(…) ojciec Torrell wydobywa z tekstów Tomasza rozumienie teologii jako przede wszystkim dzieła i owocu żywej wiary. „Pozwala to zrozumieć – pisał już w poprzedniej swojej książce – że miłość może się stać prawdziwym motorem dociekań teologicznych, zaś dociekanie może płynnie przerodzić się w osobiste poszukiwanie Boga”. Oczywiście, podzielał Akwinata przekonanie teologów swojej epoki, że podstawowym celem teologii jest przygotowanie do duszpasterstwa. Co więcej, „bardzo sobie upodobał temat vetula [staruszki], która wie o Bogu więcej niż nadęty pychą uczony”. Sprawdziłem komputerowo występowanie wyrazu vetula w pismach Tomasza. Faktycznie, Torrell ma rację.
Największą jednak zaletą tej książki wydaje się to, że przedstawiony w niej Tomasz nie jest budzącym podziw ożywionym komputerem, który wyprodukował wiele uczonych, ale abstrakcyjnych pism filozoficznych i teologicznych. Tomasza Torrell przedstawia takim, jakim on naprawdę był: człowiek, owszem, nietuzinkowy, który miał wyrazistą osobowość, żył jednak w określonym czasie i w określonej przestrzeni, obracał się w określonych środowiskach i w konkretnych okolicznościach historycznych.