Z licznych przekazów wiadomo, że podczas uczt i przyjacielskich spotkań starożytni Grecy i Rzymianie „przepijali" do siebie, życzeniami zdrowia i powodzenia. Podobnie byto u Persów, Celtów, Traków i innych tak zwanych ludów barbarzyńskich. Germańscy Goci wznosili toasty z okrzykiem „Hails" („Na zdrowie!" , „Pomyślności!"), którego odpowiedniki znaleźć można w większości języków współczesnych. Wszystko wskazuje, że podobne rytuały znane były także naszym słowiańskim przodkom. W Europie nowożytnej, zwłaszcza od wieku XVII, picie za czyjeś zdrowie stało się ceremoniałem bardzo uroczystym. Napić się wina bez tego uchodziło za oznakę opilstwa i grubiaństwa! Dziś, na szczęście, to już przeszłość. Miejsce tradycyjnego toastu coraz powszechniej zajmują różne – mniej lub bardziej dowcipne - powiedzonka, sentencje i okrzyki towarzyszące wychylaniu kolejnych kieliszków, służące zabawie i umileniu czasu, a nie udostojnieniu przyjęcia. Wbrew pozorom nie są one wynalazkiem współczesnym - jak powiada Jędrzej Kitowicz: „Kiedy zdrowiów nie stało, a trwała ochota picia, wymyślali rozmaite. Takimi zdrowiami bywały: [...] dobra przyjaźń, dobra kompania i tym podobne", albo: „dykteria jaka rozpustna albo słowo śmieszne z prędkości lub z nieumiejętności nie do rzeczy wymówione". I do tej właśnie tradycji nawiązuje nasza książeczka. Toast - krótkie przemówienie na czyjąś cześć, za pomyślność jakiejś sprawy, po którym następuje wypicie z kielichów wina lub wódki - tyle Słownik języka polskiego. W takim znaczeniu słowo „toast" pojawiło się nie wcześniej niż w pierwszych latach XVII wieku w Anglii - na początku wyłącznie jako określenie spełniania kielicha za „zdrowie dam".