w bliskości Boga. Dla niego wszystkie sprawy życia są jawne, gdyż odnalazł on wewnętrzną prawdę.
Jeżeli otworzyliśmy wewnętrzne wrota do świadomości Boga, jeżeli otworzyły się drzwi do głębszej błogości, to dotrzemy do odczuć duszy, które przekażą nam wzniosłą formę modlenia się. Jeżeli przez modlenie się w naszym wnętrzu i dopuszczanie modlitwy serca, wniknęliśmy w głębsze obszary wewnętrznej ciszy, to doznajemy modlenia się duszy i serca, w którym dusza i serce stopione są w jedno. Moglibyśmy też nazwać to tak: świadomość i podświadomość, wypełnione duchową siłą, są połączone z duszą. Dusza i ciało wielbią boskość.
Naszym celem powinno być to, żeby całe nasze myślenie, mówienie i postępowanie wynikało z duchowej świadomości, żeby przez nas myślało, mówiło i postępowało. Ten wzniosły cel osiągniemy wtedy, gdy ukierunkujemy się na niego przez coraz głębsze modlenie się i przez odpowiednie postępowanie w dniu codziennym.
Kolejną fazą wewnętrznego modlenia się jest to, że wszystko, co myślimy i czynimy, składamy na naszą rozwiniętą świadomość, na wypracowany przez nas potencjał duchowy, który wskutek uduchowionego życia przybrał w nas kształt. Wtedy będziemy mogli żyć coraz bardziej w królestwie wnętrza i stamtąd też świadomie otrzymać wszystko dla naszego materialnego bytu.
Wtedy nie będziemy już żyć na zewnątrz, nękani i napędzani obawami i wyobrażeniami, nacechowani naszym sposobem myślenia i postępowania i uzależnieni od niego i naszego intelektu, lecz będziemy żyć świadomie z Boga, gdyż Bóg będzie działał przez nas, bo On, Wszechmogący, kieruje naszym ciałem, materią i całym naszym myśleniem i dążeniem. On, który jest życiem, prowadzi nas.
Jeżeli w naszym myśleniu, odczuwaniu, mówieniu i chceniu osiągniemy bliskość Boga, to będziemy bezustannie świadomie nosić Jego święte imię w nas, a wtedy nasze modlitwy wzbogacą się w miłość, czystość, ofiarność, pokój, posłuszeństwo, wtedy wzniesiemy się jak na skrzydłach na kolejne wyżyny, aby modlić się w jeszcze większym wypełnieniu.