"Studnie przodków" to jedna z najbardziej kochanych książek przez czytelników. Szkoda, że nie powstały następne odcinki tej opowieści, tym bardziej, że zakończenie sugerowało, iż owych tajemniczych i nie rozkopanych studni w tej rodzinie pozostało całkiem sporo. Sama autorka nawet przyznaje, że próbowała napisać ciąg dalszy, ale jakoś jej nie szło... Pewnie życie zweryfikowało te plany, w końcu jednak członków rodziny zaczynało ubywać naturalna drogą. Na szczęście zostali uwiecznieni i zapisani w pamięci w sposób niebanalny i niepowtarzalny.
Studnie przodków stoją na humorze. Bo przecież realnie patrząc tak naprawdę, jest to powieść kryminalna, w której, jak to się mówi, trup ściele się gęsto. Ale dlaczego tak nas to bawi? Bo oto okazuje się, że jedna z ofiar to złoczyńca w czarnej opończy, który okazuje się wieprzem. Następna niedojda w studni zlatuje na pysk, przypadkowo uchodząc z rąk zbrodniarza. Kolejnemu się już nie udaje. A naczelny zbrodniarz, uciekając przed rozwścieczoną Teresą staje się pokarmem dla tygrysa, który pary z pyska nie puści.
Trudno to w końcu czytać z powagą. Zresztą nie taki cel przyświeca autorce. Specjalnie też pod tym kątem Chmielewska konstruuje postaci bohaterów, nie tylko te sportretowane realne baby, także kreacje literackie. John Capusta, sugestywny wylizany Nixon, Bolek, nasz rodak-cwaniak na obczyźnie, pani Hania - badylarka czy wreszcie Michał Olszewski, osobnik ze wszech miar szlachetny, acz również opanowany szaloną manią.
Nie sposób nie zauważyć i nie docenić również perfekcyjnego operowania czasem w tej powieści. Na przestrzeni historii jednej rodziny przechodzimy przez kilka wojen, inflacje, zmiany ustroju, a wszystko to oddane jest z precyzyjną dokładnością i dbałością o szczegóły.
Obsada: Joanna Jędryka, Magdalena Cielecka, Grzegorz Wons, Leon Charewicz.