Lata mijają, lodowce topnieją, dziura ozonowa ulega powiększeniu, ludzie obrastają w tłuszcz, a "Buddha Bar" wciąż zajmuje zaszczytne miejsce pośród najbardziej ekskluzywnych i pożądanych kompilacji tego świata (bez względu na gatunek). Ale co w tym dziwnego? Za markę, jakość, snobizm, przynależenie do ekskluzywnego grona oraz świadomość obcowania z czymś szczególnym trzeba płacić. Claude Challe doszedł do tego wniosku już lata temu i na tym opiera się jego sukces, któremu nawet te topowe i pierwszoligowe gwiazdy mogą po prostu zazdrościć. Ten tunezyjski impresario i DJ w jednej osobie nie owija w bawełnę, nie płaszczy się przed innymi... po prostu robi swoje. I nie ważne, że składanka Buddha Bar od jakiegoś czasu nie jest jego czysto autorskim projektem...jego następcy, lub raczej zastępcy, robią to równie interesująco.
Tym razem za sterami zasiadł DJ Ravin, odpowiedzialny za kilka poprzednich części, i trzeba mu przyznać, że wprowadził nutkę odmiany do tej kultowej kompilacji. Nie jest tego wiele, ale modyfikuje ten rozpoznawalny etno-lounge-dance styl, lekko odchodząc od elementów określanych mianem “world”, na rzecz tych spod znaku “urban”. Oczywiście to raczej kosmetyczna zmiana, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę edycję VIII oraz IX, jednak porównując ją z dwoma pierwszymi, powstałymi udziałem Claude Challe, to skok jest znaczny.
Aby uzmysłowić o co mi chodzi, wystarczy zapoznać się z takimi nagraniami, jak “My Darling”, Heroes & Saints”, “Life is on the Sea”, “Get Up....Carmen” oraz “Real Love”. Prawda, że trochę inaczej? Wyszło to wyjątkowo udanie i zgrabnie. Poza tym ogólny dobór kompozycji jest na wyższym poziomie i zdecydowanie mniej tutaj dziur czy zbędnych zamulaczy. Dotyczy to zarówno CD1 jak i CD2, gdzie zagościły nagrania w mroczniejszym i stricte tanecznym stylu.??Warto też zwrócić uwagę na obecność znanych nazwisk, które od dobrych lat stanowią wartość samą w sobie. Mam tu na myśli Natache Atlas, Sophie Solomon (w bardzo udanej adaptacji motywu z genialnego filmu “Ben Hur”), Waldcka czy Thierry Davida.
Zakup każdej części “Buddha Bar” to rzecz wyjątkowa i nie chodzi tu tylko o kosmiczną cenę, ale o charakter i aurę tak umiejętnie budowane. Z edycji na edycję jest coraz lepiej i to powinno świadczyć o tym, iż ludzie w labelu George V wiedzą z czym mają do czynienia.??