Lary powrót, a w przypadku konsol 128-bitowych pierwsze jej objawienie, nie wyszło zbyt okazale. Gra ma swoich fanów, ale bardzo duże brakuje jej do pozycji godnej polecenia każdemu fanowi przygodówek.
Śmierć mentora Lary i uwikłanie bohaterki w domniemane przestępstwo to motor napędowy całej historii. Historii opowiedzianej dosyć składnie i okrywającej kolejne sekrety przed graczem w umiejętny, dozowany sposób.
Przygody Lary Croft pojawiły się na PS2 – trzeba przyznać – w ładnej oprawie graficznej i nie gorszym udźwiękowieniu. Od strony wizualno-dźwiękowej jest bardzo dobrze. Panna Croft najwyraźniej pozazdrościła Snake’owi i Samowi Fisherowi i tez odbyła solidny trening w skradaniu się do wrogów i cichym ich unicestwianiu. Tym razem wykorzystuje tez rozmowy jako istotny element w popychaniu swej przygody do przodu. Poprawiły się też jej umiejętności walki wręcz. Trzeba jednak przyznać, że to chyba wszystkie zalety, a przynajmniej dobrze brzmiące przymioty Anioła Ciemności. Kuleje sterowanie; Lara reaguje na ruchy analogowej gałki ze sporym opóźnieniem a i na precyzje ruchów można narzekać. Niestety często Lara obejmie kierunek nie pożądany przez gracza, nie mówiąc już o prędkości poruszania się, gdzie na przykład przejście z marszu do biegu zajmuje zbyt wiele czasu. Kamera potrafi doskwierać okrutnie, a gracz momentami nie ma właściwie dla niej żadnego pola manewru. Jeśli tęsknicie za starożytnymi grobowcami, walkami z dzikimi zwierzętami (esencja pierwszej części Tomb Raidera) to od razu o tym zapomnijcie. Być może bardziej spodobają się Wam industrialne pomieszczenia, ścieki itp.