PŁYTA FABRYCZNIE ZAFOLIOWANA !!!Pod fabryczną folią brak widocznych usterek - pudełko jest całe, idealne, poligrafia również - bez jakichkolwiek mankamentów.
Paczki wysyłam bezzwłocznie w dniu otrzymania wpłaty.Koszt wysyłki : 1-3 płyty : 6,50 / 7,50 ( w zależności od opcji ).4-7 płyt : 10 PLN8 płyt i powyżej : 14 PLNPłatność jest możliwa tylko przez przelew bankowy lub system PayU.Nie wysyłam za pobraniem.
The Trip - Caronte z 1971 roku UNIKALNA PEREŁKA ŚWIATOWEGO PROGROCKA!!!!! Lista utworów:
Caronte I Two brothers Little Janie L'ultima ora e Ode a Jimi Hendrix Caronte II Wydanie: Sony 2009 (Italy) (nr kat. 886[zasłonięte]43582)
Włoska grupa progrockowa The Trip wydała swój drugi album, „Caronte”, w 1971 roku. Ponieważ jest to jedyna płyta tego zespołu, jaką znam, nie jestem w stanie wypowiedzieć się na temat całej ich twórczości, natomiast słów kilka o „Caronte”, które może spodobać się zwolennikom progresywnego, archaicznego grania. Przede wszystkim, na płycie jest dużo organów. Nawet bardzo dużo - za brzmienie i kompozycje odpowiada głównie pan, który nazywa się Vescovi. On, jak się domyślam, jest liderem zespołu, wokalistą i klawiszowcem, i słychać, że ma najwięcej do powiedzenia. Na płycie znajduje się pięć dość rozbudowanych kompozycji, z których pierwsza, instrumentalna „Caronte I”, powinna spodobać się wielbicielom brzmień spod znaku ELP. Następna, ośmiominutowa „Two Brothers” zaczyna się całkiem ciekawymi „podchodami” organów i sekcji rytmicznej, przypominającymi psychodelię z pierwszych trzech płyt Deep Purple (ponoć Ritchie Blackmore miał grać w The Trip, ale jakoś ostatecznie nie zagrał). W momencie, gdy Vescovi zaczyna śpiewać, można odnieść wrażenie, że słucha się przyspieszonej wersji „Gypsy” Uriah Heep (podobna maniera co ś.p. Byron). Słychać też inspirację Vanilla Fudge, co jest oczywiste, biorąc pod uwagę styl z pierwszych płyt Deep Purple.
Trzecia na płycie jest po prostu zwyczajna piosenka, „Little Janie”. Ładna i niespecjalna zarazem, zwłaszcza że w pewnych momentach wokalista brzmi, jakby był śmiertelnie znudzony tym, co śpiewa, więc o satysfakcji słuchaczy też ciężko mówić. Następnie słyszymy utwór, którego tytuł niejako wyjaśnia jego powstanie: „L'Ultimo Ora e Ode a J. Hendrix” (przypominam o dacie wydania płyty) – jest to hołd, oddany gitarzyście... przy nikłym użyciu gitary. Dominują, jak na całym albumie, organy, ale tym razem Vescovi śpiewa z pełnym zangażowaniem, co się chwali. Niektóre fragmenty tego swoistego rapsodu przypominają ELP (zwrotki) lub Yes (użycie organów kościelnych i połączenie z dźwiękami gitary), od biedy King Crimson z pierwszej płyty, ale w niewielkim stopniu. Na koniec zespół serwuje powrót do tematu z początku płyty, czyli instrumentalne „Caronte II”. Naturalnie, jak to w prog rocku bywa, „Caronte” jest koncept- albumem. „Caronte” to Charon (ten pan, co przewoził w mitologii greckiej dusze zmarłych przez Styks). Teksty tekstami, ale najbardziej rozwaliła mnie okładka, na której Charon szaleje na łódce w kolorowej przepasce na biodrach (z przodu), a tłoczące się na brzegu Styksu (to z tyłu płyty) dusze trzymają transparent z nazwą zespołu, a nad nimi unosi się samolot )) Z tego, co wyczytałem, grupa wydała jeszcze dwie płyty (w mocno zmienionym składzie), a następnie rozpadła się raz na zawsze. Szkoda... postaram się zapoznać z innymi dziełami The Trip, jeśli tylko będę miał okazję.