Normal 0 false 21 false false false PL X-NONE X-NONE MicrosoftInternetExplorer4
Witam Wszystkich Allegrowiczów, którzy są zarazem miłośnikami zwierząt!!!
Aukcja dotyczy podziękowania wysyłanego e-mailem.
Kilka słów o nas...
Straż Ochrony Zwierząt to wolontariacka organizacja, stowarzyszenie, powstałe w 2010 roku w Słupsku. Wcześniej byliśmy delegaturą ogólnopolskiej organizacji o nazwie Straż dla Zwierząt. Jest to stowarzyszenie, które w zasadzie nic nie ma. Samochody - własne, umundurowanie - własne, paliwo do aut - za własne pieniądze, ryzyko w starciu z właścicielami psów - nikt nie ubezpiecza, leczenie zwierząt - za swoje, karmienie uratowanych - za swoje. Dotacje? Tyle co łaska. Czasem coś skapnie. Komuś otworzy się serce. Ale jak to bywa w podobnych sytuacjach - najważniejsza jest pasja i poczucie misji, ona może pokryć wiele niedostatków. Najtrudniejszym wyzwaniem jednak jest zawsze znalezienie nowych, bezpiecznych domów dla odratowanych zwierząt. Dlatego zwracamy się do wszystkich ludzi o dobrych sercach, którzy szukają przyjaciół i towarzyszy życia, aby zwracali się do nas z chęcią adopcji. Na bieżąco poszukujemy nowych domów dla zwierząt z interwencji, które często mają za sobą koszmarną przeszłość. Niestety na miejsca tych odratowanych zwierząt (głównie psów i kotów, które gościnnie znajdują schronienie w lecznicy doktora Baczyńskiego w Słupsku) czekają inne, które potrzebują pomocy. Dodatkowo nieuchronnie zbliża się okres mrozów, których większość z porzuconych zwierząt może nie przetrwać. Jest to okres świąt Bożego Narodzenia, ale niestety również czas, w którym tych niechcianych stworzeń przybywa pod naszą opiekę. Co roku zastanawiamy się, jak ludzie, którzy skazali swojego pupila na śmierć mogą później usiąść przy stole wigilijnym, dzielić się opłatkiem bez wyrzutów sumienia. Aż strach pomyśleć jak nieludzcy potrafią być ludzie!
Aukcja ma na celu zebranie funduszy na bieżące potrzeby zwierząt, czyli ich utrzymanie i leczenie. Co więcej, ostatni rok był dla nas bardzo pracowity, więc w klinice weterynaryjnej mamy spory dług do spłacenia.
Aktualnie opiekujemy się ponad 40 psami, które trzeba każdego dnia nakarmić, ogrzać, pielęgnować, co generuje niewyobrażalnie wielkie koszty. Wiele organizacji poradziłoby sobie z takimi wydatkami, aczkolwiek my jesteśmy stosunkowo młodym stowarzyszeniem (niecałe 2 lata pracy jako SOZ) i nie możemy jeszcze dostać 1% z podatku, nie mamy też żadnych, stałych dochodów i dotacji. Od prawie 4 lat (wcześniej pracowaliśmy jako delegatura Straży dla Zwierząt) utrzymujemy naszych podopiecznych z prywatnych pieniędzy członków.
Co więcej, jesteśmy w trakcie tworzenia swojej siedziby, a przy niej małego domu adopcyjnego - aktualnie psy znajdują schronienie w domach tymczasowych inspektorów i wolontariuszy oraz w klinice dr Andrzeja Baczyńskiego w Słupsku. Mamy także 5 kojców dla psów i wolierę dla kotów. Zaoszczędzone w zeszłym roku pieniądze wydaliśmy na piec, komin i inne mniejsze prace remontowe, aby zapewnić zwierzętom komfortowe warunki. Naszym obowiązkiem jest przystosowanie tego miejsca do warunków zimowych, aby psiaki znajdujące się pod naszą opieką nie zaznały chłodu, co także związane jest dużymi wydatkami. Ponadto marzymy, aby ten budynek stał się miejscem spotkań dla naszego licznego grona wolontariuszy, aby poczuli się w tym miejscu, jak w domu.
Dowody na to, że działamy (fragmenty artykułów):
1) Zabił 6 szczeniaków kijem bejsbolowym za 50 zł!
,, Słupska Straż Ochrony Zwierząt ujawniła kolejny przypadek zabójstwa zwierząt. We wsi Grąbkowo, w gminie Potęgowo, mężczyzna zatłukł kijem szczeniaki. Grozi mu do 2 lat więzienia.
Mężczyzna zabił psy na prośbę znajomej, która nie była w stanie zaopiekować się zwierzakami. Za "usługę" zapłaciła mu 50 zł. O alarmującym wydarzeniu Straż Ochrony Zwierząt została zawiadomiona przez mieszkańców wsi. - informuje Głos Pomorza.
- Psy zostały zatłuczone na podwórku przez oprawcę, który bezlitośnie okładał je kijem bejsbolowym - mówi Mariusz Nowicki, rzecznik prasowy Straży Ochrony Zwierząt w Słupsku. - Sekcja zwłok przeprowadzona w klinice doktora Andrzeja Baczyńskiego wykazała, że wszystkie szczeniaki miały m.in roztrzaskane czaszki a do tego połamane i powyrywane ze stawów kończyny i liczne obrażenia wewnętrzne. Na miejsce mordu zwierząt wezwano policję. - Sprawca został zatrzymany i przyznał się do czynu. Powiedział, że zrobił to dla pieniędzy. Był trzeźwy, nie kręcił i nie mataczył - mówi Robert Czerwiński, rzecznik prasowy słupskiej policji. - O tym, jaką poniesie karę, zdecyduje sąd. Będzie odpowiadał najprawdopodobniej za zabicie zwierząt ze szczególnym okrucieństwem, o którym mówi art. 35 Ustawy o ochronie zwierząt - mówi Czerwiński. - Nie wiadomo jeszcze, czy odpowie także kobieta, która zleciła zabicie zwierząt. Trwają czynności w tej sprawie - dodaje."
2) Trzy zabite psy
Trzy zabite psy znalazła dziś słupska Straż dla Zwierząt. Policja zatrzymała już mężczyznę, który może być sprawcą tego bestialstwa.
Jeden pies został odkopany w Głobinie. Dwa następne strażnicy wspólnie z policją znaleźli w pobliskim Kusowie.
O makabrycznym odkryciu powiadomił strażników jeden z mieszkańców Głobina, który wynajmował mieszkanie młodemu małżeństwu. Mężczyzna zastanawiał się, co stało się z psami, które wcześniej widywał na swojej posesji.
- Człowiek, który wynajmował mieszkanie miał go poinformować, że jednego psa powiesił i następnie zakopał na działce – mówi Renata Cieślik, komendant słupskiej Straży dla Zwierząt – Sprawdziliśmy to i rzeczywiście we wskazanym miejscu odkopaliśmy zabitego psa.
Na tym jednak nie koniec. Na miejsce wezwano policję, która natychmiast rozpoczęła poszukiwania oprawcy zwierząt. Podejrzanego mężczyznę znaleziono w pobliskim Kusowie.
Ten jednak nie przyznał się do zabicia psa w Głobinie i jako sprawcę wskazał człowieka, który powiadomił o całym zdarzeniu Straż dla Zwierząt.
Ku zdumieniu funkcjonariuszy i strażników podejrzany jednak przyznał się, że w Kusowie zakopał dwa inne psy. Tłumaczył, że nie mógł się już dłużej nimi zajmować i dwa około półroczne mieszańce zostały wcześniej uśpione przez weterynarza z Dębnicy Kaszubskiej.
Problem w tym, że ten rzekomy weterynarz nie ma uprawnień do wykonywania tego zawodu a tym bardziej to usypiania zwierząt – mówi Renata Cieślik.
Po odkopaniu dwóch kolejnych psów okazało się, że jeden z nich ma jeszcze na sobie świeże plamy krwi i obrażenia świadczące o brutalnym traktowaniu. Niewykluczone, że dogorywające zwierzę zostało zakopane kiedy jeszcze żyło.
Cała sprawa jest bardzo zawiła i pełna wątpliwości. Jak faktycznie doszło do makabrycznej zbrodni na niewinnych zwierzętach ustali policyjne śledztwo.
-Zatrzymaliśmy osobę, która prawdopodobnie jest odpowiedzialna za zabicie tych zwierząt. Będziemy ustalać jak dokładnie doszło do śmierci tych psów - Robert Czerwiński, po. Rzecznika słupskiej policji. – Jeśli okaże się że był to czyn popełniony ze szczególnym okrucieństwem zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt sprawcy grożą nawet dwa lata więzienia. Ciała zabitych zwierząt zostały przekazana do szczegółowych badań, które pozwolą ustalić przyczynę ich śmierci.
3) Sam zoperował psa brudnym nożem!
Jeden z mieszkańców Smołdzina wyciął ropień razem z całym płatem skóry i tkanką mięśniową bernardyna. Brudnym nożem. Na żywca. Pies konał cały we krwi. Na szczęście dochodzi do siebie w lecznicy.
Kiedy jedna z mieszkanek Smołdzina spacerowała ze swoim psem, na nieogrodzonej działce na krańcu wsi usłyszała przejmujący skowyt. Zobaczyła psa leżącego w budzie z olbrzymią raną. Duży bernardyn cały ociekał krwią. Kobieta powiadomiła Straż Ochrony Zwierząt. Jeszcze tego samego dnia pies został zoperowany i dochodzi do siebie w jednej ze słupskich klinik weterynaryjnych.
Okazało się, że prawdziwy właściciel psa przebywał zagranicą i powierzył opiekę nad psem swojemu teściowi, który niestety nie wywiązał się z umowy i skrzywdził zwierzę. Nacinał psu ropień, ale to nie dawało zamierzonych rezultatów, więc postanowił sam go zoperować. Okazało się to tragiczne w skutkach, bo pies przez wiele godzin męczył się z zainfekowaną raną.
Sprawa trafiła do prokuratury, a nieodpowiedzialny i okrutny mężczyzna odpowie za znęcanie się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem.
4) Dramat biednej suczki. O mało nie straciła życia
W Pęplinie pod Ustką znaleziono wyrzuconą suczkę. Psina o mało nie straciła życia.
Udało się ją uratować. Mieszkańcy Pęplina zawiadomili Straż Ochrony Zwierząt w Słupsku o błąkającej się suczce. Taki rudy kundelek średniej wielkości.
To było jakiś czas temu. Suczka, najprawdopodobniej wyrzucona z samochodu, biegała po wsi. Była bardzo nieufna. Nie dawała się złapać. Niektórzy ludzie przeganiali ją z obejścia - opowiada Renata Cieślik, szefowa SOZ. – Jeden z mieszkańców ją karmił. Mieliśmy nadzieję, że uda ją się jakoś złapać, gdy poda się jej do jedzenia środek uspokajający. Jednak suczka zniknęła. Wróciła do wsi po trzech dniach z wnykiem w brzuchu.Suczka bardzo cierpiała. Druciana pętla zacisnęła się wokół jej tułowia i przerżnęła tkanki. Udało ją się złapać, gdy weszła do stodoły. Była cała we krwi. Miała rozerwaną skórę, przecięte mięśnie. Te obrażenia wyglądały makabrycznie. Myśleliśmy, że nie przeżyje. Na szczęście suczka nie miała obrażeń wewnętrznych – mówi szefowa SOZ.
Operacja w klinice weterynaryjnej dr. Andrzeja Baczyńskiego trwała cztery i pół godziny. Powiodła się. Gdy psinka się obudziła, nabrała ufności. Wczoraj dała się nawet pogłaskać. Cały czas przyjmuje antybiotyki i jest opatrywana. Straż Ochrony Zwierząt apeluje do wszystkich, by informować o wszelkich przejawach kłusownictwa, które jest karalne.
Zastawianie sideł jest bardzo niebezpieczne dla ludzi i zwierząt. Dziecko, które samo idzie do lasu na jagody, w potrzasku może wykrwawić się na śmierć – zaznacza Renata Cieślik.
5)Chcieli zabić psa łopatą. Uratował go młody człowiek.
Wioskowy włóczęga, biszkoptowo-czarny, z długą sierścią okrywającą chude gnaty, przybłąkał się przed sklep w Redęcinie. Najpierw na swoje nieszczęście, ale w końcu na szczęście. W poniedziałek późnym wieczorem sklep tętnił jeszcze życiem. Kolejni mieszkańcy przychodzili po niezbędne sprawunki. Wśród swojaków był obcy. Przyjezdny, który tymczasowo zamieszkał we wsi. Młody człowiek o imieniu Łukasz.
Z jego relacji wynika, że informację o zdarzeniu kompletnie zlekceważył dyżurny słupskiej komendy policji, który – delikatnie mówiąc – posłał go do wszystkich świętych. Sytuacja zmieniła się wczoraj rano, gdy... zmienił się dyżurny. Ten bez problemu podał numer do Straży Ochrony Zwierząt.
Pomimo swojego zaawansowanego już wieku oraz złego stanu zdrowia, psiak znalazł nowych opiekunów, którym za dobre serce niezmiernie DZIĘKUJEMY!
6) Dramat koło Damnicy. Zastrzelono dwa psy i wyrzucono.
We wtorek koło Damnicy ktoś zastrzelił dwa duże psy i zostawił na pastwę losu. Wykrwawiły się na śmierć. Późnym popołudniem Straż Ochrony Zwierząt interweniowała w pobliżu Damnicy. – Dostaliśmy sygnał z policji, że ktoś wyrzucił z samochodu dwa psy. Jeden z nich zamarzł – mówiła Renata Cieślik, jadąc na interwencję z weterynarzem, doktorem Andrzejem Baczyńskim. Jednak na miejscu okazało się, że drugi pies też nie przeżył. – Psy leżały na polu obok szosy. Znalazł je kierowca autobusu. Pierwszy, wychudzony owczarek niemiecki, miał ranę na szyi. Wykrwawił się, a mróz zrobił swoje. Druga, dosyć zadbana suczka syberian husky, leżała z otwartym złamaniem tylnej łapy – relacjonuje Renata Cieślik. Po badaniu weterynaryjnym okazało się, że oba psy zostały zastrzelone.
Policja będzie szukała sprawców tego niecnego czynu.
7) Ten pies to sama skóra i kości.
Dwuletni mieszaniec Rocky był skrajnie wychudzony. Wczoraj funkcjonariusze słupskiej Straży Ochrony Zwierząt zabrali go od właścicieli. Być może dzięki temu będzie żył. Pies Rocky, którego wczoraj zabrano z gospodarstwa w Podwilczynie w gm. Dębnica Kaszubska, wygląda fatalnie. Jest bardzo chudy, łańcuch na szyi wżynał mu się w skórę, ma objawy świerzbu, jest zarobaczony. Całe dnie i noce jest przywiązany do łańcucha, z zimna trząsł się na mrozie. Jednak mimo cierpienia jest bardzo przyjazny, łasi się do każdego, sam podaje łapę, cieszy się, gdy ktoś przejawia nim zainteresowanie. – Większość psów w takim stanie jest agresywna – mówi Renata Cieślik, komendantka Straży Ochrony Zwierząt w Słupsku. – Ten jest wyjątkowy. Wygląda, jakby czekał, żebyśmy go zabrali. Rocky do piątku mieszkał w rozpadającej się, dziurawej budzie, całej pogryzionej. Tuż obok stały dwie inne budy, a właściwie stare rozpadające się szafki kuchenne. W jednej mieszkają dwa kundelki, które wolno biegają po podwórku. Wyglądają całkiem nieźle. W drugiej kolejny wychudzony psiak – Max. Jest bardzo głodny, w garnku zamiast wody – bryła lodu, którą nerwowo gryzie. To całe jego pożywienie. Renata Cieślik zdecydowała, że oba psy potrzebują pomocy, jednak zabiera do siebie Rocky'ego, bo jest w gorszym stanie niż Max, poza tym nie ma więcej miejsca w samochodzie. Córka właścicielki zobowiązała się lepiej dbać o Maksa, m.in. częściej i lepiej karmić oraz naprawić budę. Za dziesięć dni strażnicy mają wrócić i sprawdzić, jak się wywiązała z zobowiązania. Jeśli Max nadal będzie cierpiał, trafi pod opiekę specjalistów, a wobec właścicielki zostanie sporządzony wniosek do sądu o ukaranie za znęcanie się nad zwierzętami. Rocky po wyleczeniu i odkarmieniu zostanie wtedy przeznaczony do adopcji. Córka właścicielki zapewniała, że opiekują się wszystkimi psami, jednak sami nie mają pieniędzy na własne potrzeby. W maleńkim domku mieszka dziesięć osób razem z dwumiesięcznym niemowlakiem. Utrzymują się z jednego zasiłku i renty matki oraz dorywczej pracy w lesie. Po 10 dniach: warunki reszty psów się znacznie polepszyły. Rocky został przez nas doprowadzony do lepszego stanu i znaleźliśmy mu kochający dom! Okazał się być bardzo mądrym i posłusznym zwierzęciem!
Teraz Rocky wygląda tak:
8) ARES
Do tej pory mieszkał w Dębinie. Bez kojca czy budy. Bez miski z jedzeniem i wodą. Resztkami sił dowlókł się do sklepu, jakby szukał pomocy. Zauważyli go wczasowicze, którzy zaalarmowali Straż Ochrony Zwierząt. Ares ma pięć lat, ale wygląda jak stara, schorowana psina. Płakać się chce, jak patrzy komuś prosto w oczy. Ma tak schorowane stawy, że ledwie trzyma się na nogach. Jak to możliwe, że mieszkańcy nie zauważyli wcześniej jego cierpienia?
Mieszkał w szopie przy śmietniku, wciskając się między puste butelki i puszki. Latem i zimą, a z taką ciężką chorobą, jaką jest zwyrodnienie stawów, powinien być zabierany na noc do ciepłego domu.
Ma także zapalenie skóry. Gdy pogładzisz go po grzbiecie, masz całą garść pełną zmatowiałej, martwej sierści. Cierpi na zapalenie ucha środkowego oraz świerzb.
Lewą łapę ma całkiem niewładną, prawdopodobnie łapa nie będzie już nigdy całkowicie sprawna. Z niedożywienia – zapadnięte boki. Waży dwa razy mniej niż zdrowy owczarek niemiecki. Wyniki badania krwi wykazały, że pies ma anemię. Jest wycieńczony. Z łzami w oczach patrzyliśmy, jak rzuca się na jedzenie i wodę, jak gdyby nie był karmiony od tygodni. Niestety jego żołądek nie przyjmuje już normalnej karmy. Każda, nawet najmniejsza jej ilość, zostaje natychmiastowo zwrócona. Nawadniany jest kroplówką. Dlatego jesteśmy zmuszeni kupować mu specjalistyczną, dietetyczną karmę. Wszyscy wiemy, jak ogromny jest jej koszt…
Do tego dochodzą leki na schorowane stawy, leki wzmacniające, leki na chorą skórę, uszy, kontrolne badania krwi, RTG stawów, kroplówki, i to pewnie nie wszystko….. Każdy miłośnik zwierząt, wie o jakie sumy się rozchodzi. Jak dla organizacji, która utrzymuje się ze środków swoich członków i datków hojnych miłośników zwierząt, która nie ma żadnych dotacji, nie dostaje 1% podatku, są to OGROMNE pieniądze. Dlatego apelujemy do wszystkich, którym los Aresa nie jest obojętny o wpłacenie nawet najmniejszej sumy (każdy grosz może pomóc mu w powrocie do zdrowia!!!) na nasze konto lub osobiście do skarbonki w klinice dr Andrzeja Baczyńskiego przy ul. Armii Krajowej 29 w Słupsku. Potrzebne są także koce, aby pies nie marzł i specjalistyczna karma. Prosimy Was o pomoc, bo wiemy że zawsze w podbramkowej sytuacji, jak ta, gdy wyczerpują się nasze środki finansowe przeznaczane na leczenie, mogliśmy na Was liczyć. Mamy nadzieję, że i tym razem tak będzie!
Zapraszam na naszą stronę internetową, na której możecie znaleźć najważniejsze informacje o naszej działalności, a także zapoznać się z wstrząsającymi historiami naszych podopiecznych. Jest to jednak tylko fragment pracy, którą każdego dnia musimy wykonać, aby tym bezbronnym stworzeniom żyło się lepiej.
www.sozslupsk.pl
"Ciągle jeszcze istnieją wśród nas anioły.
Nie mają wprawdzie żadnych skrzydeł,
lecz ich serce jest bezpiecznym portem dla wszystkich zwierząt, które są w potrzebie.
Wyciągają ręce i proponują swoją pomoc."
Z góry dziękujemy wszystkim Allegrowiczom!