Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

Stanisław Terlecki Pele Zbigniew Boniek i ja NOWA

05-02-2014, 22:45
Aukcja w czasie sprawdzania nie była zakończona.
Cena kup teraz: 16.50 zł     
Użytkownik fhjubo
numer aukcji: 3921923709
Miejscowość Kraków
Wyświetleń: 4   
Koniec: 05-02-2014 22:49:20

Dodatkowe informacje:
Stan: Nowy
Okładka: miękka
Rok wydania (xxxx): 2006
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha

Autor: Stanisław Terlecki, Rafał Nahorny

Tytuł: Pele, Boniek i ja

Liczba Stron: 314

Wydawnictwo: Zysk i Sk-a, 2006

Stan: nowa 

 

Opis:

Ma rację Stasiek Terlecki pisząc, że gdybym wtedy był z nimi na Okęciu, to nie byłoby bandy czworga. Dlaczego? Bo... bylibyśmy wówczas w pięciu. Razem bowiem szczekaliśmy kiedyś na dziennikarzy, razem też wzięlibyśmy w obronę Józka Młynarczyka. Ale przede wszystkim razem z Terleckim zagraliśmy wiele wspaniałych meczów. Porównywany często do Roberta Gadochy, na murawie w niczym mu nie ustępował, a już poza boiskiem, pod wieloma względami, na przykład charakterem, z pewnością go przewyższał. Do dziś nie mogę odżałować nieobecności Staśka podczas argentyńskiego mundialu, na który zasłużył jak mało kto. Choćby znakomitym występem w eliminacjach przeciwko Portugalii w Porto. Był pewniakiem w kadrze Jacka Gmocha i gdyby nie kontuzja, zagrałby z nami... być może nawet o medal.
Zabrakło też Staśka cztery lata później w Hiszpanii. Wtedy jednak na przeszkodzie stanął jego wyjazd do USA. Zadarł z wiceprezesem PZPN i w efekcie... wyleciał Stasiek w Cosmos. Finansowo nie stracił, ale swego wielkiego talentu do końca rozwinąć nie mógł. Szkoda... Za to przygód przeżył co niemiara, więc nic dziwnego, że w końcu sięgnął po pióro.
Grzegorz Lato

Szczerze? Mógł być najlepszym polskim piłkarzem wszech czasów! Przesadzam? Może, ale gdyby pojechał na mistrzostwa świata do Argentyny, Hiszpanii i Meksyku, to z pewnością stałby się rewelacją tych turniejów. Większą niż Zbigniew Boniek. Sztuka drybingu była i pozostaje unikalna. A Stanisław Terlecki posiadł ją w stopniu nadzwyczajnym…
Terlecki żyje w legendzie – a to też coś wspaniałego. Zapewne ta książka przyczyni się do rozniecenia na nowo wielu historii. Zresztą wykraczających poza sport. I to też jej wielki walor. Gorąco polecam!
Roman Kołtoń