maj 2012
kwiecień 2012 „TERAZ I ZAWSZE”
W naszym codziennym życiu często
doświadczamy problemów, smutku i tragedii. Przechodząc przez „ciemną
dolinę”, pogrążamy się we własnym cierpieniu, nie zauważając nikogo i
niczego wokół. Ale nie tego chciał dla nas Jezus. On zachęca, abyśmy
radowali się zawsze, w każdej sytuacji. Ta radość to nie są jedynie
przeżywane emocje, lecz stan naszego ducha. Jak to możliwe,
że w najtrudniejszych chwilach możemy mieć w sobie radość? O tym
wyjątkowym połączeniu czytamy w kolejnym wydaniu „Teraz i Zawsze”.
Bożą radością i pokojem obdarzony był Barnaba. Artykuł o nim czyta się
jak powieść sensacyjno-przygodową. W cieniu wielkich apostołów głosił on
Ewangelię i służył nowo powstającym zborom, przy jego boku wyrastali
duchowi „giganci”. O jego niezwykłej postawie, która inspiruje
współczesnych duszpasterzy, dowiemy się z magazynu „Teraz i
Zawsze”.Gorąco polecam
Ula Grabczan
marzec 2012
luty 2012
Człowiek, który patrzy przed siebie
Chyba wszyscy wolą czytać o ludziach niż o ideach, choćby były
najsłuszniejsze. Człowiek to zawsze ktoś, z kim możemy się porównać (nie
myślę o rywalizacji, ale o inspiracji), by móc inaczej spojrzeć na
swoje własne życie. Parę stron dalej piszę o człowieku, którego życie,
gdy je poznałem, nie daje mi spokoju.
Niespełna 30-letni Australijczyk, Nick Vujicic,
który urodził się bez rąk i bez nóg, udowadnia, że bycie szczęśliwym
zależy nie od tego, że „niczego nam nie brakuje”. To łatwe. O ileż
trudniej nauczyć się czerpać szczęście z tego, kim się jest i kogo ma
się wokół siebie, niż z tego, co tworzy nasz naturalny stan posiadania. Bo w jego przypadku bilans tego ostatniego wypada nader skromnie.
Kiedyś natrafiłem na słowa starej amerykańskiej pieśni (pewnie negro
spirituals), które brzmiały: „Byłem smutny, bo nie miałem butów, dopóki
nie spotkałem człowieka, który nie miał nóg”. Taka konfrontacja zmienia
punkt widzenia. Czasem bardzo radykalnie.
My jednak często
mówimy: dlaczego mam się porównywać do tych, którzy mają gorzej, a nie
do tych którzy mają lepiej? Sam tak mawiałem w chwilach frustracji,
kiedy w życiu różne sprawy nie układały się idealnie. Aż zrozumiałem, że
rzecz nie polega na tym, by się porównywać i licytować, kto ma lepiej
lub... gorzej. I obliczać, które z tych aktywów są bardziej wartościowe –
bogactwo czy intelekt, zdrowie czy zbawienie. Bo możemy nawet znaleźć
kogoś, kto jest piękny, młody, zdrowy, bogaty, mądry, kochany...
i wierzący, czyli „ma wszystko”. Takich ludzi na pewno nie ma zbyt
wielu, ale jednak są na tej planecie. Czy jednak naprawdę mają wszystko?
Co to w ogóle jest to „wszystko”?
Postawa Nicka Vujicica
(a przed nim Joni Earecson) uczy nas, że to, co nas ogranicza, może stać
się jednocześnie tym, co nada życiu głębszy sens. Chęć służenia innym,
wspierania ich w problemach poprzez przykład własnej postawy, a w końcu
(a może przede wszystkim) zdolność czerpania radości życia od Boga,
a nie z tego, co sami jesteśmy sobie w stanie zapewnić.
Każdy
z nas staje przed wyborem popadania w zgorzknienie i zniechęcenie
z powodu tego, czego nie ma i nigdy nie będzie mieć, któremu będzie
towarzyszyć pytanie: dlaczego ja, Panie? Albo zgodzenia się z tym, że
jest czymś ograniczony i czegoś pozbawiony, ale jednak nie ograbiony
i nie pozostawiony swojemu losowi.
Młody Australijczyk stanął
przed wyborem: gryźć się całe życie tym, że wielu rzeczy nie będzie
w stanie robić, czy zacisnąć zęby i wykorzystać to, co posiada – siłę
charakteru, przyjazne nastawienie do świata i zaufanie pokładane
w Bogu, by krok za krokiem czynić możliwym to, co takim może się stać.
Nawet w sytuacji tak ogromnych ograniczeń, jakie są jego udziałem. Iluż
z nas, mając na starcie znacznie więcej niż on, osiąga tak niewiele.
Jego brak rąk i nóg nie pozbawił zdolności osiągania tego, o czym
marzył, z wykorzystaniem tego, co miał. Nam często posiadanie rąk i nóg
nie jest w stanie pomóc przybliżyć się do realizacji naszych pragnień
bycia szczęśliwymi. Bo skupiamy się nie na tym, na czym trzeba. Widzimy
ograniczenia, braki, przeszkody, zamiast patrzeć na sposobności
i możliwości. Widzimy przed sobą jedynie niedostępne góry, nie
dostrzegamy pomiędzy nimi łagodnych przełęczy.
To nie jest
coś, co przychodzi łatwo, co osiągamy raz na zawsze, co zmieni się
z dnia na dzień. Przeciwnie, wymaga to wysiłku, determinacji, uporu.
I wiary w to, że nie musimy toczyć tej walki w pojedynkę, a także w to,
że ona nie jest ponad nasze siły.
Lubię myśl Margaret Fuller:
„Wszystko jest trudne, zanim stanie się proste”. Nasze ograniczenia
pozostaną. Nick Vujicic nadal nie ma rąk i nóg, ale wykorzystując
możliwości, jakie dał mu Bóg, jest w stanie dojść znacznie dalej, niż
człowiek posługujący się wszystkimi kończynami, któremu brakuje wiary,
nadziei i miłości. Bo ktoś skupiony tylko na sobie, zawsze będzie
widział brak czegoś, co chciałby mieć dla siebie, za to ktoś skupiony na
drugim człowieku, będzie wdzięczny za każdą okazję, by obdarzyć go tym,
co sam posiada. Zawsze możemy patrzeć na siebie lub przed siebie.
WŁODEK TASAK
„TERAZ I ZAWSZE” to czasopismo z założenia niedenominacyjne. Chcemy zachęcać, inspirować, czasem bawić, czasem wzruszać; pokazywać, że chrześcijanie mają światu coś wartościowego do zaoferowania.
Nie interesuje nas
wytykanie błędów innym Kościołom, tropienie fałszywych nauk, straszenie
kogokolwiek przed czymkolwiek. Kieruje nami idealistyczne przekonanie,
że wskazywanie na dobro, które jest w Bogu, to lepsza droga niż
skupianie się na złu, którego i tak wszędzie jest nadmiar.
Ale bez obaw - punktem wyjścia jest dla nas tradycyjna, biblijna, ewangeliczna etyka i teologia, inaczej mówiąc: fundamentem jest dla nas Chrystus.