„Praca Stanisławskiego z aktorem zmierzała przeważnie w stronę budzenia w nim sił, które wyswobodziłyby jego twórczą naturę.
Do rozwiązania tego czy innego problemu scenicznego aktor-wyrobnik posiada dwa, trzy, najwyżej dziesięć szablonowych chwytów, natura zaś – niezliczoną liczbę. Dlatego nie wolno jej gwałcić, trzeba działać zgodnie
z jej prawidłami. To jest jedynie słuszna droga. Poprzez upartą pracę
nad sobą dojdziemy do techniki na najwyższym poziomie artyzmu, która właśnie doprowadzi nas do zgodności z naturą. Poprzez prawdę i wiarę wiedzie droga do twórczości o charakterze naturalnym, organicznym.
Żeby naszą naturę wraz z jej podświadomością zmusić do pracy, niezbędne jest stworzenie normalnego życia na scenie. Trudno wyobrazić sobie rozwój teorii i techniki jakiejkolwiek sztuki, jeśli nieznane są elementy, z których się ona składa. Elementy każdej sztuki są jasne
dla wszystkich. Któż wątpi, że w muzyce jest to dźwięk, w malarstwie – kolor, w rysunku – linia, w pantomimie – gest, w poezji – słowo.
A w naszej sztuce?… Proszę spytać kilku działaczy teatralnych, a każdy odpowie inaczej, no i z reguły nie wymieni tego, co w istocie jest, co było znane już tysiąc lat temu, i co jest prawdą nie do podważenia: głównym elementem naszej sztuki jest d z i a ł a n i e, «działanie autentyczne, naturalne, celowe i produktywne», jak twierdzi Stanisławski”.