"Franciszek Trzeciak - „Być kimś"
„Powies'ć filmowa" Trzeciaka składa się z dwu częs'ci zatytułowanych „Ojciec" i „Syn", w istocie rzeczy, mimo aluzji rodzinnych, jest to chyba jeden i ten sam bohater. Losy są nieco różne, ale charakter ten sam. Pierwsza częs'ć idzie mniej więcej za Julianem Kawalcem i składa się z wyrazistych, wręcz filmowych obrazów-epizodów. Bardziej skomplikowana jest częs'ć druga, bardziej złożona i nie tak jednoznaczna. Ale i w niej dominuje pisanie sytuacjami. Cóż dziwnego, książka pisana jest na potrzeby filmu i myślenie scenariuszowe jest w niej oczywiste.
Sama kompozycja nie nastręcza więc kłopotów. Ale nie jest dla mnie całkiem oczywiste, czym właściwie różnią się dzieje ojca i syna. Nie widzę wyraźnego kontrastu. I jeden, i drugi chce zostać artystą. I jeden, i drugi należy do bohemy, popełnia błędy i chce je naprawić. I jeden, i drugi jest z gruntu, mimo różnych perypetii, uczciwy. Być może środki filmowe pozwolą na stworzenie między nimi kontrastu. Czy może jeden chce dokupić błędy drugiego? Ale raczej to kontynuacja.
„Bycie kimś" kosztuje. I właściwie to, że ojciec przywędrował ze wsi nie ma większego znaczenia. Przecież niemal cała powojenna Polska właśnie ze wsi przywędrowała. I właściwie w książce Trzeciaka nie mogę dopatrzeć się jakiegoś specyficznie wiejskiego dziedzictwa. Może trzeba by coś dopisać?
Ale w sumie jako scenariusz książka się sprawdza. Nie wiem wprawdzie, czy Trzeciak chce ją reżyserować, czy w niej grać i kogo: ojca czy syna? A może i jedno, i drugie, i trzecie? Życzę mu powodzenia i bardzo jestem ciekaw rezultatu.
Piotr Kuncewicz"