Supreme Commander to strategia rozgrywana w czasie rzeczywistym, przygotowana przez studio Gas Powered Games. Z punktu widzenia fana gatunku istotniejsza okazuje się jednak informacja, że za produkcją gry stoi Chris Taylor – człowiek, który niegdyś zdobył olbrzymią popularność programem o nazwie Total Annihilation.
Nic nie dzieje się bez przyczyny – wojna w Supreme Commander również. W pierwszej połowie XXI wieku, ludzkość rozpoczęła próby z teleportacją i w zaledwie kilkanaście lat, osiągnęła na tym polu znaczące sukcesy. Rezultaty eksperymentów z materią nieorganiczną były tak zadowalające, że już w 2062 roku udało się przeprowadzić pierwsze próby z ludźmi. Grupa odważnych Ziemian została wówczas przeniesiona na jeden z księżyców Neptuna. Cała operacja trwała raptem 0.26 sekundy. Wykorzystując nowoodkrytą technologię, Ziemianie rozpoczęli eksplorację Układu Słonecznego. W 2284 roku istniało szesnaście kolonii, zlokalizowanych na najbliżej położonych planetach, w 2526 roku już 110.
Ziemianie nie mieliby z pewnością większych zmartwień, gdyby nie doktor Gustaf Brackman, który opracował mikroprocesory wszczepiane do mózgu, pozwalające przeprowadzać człowiekowi skomplikowane operacje matematyczne z zawrotną szybkością. Wynalazek wkrótce doprowadził do stworzenia organizmów z cybernetycznym mózgiem, zwanych Cybranami. Androidy stopniowo zaczęły rozprzestrzeniać się w kosmosie, formując nawet nowe kolonie. Wkrótce Cybranie zdecydowali się wystąpić przeciwko swoim stwórcom, przechodząc do podziemia, gdzie w ciszy i spokoju zbierali środki na nieuniknioną wojnę. Na domiar złego, w przestrzeni kosmicznej pojawiła się rasa obcych, która przed swoją śmiercią (ludzie wyrżnęli ich w pień), przekazała Ziemianom część swoich unikatowych mocy. Widząc taki rozwój wypadków, dowództwo na Niebieskiej Planecie zdecydowało się objąć kwarantanną cały zagrożony sektor. Koloniści obdarzeni przez obcych zdolnością przewidywania przyszłości (zwanych teraz Aeon) stali się dla Ziemi poważnym zagrożeniem. W 2819 roku wybuchła wielka wojna, zwana „nieskończoną”, która objęła 1280 skolonizowanych przez ludzi systemów. Trzy frakcje stanęły naprzeciwko siebie, aby samotnie rządzić w kosmosie.
Chris Taylor tradycyjnie oparł model ekonomiczny na kumulacji dwóch rodzajów surowców: wydobyciem metalu oraz produkcją energii. Jednak i w tej materii udało mu się wprowadzić kilka nowości. Jedną z nich jest możliwość połączenia budynków, które potrafią zwiększyć przypływ surowca. Duże, zagęszczone kompleksy trudniej jednak obronić, dlatego gracz będzie musiał sam zadecydować czy woli skupić się na maksymalnie szybkim przypływie metalu i energii, narażając tym samym instalacje na większe ryzyko ataku. Oczywiście – wzorem z Total Annihilation – gracz ma tu pełną dowolność w konstruowaniu nowych struktur i może wydać nieskończoną ilość rozkazów budowy. Ogranicza go jedynie ilość surowców, jaką produkują przetwórnie metalu oraz elektrownie. Co ciekawe, decyzje dotyczące zaplecza można zrzucić na barki sztucznej inteligencji. Jeśli gracz dysponuje odpowiednią ilością energii, może on powołać specjalną jednostkę (Base Commander), która nie tylko będzie nadzorować budowę zaplanowanych wcześniej instalacji, ale również wyprodukuje nowe wojska i dokona napraw po inwazji przeciwnika.
Również w kwestii walki wprowadzono pełną automatyzację. Gracz może polecić eskadrze samolotów patrolowanie okolicznego terenu lub bombardowanie instalacji wroga, która będzie prowadzić działania do czasu całkowitego rozbicia. Jeśli grupa jednostek ulegnie częściowej awarii, komputer posłusznie odeśle ich do warsztatów naprawczych, aby nadal mogły wykonywać wydane przez gracza rozkazy. W Supreme Commander gracz pełni rolę elitarnego dowódcy, decydującego o wszystkich aspektach zarządzania zarówno bazą, jak i wojskiem. Jeśli chce, w każdym momencie może włączyć się do akcji i samodzielnie pokierować armią czołgów przeciwko siłom wroga. Oczywiście może też wydać globalne polecenia, a wynikom działań swoich podkomendnych przyglądać się niejako z boku.
W utrzymaniu atmosfery konfliktu globalnego pomagają ogromne mapy oraz niewyobrażalna wręcz liczba jednostek. Każda ze stron dysponuje unikatowymi rodzajami wojsk, z których spora część może atakować na dwa sposoby. Co ciekawe, autorzy programu postarali się jak najwierniej oddać realia potyczek z udziałem jednostek, odchodząc od eksploatowanego w innych RTS-ach schematu: „papier, kamień i nożyce”. Wybrane wojska są słabsze od drugich nie dlatego, że zadecydowali o tym programiści, ale z powodu swoich niedoskonałości, np. czołg nie będzie w stanie za każdym razem stuprocentowo trafiać w ruchomy cel (zwłaszcza jeśli porusza się zbyt szybko), a samolot wyposażony w karabiny maszynowe nie wywali gradu pocisków w jednostkę naziemną, gdyż prędkość lotu uniemożliwi mu dokładne skupienie się na celu. Jeśli dodamy do tego fakt, że w Supreme Commander wojna toczy się zarówno na lądzie, wodzie i w powietrzu, produkt Gas Powered Games okaże się tworem uniwersalnym, który pozwala na przeprowadzanie działań wojennych według własnych pomysłów, nie ograniczonych w żaden sposób przez ogólną strukturę programu.
Gra oferuję w pełni trójwymiarową oprawę wizualną z możliwością obrotu terenu w dowolnym kierunku, jak również oddalaniem kamery na olbrzymie wysokości. Supreme Commander pozwala przyjrzeć się działaniom wojennym z perspektywy, w której nawet największe jednostki wyglądają jak mrówki. Tylko w takiej skali docenimy też siłę ataku nuklearnego, pozwalającego roztoczyć widmo zagłady na ogromnym obszarze.
Oprócz trybu dla jednego gracza (trzy kampanie podzielone równo pomiędzy wszystkie frakcje), w Supreme Commander może bawić się wielu użytkowników naraz. Wzajemnej eksterminacji sprzyja ogromna liczba jednostek, które dodatkowo mogą być wzbogacone o nowych przedstawicieli, implementowanych za pomocą sieci Internet.