Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

Szósta era, Robert Cichowlas

24-01-2012, 4:40
Aukcja w czasie sprawdzania była zakończona.
Cena kup teraz: 23.90 zł     
Użytkownik regian
numer aukcji: 2041600548
Miejscowość Szamotuły
Wyświetleń: 7   
Koniec: 16-01-2012 16:25:03

Dodatkowe informacje:
Stan: Nowy
Okładka: miękka
Rok wydania (xxxx): 2011
Język: polski
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha

Szósta era, Robert Cichowlas


Duchy Azteków i najbardziej krwawe indiańskie bóstwa od dawna planowały zemstę na białym człowieku. Nie były na to gotowe... aż do teraz.
Dawid Galiński jest nauczycielem biologii w liceum. Podczas zajęć jeden z jego uczniów przechodzi dziwną metamorfozę i zaczyna recytować słowa pradawnej pieśni. Niedługo potem inny uczeń zostaje brutalnie zamordowany. Galiński doznaje wrażenia, że coś zagnieździło się w jego głowie. To mówi do niego. Śledzi każdy jego ruch...
Tymczasem dochodzi do kolejnych mordów. Ofiarom są wyrywane serca, a ich ciała zostają obdarte ze skóry. Poznań staje się epicentrum niewytłumaczalnych, szokujących wydarzeń, które wstrząsają jego mieszkańcami.  
Świat stanął w obliczu wielkiej zagłady, jaką dawno temu przepowiedzieli Indianie Mezoameryki.

WSTEP
Wstęp do powieści Szósta era od Morta Castle'a:

Pomyślałem, że dobrze będzie rozpocząć mój wstęp do nowej powieści Roberta Cichowlasa Szósta era krótkim przybliżeniem moich związków z Polską. Otóż pod koniec XIX wieku mój prapradziadek (ze strony ojca) postanowił opuścić Polskę. Przeniósł się do Chicago w stanie Illinois, gdzie wiele lat później pozbawiła go życia spadająca muszla klozetowa.  
    To całkowicie prawdziwa historia.
    Zdaję sobie sprawę, że – niestety – nie ma ona nic wspólnego z Szóstą erą Roberta Cichowlasa, ale mimo to lubię ją opowiadać, tak jak lubię opowiadać o tym, że mój prapradziadek ze strony matki został zmuszony do ucieczki z Carskiej Rosji po tym, jak oskarżono go o kradzież konia (a trzeba dodać, że nie był niewinny).
    To również byłaby tylko nic nie znacząca dygresja.
    Przejdźmy więc do najważniejszej kwestii: trzymacie w dłoniach pierwszą samodzielnie napisaną powieść Roberta.
    Chcę żebyście wiedzieli, że to dobra książka.
    Bo Robert jest dobrym pisarzem. Szczerze mówiąc, jest znacznie lepszym pisarzem niż ja. Przynajmniej jeśli chodzi o pisanie po polsku. I nie chodzi tu o wyrażanie jakiejś jednostkowej opinii – to FAKT. W pisaniu po polsku Robert jest też lepszy niż Peter Straub, John Everson, Scott Nicholson, F. Paul Wilson czy Gary Braunbeck. Jest nawet lepszy od Stephena Kinga. Bo przecież żaden z wymienionych wyżej twórców – z moją skromną osobą na czele – nie potrafiłby sklecić po polsku nawet najprostszego zdania! A jeśli chcecie usłyszeć coś naprawdę żałosnego to posłuchajcie sobie jak John Everson próbuje wymówić takie nazwiska, jak „Czajkowski” czy „Szczepankiewicz” albo nawet coś tak banalnego, jak „Wojciechowski”. Przy wszystkich tego typu próbach język zaplątuje się Eversonowi między zębami, co często doprowadza go do płaczu z frustracji.
    A tak poważnie, myślę, że powinienem po raz kolejny podkreślić pewną ważną rzecz: Robert Cichowlas jest dobrym pisarzem.
    Nie czytałem jeszcze Szóstej ery ale zabiorę się za tę powieść, jak tylko zostanie przetłumaczona na angielski. Czytałem natomiast opowiadania Roberta. I jeśli zmuszono by mnie do opisania ich w dwóch słowach, powiedziałbym, że są energetyczne i oryginalne.
    Jest jakaś szczególna moc w opowieściach młodych twórców grozy, którzy wychowali się na muzyce Metalliki i filmach w rodzaju Blair Witch Project. Nieważne, czy taki autor pochodzi z Portland w stanie Oregon (USA) czy z Manchesteru w Anglii (UK), albo z Poznania w Polsce (POLSKA!). (Tej energii brakuje niestety – co stwierdzam z przykrością – wielu zaprawionym w bojach weteranom ze świata literackiego horroru, którzy uważają, że pomysły i styl, jakie wykorzystywali w latach 80., będą idealnie pasować do czasów współczesnych, jeśli tylko budki telefoniczne zastąpi się telefonami komórkowymi, a kantory wymiany walut – bankomatami. Brak jej też specjalistom od modnej ostatnio supersłodkiej odmiany horroru. Wiecie, o czym mówię: nastolatki, zero problemów z trądzikiem, wampiry, wilkołaki, żywe trupy (!?!), które kręcą się i wdzięczą, sprawiając, że macie ochotę walnąć sobie kolejną dawkę insuliny.)
    Ci przebojowi młodzi autorzy, przykładowo: Cody Goodfellow (USA) i Gary McMahon (UK) czy Robert Cichowlas (no wiecie…), to mistrzowie kung fu współczesnego horroru. Preferowany styl walki: przygnieść i stłuc na miazgę. Nie dla nich łaszenie się do inteligentów i nieszczęśliwie zakochanych nastolatków; nie dla nich – że powrócę do sportowej analogii – gnębienie przeciwnika nudnym, nieustannie powtarzanym lewym sierpowym stosowanym w boksie, ani też delikatne przerzucanie przeciwnika przez biodro preferowane w jujitsu.
    No i ci młodzi autorzy, tacy jak Robert, są bez wątpienia oryginalni. Spójrzmy na fabułę tej książki: azteccy bogowie w Poznaniu! Wyobraźcie to sobie: gromada azteckich kapłanów odprawia swoje czary-mary przed poznańską katedrą! Albo: nowa piramida Boga Słońce pojawia się ni stąd, ni zowąd na głównej ulicy miasta! No dalej, niech ktoś się odważy powiedzieć, że zna już to wszystko z jakiejś innej książki.
    Ale jest jeszcze jeden powód pozwalający mi z pełnym przekonaniem zapewniać Was, że Szósta era to dobra książka.
    Tak się składa, że nabrałem przekonania o pisarskich umiejętnościach Roberta jeszcze zanim przeczytałem choćby słowo jego prozy. Cofnijmy się w czasie:
    W roku 2007 Robert przesłał mi następującego maila:

Nazywam się Robert Cichowlas i zajmuję się przeprowadzaniem wywiadów dla polskiego magazynu grozy Czachopismo. W związku z tym chciałem zapytać czy zgodziłby się Pan na rozmowę ze mną. Bardzo cenię Pańską twórczość, a zwłaszcza opowiadania, i chciałbym zadać Panu kilka pytań, zarówno na temat pisarstwa, jak i na temat Pana życia prywatnego. Gdyby zechciał Pan na nie odpowiedzieć, byłbym niezmiernie wdzięczny!

    Odpowiedziałem: „Tak”. Robert przeprowadził wywiad ze mną. I dzięki magii Internetu zaczęliśmy ze sobą regularnie korespondować. Robert zapytał mnie: „Dlaczego w Polsce nie opublikowano większej ilości Pana utworów?” (Kilka się pojawiło – w tym powieść, z wydaniem której wiąże się pewna dziwna historia… ale to już historia na inną okazję.)
    Odparłem: „Chciałbym żeby je opublikowano, ale…”
    Na to Robert: „Postaram się żeby tak się stało.”
    I postarał się.
    Tak się stało.
    A późniejsze recenzje i odzew na moje książki wydane w Polsce… Cóż, powiem tylko, że ilekroć przypominam sobie ten cytat z Biblii – Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony (Ewangelia wg św. Marka 6:4) – mam ochotę zabrać graty i przeprowadzić się z powrotem do kraju mojego prapradziadka. Jak nieraz powtarzała moja żona, Jane: „W Polsce ludzie cię rozumieją.”
    Mamy tu do czynienia z najprawdziwszą cyberprzyjaźnią (czymś znacznie bardziej znaczącym niż facebookowe „Lubię”), która rozpoczęła się w 2007 roku. A kiedy się z kimś zaprzyjaźniasz, to go dobrze poznajesz.
    Nie miałem wątpliwości, że Robert Cichowlas odniesie sukces jako autor horrorów. Posiada przecież tę jedną najważniejszą cechę, której nie może brakować żadnemu pisarzowi, który chce straszyć swoich czytelników: uwielbia horror.
    Pisanie horrorów to biznes, w którym pewnych rzeczy nie sposób udawać.
    Kiedy pracowałem nad wstępem do książki On Writing Horror, będącej swego rodzaju podręcznikiem dla osób zainteresowanych tworzeniem literackiej grozy, redagowanym przeze mnie dla Horror Writers Association, a wydanym przez Writer's Digest Books, napisałem tam, że autorzy, którzy wspomogli tę publikację swoimi tekstami otwarcie i bez wahania deklarują swoją miłość dla tych horrorowych klimatów, w jakich się poruszamy.
    A więc proszę bardzo: oto nowa powieść Roberta Cichowlasa, Szósta era.
    Kiedy już skończycie ją czytać i gdy będziecie mówić: „Ależ to dobra książka”, możecie być pewni, że się z Wami zgadzam…
    …i nie mogę się doczekać, kiedy będę mógł ją przeczytać po angielsku.
    Dobra książka.
    Dobry pisarz.
    Niezależnie od języka, w jakim tworzy.

    – Mort Castle, 2011

Tłumaczenie wstępu: Bartłomiej Paszylk   

PRZECZYTAJ FRAGMENT

FORMAT 130/200
OPRAWA: miękka + skrzydełka
ISBN [zasłonięte]978-8374-121-5
STRON 260
Wydawnictwo: Replika
Cena rynkowa: 29,90 zł.

Książka jest nowa.

Koszt wysyłki, listem priorytetowym, poleconym 5,70 zł.