tytuł:
Uparty milicjant
autor: Jerzy Edigey
wydawca: Wielki Sen
rok wydania: 2010
liczba stron: 80
rodzaj okładki: miękka
stan: nowa
gatunek: KRYMINAŁ
Unikatowe klubowe
wydanie. Tylko 100 egz. na tytuł. Książka NOWA, nigdy nie czytana.
Okładka miękka.
Wydane przy głównym udziale Klubu Powieści Milicyjnej MORD
– Wieś Weten leży – rozpoczął swoje opowiadanie
pułkownik Adam Krzyżewski – jak to już zaznaczyłem, w byłym
powiecie kętrzyńskim. Dlatego o tym wspominam, że kiedy tam rozgrywały
się te tragiczne wypadki, obowiązywał jeszcze stary podział
administracyjny kraju. Wieś, obok autochtonów –
Warmiaków i Mazurów – zasiedlili po
1945 roku repatrianci zza Buga. Byli jednak i tacy, którzy
przybyli tutaj z Mazowsza, z odległej Kielecczyzny lub z Rzeszowskiego.
Początkowo pomiędzy ludźmi zebranymi z tak różnych stron
powstawały najrozmaitsze animozje. Być może rzutowały one na
późniejszy przebieg wypadków.
Tupowie przybyli w te strony właśnie z Kieleckiego. Otrzymali ładną,
dużą gospodarkę. Rodzina składała się z rodziców i trojga
dzieci – dwóch synów, starszego
Józefa i młodszego Adama. Jedyna córka nosiła
imię Maria. Józef po skończeniu szkoły został gajowym w
Nadleśnictwie Bartoszyce. Maria wyszła za mąż za chłopaka z tej samej
wsi. A że starzy Tupowie zmarli w latach 1947 i 1949, na gospodarstwie
pozostał Adam.
Młody człowiek w 1951 roku ożenił się z Apolonią Seklak. Początkowo
żyli zgodnie i dość dobrze prowadzili duże gospodarstwo.
Wkrótce jednak w tym małżeństwie zaczęło się coś psuć.
Głównym powodem było chyba to, że Adam coraz częściej
zaglądał do kieliszka, a coraz mniej przykładał się do roboty. Przy
wódce Tupa miał szeroki gest. To on zawsze fundował i płacił
zarówno za znajomych, jak i za przygodnie poznanych w
knajpie. A kiedy brakło pieniędzy na wódkę, wyprowadzał czy
to krowę, czy świniaka i sprzedawał za byle grosz. Aby tylko było na
dalszą zabawę.
Kiedy podchmielony młody człowiek wracał do domu, kto żyw umykał mu z
drogi. Adam Tupa upijał się bowiem „na
awanturę”...
|
|
|
|