Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

Stanisław Sheybal fotografia, Kresy,Krzemieniec

12-07-2012, 4:18
Aukcja w czasie sprawdzania była zakończona.
Cena kup teraz: 19 zł     
Użytkownik ungern11
numer aukcji: 2441336498
Miejscowość Warszawa
Wyświetleń: 9   
Koniec: 02-07-2012 22:33:13

Dodatkowe informacje:
Stan: Używany
Okładka: miękka
Kondycja: bez śladów używania
Rodzaj: wspomnienia
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha

Autor: Stanisław Sheybal Tytuł: Wspomnienia 1[zasłonięte]891-19 Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie, Kraków 1985 Rok wydania: 1985 Wydanie: pierwsze Nakład: Treść: Ciekawe wspomnienia pochodzącego z Kresów Południowo-wschodnich artysty malarza oraz co najważniejsze cenionego artysty fotografa związanego z Krzemieńcem. O Autorze wspomnień: W okresie międzywojennym Krzemieniec stał się ważnym ośrodkiem rozwoju fotografii artystycznej. Świadczą o tym liczne wzmianki o udziale krzemienczan w ogólnopolskich wystawach zamieszczane w fachowej prasie fotograficznej. O rzeczywistym rozmiarze tej działalności można jednak jedynie domniemywać, gdyż nie zachowały się dokumenty. Nie ma też dotychczas na ten temat publikacji, ani nie są prowadzone systematyczne badania. Ignacy Płażewski w Dziejach polskiej fotografii poświęcił sporo uwagi Krzemieńcowi i to on potwierdził istnienie tego ośrodka fotografii na przedwojennej mapie Polski. Uważał, że żadnemu miastu nie udało się w tak krótkim czasie stać się dla swojej okolicy pulsującym ogniskiem kultury artystycznej, zwłaszcza w dziedzinie fotografii[1]. Jednym z twórców i animatorów działalności artystycznej w Krzemieńcu był Stanisław Sheybal. Według tradycji, rodzina Sheybala pochodziła z wyspy na zachodnim brzegu Szkocji o nazwie South Uist, gdzie spod góry o nazwie Sheval wywodziły się rodziny o podobnych nazwiskach, wszystkie oparte na sylabie „she"[2]. Na przełomie XVIII i XIX w. część rodziny emigrowała do krajów katolickich, między innymi do Czech - gdzie do dziś żyją jej potomkowie[3]. W pierwszej połowie XIX w. Jan Sheybal wyjechał do Galicji i osiadł w Kołomyi, gdzie ożenił się z Polką - Teresą Piasecką. Jan i Teresa mieli siedmioro dzieci, w tym Józefa (który w 1893 r. zmienił nazwisko na Sebald[4]) oraz Kazimierę[5] i Franciszka Ksawerego, który ożenił się z Wilhelminą Skibińską, pochodzącą z bogatej rodziny ziemiańskiej - po kądzieli spokrewnionej z wielkimi rodami ormiańskich ziemian Teodorowiczów i Abrahamowiczów. Rodzina Sheybalów[6] nie osiadła nigdzie na długo (zmieniali miejsce zamieszkania dziewięć razy w ciągu około dwudziestu lat), gdyż Franciszek Ksawery pełniąc funkcję komisarza rządowego wciąż był przenoszony służbowo[7]. Stanisław urodził się 9 lutego 1891 r. w Samborze. Maturę zdał w 1911 r. w Szkole Realnej w Tarnowie a potem wstąpił do Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Jednocześnie studiował matematykę i przedmioty pedagogiczne na Uniwersytecie Jagiellońskim. W 1914 r. wyjechał wraz z rodziną do Pragi, gdzie przez trzy semestry studiował w tamtejszej Akademii Sztuk Pięknych. W międzyczasie został powołany do armii austro-węgierskiej. Wiosną 1916 r. przeniesiono go do Serbii, zaś po roku oddelegowano do Szkoły Oficerskiej. Przeszedł kurs wojskowej kartografii i fotografii lotniczej w Wojskowym Instytucie Geograficznym w Wiedniu, a po jego ukończeniu przydzielono go do oddziału kartografii we Lwowie, skąd przeniesiony został z kolei do frontowego oddziału kartograficznego przy sztabie armii w Kosowie, następnie na Bukowinę i wreszcie do Włoch. Pod koniec wojny znalazł się w szpitalu we Lwowie, po wyjściu z którego wziął czynny udział w wojnie polsko-ukraińskiej 1918 r. (którą uważał za dziwaczne nieporozumienie), zaś jako podporucznik rezerwy brał też udział w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 r. W roku 1919 ożenił się z Bronisławą z Kotulów - urzędniczką bankową, później nauczycielką. Po zakończeniu działań wojennych wyjechał do Krakowa, a stamtąd do Zgierza, gdzie przyjął posadę nauczyciela rysunku w Państwowym Gimnazjum w Zgierzu. W roku 1927 przeniósł się do Krzemieńca[8]. Pracę fotograficzna S. Sheybal rozpoczął jako amator w wieku jedenastu lat, zaś w wieku lat trzynastu wykonał pierwszą gumę wielobarwną - wedle orzeczeń znawców (jak sam pisał we wspomnieniach) „wcale udaną". Przez cały czas pobytu w szkole prowadził uczniowskie kółka fotograficzne i kursy fotografowania. Podczas studiów w Krakowie mieszkał u swojego stryja, krakowskiego fotografa Józefa Sebalda. Pomagając mu pogłębiał i porządkował wiadomości i umiejętności fotograficzne. W latach 1[zasłonięte]914-19, podczas pobytu w Pradze zarobkował w dużym zakładzie fotograficznym Neumana, a także samodzielnie prowadził filie tego zakładu[9]. W latach 1936 - 1939 pełnił funkcję przewodniczącego Komisji Egzaminacyjnej dla zawodu fotografa w Izbie Rzemieślniczej Wołyńskiej. Po wejściu do Krzemieńca Armii Radzieckiej pracował jako nauczyciel przez 2 lata w Pełnej Polskiej Szkole Dziesięcioletniej. W czasie okupacji niemieckiej pozostał w Krzemieńcu gdzie wraz z Henrykiem Hermanowiczem przez kilkanaście miesięcy prowadził Zakład Fotograficzny „Sztuka". W 1942 r. na skutek prześladowań zmuszony był przejść nielegalnie do tak zwanej Gubernii[10]. Po przeniesieniu do Warszawy pracował w Zakładzie Fotograficznym Bieńkowskiego i Szporka (firma „BiS") oraz wykonywał prace dla kilku innych zakładów, wykorzystując swoje plastyczne i fotograficzne umiejętności do podrabiania dokumentów. W tym czasie złożył w Izbie Rzemieślniczej w Warszawie egzamin na mistrza zawodu fotograficznego. W stolicy przebywał aż do kapitulacji Powstania Warszawskiego. Po powstaniu wyjechał do Krakowa, gdzie w lutym 1945 r. powołany został do współpracy przy organizowaniu Wydziału Kultury Urzędu Wojewódzkiego Krakowskiego. W listopadzie 1946 r. przeniesiony został do Ministerstwa Kultury i Sztuki, gdzie pełnił funkcję wizytatora a następnie naczelnika Wydziału Szkolnictwa Plastycznego. W 1949 r. został mianowany profesorem Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Warszawie a potem w Łodzi. W 1951 r. odszedł w stan spoczynku. Pracował jednak nadal w Akademii Sztuk Plastycznych w Warszawie jako kontraktowy wykładowca oraz w Państwowym Liceum Sztuk Plastycznych w Warszawie jako kontraktowy nauczyciel a potem zastępca dyrektora. Gdy w 1920 r. reaktywowano po 88 latach[11] Liceum Krzemienieckie (Rozkazem Naczelnego Wodza Wojsk Polskich z 27 maja 1920 r.[12]), kierownictwo nad nim powierzone zostało dyrektorowi polskiego gimnazjum z Humania, doktorowi Markowi Piekarskiemu, poloniście, który zaangażował miedzy innymi większość kadry pedagogicznej[13]. Ostateczny kształt organizacyjno-prawny został nadany Liceum Rozporządzeniem Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej z 22 marca 1928 r.[14] Na jego mocy dla Liceum ustanowiono oddzielne kuratorium wyłączone spod władzy Kuratorium Wołyńskiego i podległe bezpośrednio Ministrowi Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Poza możliwością dowolnego dysponowania wygospodarowanymi dochodami otrzymało również dużą swobodę programową w dziedzinie nauczania. Przy Kuratorze Liceum Krzemienieckiego, który stał na czele Zarządu instytucji i zajmował się całokształtem jej działalności, urzędował Kierownik Pedagogiczny, któremu bezpośrednio podlegała cała działalność oświatowa i szkolna[15]. Gdy w 1927 r. ustąpił pierwszy kurator prof. M. Piekarski, wraz z nim odeszła znaczna część kadry nauczycielskiej. Właśnie ta zmiana wprowadziła Liceum Krzemienieckie w nową fazę rozwoju. Kuratorem został wówczas Juliusz Poniatowski,[16] który rozpoczął działania reformatorskie, między innymi kompletowanie kadry pedagogicznej, ludzi zdolnych do pracy w nowych warunkach. J. Poniatowski przejmując swoje obowiązki uznał różnorodność kompleksu licealnego, bliskie współżycie szkół różnego typu, zakładów wychowawczych, poczynań kulturalno-oświatowych, pozaszkolnych i warsztatów produkcyjnych - czyli to, co na samodzielne życie małej, a odrębnej społeczności licealnej się składało - za stwarzające zupełnie niepowszednie możliwości. Twierdził również, że tradycja szkoły jest jej szczególnym przywilejem, ale należy ją przekuć we współczesne formy działania. Rozumiał przez to przede wszystkim zwiększenie wpływu LK na życie społeczne poza szkołą (rodzące się środowisko kulturalne w Krzemieńcu). Obszerne pole oddziaływania na stan kultury miał, jego zdaniem, zarówno czynny udział licznego grona nauczycielskiego w różnych formach szerzenia oświaty pozaszkolnej, jak inicjatywa i pomoc zakładu w organizowaniu w Krzemieńcu i poza nim przejawów życia artystycznego i kulturalnego. Za cel uczelni uważał podstawową tendencję „epoki Czackiego", czyli bezpośrednie działanie ku zmianie rzeczywistości - oparte na aktywnej wobec życia postawie (obowiązującej całość instytucji, jak i przyjętej jako naczelna zasada wychowawcza)[17]. Jednym z nowo przyjętych przez Juliusza Poniatowskiego nauczycieli był S. Sheybal[18]. Został on, z dniem 1 września 1927 r. mianowany tymczasowym nauczycielem Państwowego Seminarium Nauczycielskiego w Krzemieńcu[19], zaś z dniem 1 stycznia 1929 r. stałym nauczycielem Szkół Średnich Ogólnokształcących i Seminarium Nauczycielskiego w Krzemieńcu[20]. S. Sheybal został zatrudniony jako nauczyciel rysunków w Liceum Krzemienieckim[21] i jednocześnie powierzono mu zorganizowanie i prowadzenie uczniowskiej pracowni fotograficznej[22]. Przybył on do Krzemieńca ze Zgierza, za namową Stanisława Dobrowolskiego (któremu został przedstawiony przez prof. Franciszka Hilczera) - dyrektora Seminarium Nauczycielskiego w Krzemieńcu.[23]. Podjęcie pracy w Krzemieńcu w 1927 r. okazało się przełomem w karierze S. Sheybala. Przede wszystkim dlatego, iż zajął się on tam fotografią artystyczną (którą od najmłodszych lat się interesował). Szkolna Pracownia Fotograficzna Liceum Krzemienieckiego, której był twórcą, powstała w 1928 r. jako jedna z kilku pracowni zorganizowanych przez Zarząd Liceum Krzemienieckiego[24]. Miała na celu udzielanie pomocy młodzieży szkół licealnych, pragnącej w praktyce zapoznać się z fotografią[25]. Założeniem podstawowym prowadzonej nauki fotografowania było rozwinięcie i pogłębienie u młodzieży zmysłu estetycznego. Uczono kompozycji obrazu oraz praktycznych zasad fotografii. Nowo nabyte umiejętności sprawdzane były w fotografowaniu zabytków miasta i okolicy, przyrody i charakterystycznego krajobrazu, przejawów życia młodzieży oraz pracy szkół LK, a także wydarzeń związanych z rozwojem miasta[26]. Ponieważ nikt w Krzemieńcu nie miał aktualnych informacji o tym, co działo się na świecie w tej dziedzinie, postanowiono zorganizować w 1929 r. Pierwszą Ogólnopolską Wystawę Fotografii Artystycznej. Obawy organizatorów wzbudzał fakt, że mały i nie dość znany Krzemieniec nie przyciągnie najwybitniejszych polskich fotografików. Jednak dzięki pomocy prof. Jana Bułhaka z Wilna i Jana Neumana ze Lwowa, udział asów fotografiki był liczny, a wystawa okazała się ogromnym sukcesem. Stała się ona początkiem rozwoju ruchu fotograficznego w Krzemieńcu. Działalność Pracowni wzbudziła żywe zainteresowanie społeczności krzemienieckiej, w związku z tym padł pomysł zorganizowania Towarzystwa Fotograficznego[27]. Powstało ono w październiku 1930 r. i liczyło początkowo około dwudziestu członków, zaś jego najliczniejszą i najaktywniejszą grupę stanowili pracownicy i nauczyciele Liceum Krzemienieckiego: A. Berger, Z. Celarski, L. Gronowski i E. Smerecki. Dzięki życzliwości Liceum Krzemienieckiego, Towarzystwo Fotograficzne ulokowało się w budynku licealnym - mieściło się w lokalu Pracowni Fotograficznej i ściśle z nią współdziałało, ale jego cele obejmowały znacznie szerszy zakres działania[28]. Jako malarza zawsze interesowały S. Sheybala problemy artystycznej kompozycji obrazu i zagadnienia realizacji tych problemów w dyscyplinie fotograficznej. Głównie frapowały go zagadnienia kolorystyczne, toteż czynił duże wysiłki rozwiązania tych zagadnień przede wszystkim drogą techniki gumowej. Wykonał około siedemdziesięciu gum wielobarwnych, często posługując się aż pięcioma kombinacjami negatywów i stosując często po kilkanaście naświetleń na emulsjach różnych gradacji i kolorów. Rezultaty tych prób (dalekie jak twierdził) od doskonałości, znalazły jednak przychylną ocenę w kraju i za granicą[29]. Technika gumowa wymaga rozbicia obrazu na kilka negatywów, najlepiej papierowych , osobnych na światła, cienie i na środek skali walorowej, a następnie zsumowanie tych odbitek w jednym obrazie. W chromianowo-gumowej emulsji światłoczułej jej gradacja, stopień ciemności (nasilenie walorowe) i barwa są całkowicie zależne od woli sporządzającego ją fotografa. Technika gumowa pozostawiała, jak twierdził, znacznie więcej swobody w realizowaniu inwencji twórczej artysty a także pozwala na realizację indywidualnych koncepcji kolorystycznych. S. Sheybal w okresie krzemienieckim (jako malarz o pewnym zasobie wiedzy teoretycznej i rozwiniętej wrażliwości w dziedzinie kolorystyki) dążył do rozwiązania świadomie stawianych sobie problemów, dotyczących harmonii, gam, kontrastów i akcentów barwnych, a także emocjonalnego wyrazu zestawu kolorystycznego, uzależnionego od charakteru danego tematu fotografii. Po latach przyznał, że żadna z wykonanych wówczas prac nie dała mu pełnego zadowolenia. Zapewne niesłusznie, gdyż w 1936 r. Królewskie Towarzystwo Fotograficzne w Londynie zaliczyło go w poczet dziesięciu najlepszych gumistów w skali światowej. Wystawa indywidualna S. Sheybala, która odbyła się w 1936 r. (znalazły się na niej gumy) doczekała się również pozytywnych recenzji wybitnego krytyka i znawcy fotografii artystycznej Jana Sunderlanda, i drugiej doskonałego fotografika Jana Neumana. S. Sheybal otrzymał wiele medali, nagród i wyróżnień, których wyliczenie z powodu utraty katalogów, dokumentów i notatek jest dziś niemożliwe do odtworzenia[30]. W latach pobytu w Krzemieńcu S. Sheybal oprócz klasycznej techniki bromosrebrowej stosował też inne techniki pozytywowe między innymi tonorozdzielczość[31], której zastosowanie odkrył w fotografowaniu nieba (za pomocą dwu zdjęć o różnej długości naświetlania). Z czasem metodę dwóch negatywów rozwinął i stosował przy fotografowaniu motywów o bardzo szerokiej rozpiętości walorów, jak na przykład widok przez okno, w którym pragnął uzyskać dobrze wypracowane wnętrze, czy też krajobraz zewnętrzny, silnie oświetlony, lub nocny motyw zaśnieżonej uliczki oświetlonej latarnią. Tam, gdzie rozpiętość walorów nie była zbyt wielka, stosował inne metody tonorozdzielcze. Sporządzał na przykład dwa a czasem trzy powiększone negatywy papierowe z dobrze wypracowanego jednego lub dwu diapozytywów, a z nich pokrywające się wzajemnie kopie stykowe. Wartość metody tonorozdzielczej widział raczej w możliwościach rozsunięcia skali walorowej ku jej krańcom aniżeli w graficznych efektach tej metody. Unikał zbyt ostrych rozgraniczeń płaszczyzn o różnych walorach, jak też nadmiernej ich ilości. W omawianym czasie uprawiał również inne techniki chromianowe, zwłaszcza pigment, bromolej i przetłok[32]. Dużo też pisał, a jego artykuły z dziedziny techniki, estetyki i propagandy fotografii ukazywały się w wielu czasopismach fachowych[33]. Henryk Hermanowicz[34], jego współpracownik, uważał go za duszę wszelkich poczynań fotograficznych i zyskiwania dla fotografii nowych adeptów, a potem wyprowadzenia ich na szersze przestrzenie twórczości. Wyjątkowo życzliwy stosunek S. Sheybala do młodzieży i dorosłych, swobodny sposób bycia i - można bez przesady powiedzieć - fantastyczny, nie urażający dowcip, zyskiwały mu zwolenników, chętnie popierających jego inicjatywy podejmowane w różnych potrzebach społecznych. Znakomity znawca przedmiotu wychowywał młodzież w zamiłowaniu i zrozumieniu dla sztuki, a między innymi również dla fotografii. H. Hermanowicz uważał, że działalność S. Sheybala dała polskiej fotografii wielkie korzyści i zasługuje na wyjątkowe uznanie[35]. Dość powiedzieć, że oceniając jego działanie w twórczości fotograficznej oraz prace pedagogiczną, piśmienniczą i propagandową, Kapituła Foto-Klubu Polskiego powołała go w szeregi swoich członków[36]. Czas pobytu w Krzemieńcu był dla Sheybala okresem najbardziej intensywnej pracy - dużo malował i brał udział w bujnym wówczas w Krzemieńcu ruchu muzycznym oraz we wszystkich poczynaniach społeczno-kulturalnych i oświatowych. Przede wszystkim absorbowała go zawodowa praca pedagogiczna nauczyciela wychowania plastycznego, a w późniejszych latach również metodyki nauczania rysunków, wiedzy o sztuce i geometrii wykreślnej. Uruchomił i prowadził również pracownię radiotechniczną, zorganizował chór uczniowski i orkiestrę symfoniczną, a także zbudował od podstaw i prowadził amatorską orkiestrę symfoniczną Zjednoczenia Organizacji Społecznych (ZOS). Jego działalność społeczna była wszechstronna - był głównym inicjatorem a także wieloletnim redaktorem naczelnym „Życia Krzemienieckiego", radnym miasta Krzemieńca (inicjatorem starań o wpisanie Krzemieńca na listę rezerwatów architektonicznych) a także organizatorem koncertów „Ormuzu" i jako przewodniczący sekcji artystycznej ZOS inicjatorem - jak napisał o nim S. Czarnocki - wszystkiego nieomal, co się w dziedzinie artystycznej działo w Krzemieńcu[37]. Szczególnie ważne były dla niego muzyczne i rysunkowe ogniska wakacyjne, w których tworzeniu czynnie uczestniczył[38]. Prace nad stworzeniem Muzycznych Ognisk Wakacyjnych (MOW) podjęło LK przy poparciu i pomocy Wydziału Kształcenia Nauczycieli Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w lipcu 1928 r. W ciągu roku szkolnego 1928/29 zostały przez LK opracowane zasady nowej instytucji i ujęte w formie statutu, który został zatwierdzony przez Ministerstwo i ogłoszony w Dzienniku Urzędowym z 15 lipca 1929 r. Statut ten stał się podstawą do rozpoczęcia działalności instytucji w wakacje 1929 r.[39] MOW miały na celu pogłębienie i rozszerzenie kultury muzycznej w kraju przez przygotowywanie uzdolnionych nauczycieli śpiewu i muzyki, kierowników chórów, dyrygentów orkiestr amatorskich i zespołów instrumentalnych, organizowanie konkursów, koncertów i odczytów muzycznych oraz prowadzenie poradni muzycznej[40]. Wśród instruktorów MOW wymienić można takie nazwiska jak: prof. Bronisław Rutkowski, prof. Kazimierz Sikorski, Tadeusz Ochlewski, Władysław Raczkowski czy Olgierd Straszyński. Pomysł stworzenia Wakacyjnych Ognisk Rysunkowych (ROW) powstał znacznie później, bo w 1935 r., gdy Krzemieniec był już ważnym ośrodkiem kultury artystycznej, w tym ruchu malarskiego. S. Sheybal wystąpił z projektem stworzenia w Krzemieńcu szkoły malarskiej, ale ostatecznie stanęło na powstaniu ROW, którego twórcami byli: Kazimierz Mitera i Emil Krcha. Ognisko zaczęło działać w 1936 r., zaś zajęcia prowadzili nie pedagodzy, a artyści: Władysław Lam, Jan Cybis, Jerzy Wolf, Czesław Rzepiński, Stanisław Szczepański, Hanna Rudzka-Cybisowa, Eustachy Wasilkowski, Emil Krcha. Od 1938 r. kurs odbywał się w Wiśniowcu. W sumie odbyły się tylko cztery zjazdy wakacyjne[41]. S. Sheybal angażował się w działalność ognisk (sam swój udział określał mianem skromnego) - prowadził pogadanki i ćwiczenia dotyczące wyrażania przestrzeni w obrazie, miał odczyty na tematy związane z zabytkową architekturą Krzemieńca i prowadził wykłady dotyczące zjawisk zachodzących w twórczości, oprowadzał wycieczki po mieście, a przede wszystkim chłonął atmosferę sztuki, jaka panowała w Krzemieńcu w okresie wakacyjnym[42]. W 1930 r. została zorganizowana w Warszawie indywidualna wystawa S. Sheybala (XIX indywidualna wystawa fotografiki artystycznej). Została ona przyjęta życzliwie i miała dobre recenzje. Było to zaledwie dwa lata po tym, jak S. Sheybal podjął się prowadzenia Szkolnej Pracowni Fotograficznej LK i gdy po ośmiu latach przerwy powrócił do fotografowania. W recenzji z tej wystawy Edward Lorenz napisał: „Nie da się zaprzeczyć, że we wszystkich obrazach S. Sheybala (...) jest coś pośredniego między fotografią a poezją. Każdy obraz posiada swój ład i swoją spoistość, autor ich ma wiele smaku i widzi wiele subtelności w odcieniach światła. S. Sheybal (...) daje motywy wybrane przez urodzonego liryka, wybornie odczute i z umiarem odtworzone. Krajobrazy jego mają pełnie powietrza, są przejrzyste w układzie, niebo w nich posiada zawsze dużo wyrazu i prawie zawsze ześrodkowuje na sobie całą uwagę widza (...). Artysta jest przepojony szczerym zachwytem dla piękna w przyrodzie, ujmuje wybornie właściwy punkt widzenia zarówno w krajobrazie otwartym, jak i w wycinkach pejzażowych, nie rozprasza się w szczegółach, a gdzie usunięcie ich było niemożliwe, łagodzi je przez częste używanie miękko rysujących soczewek. (...) Sumując wrażenia odniesione na wystawie, należy stwierdzić, że osiągnięte dotychczas wyniki pozwalają zaliczyć go do rzędu rzetelnych artystów fotografików, zapatrzonych w swój duchowy ideał piękna i nie dbających o przemijający efekt. Technika bromosrebrowa, w której niemal wszystkie obrazy wykonano, jest wysoko rozwinięta i daje w jego ręku wyborne efekty mroźnej zimy i molowo nastrojonych poematów, które zdają się najbardziej odpowiadać upodobaniu i rodzajowi jego twórczości S"[43]. Pisząc o tej recenzji w swych wspomnieniach S. Sheybal, z właściwym sobie poczuciem humoru i dystansem do siebie, podsumował: „A więc poeta. Subtelny liryk, idealista, nastrojowy romantyk. Można i tak"[44]. E. Lorenz zwrócił tez uwagę na ważny dla twórczości S. Sheybala element kompozycji krajobrazu jakim są obłoki: „Tak nastrojowo skomponowanych obłoków, chmur, mgieł i łuny wieczornej nie spotyka się zbyt często w polskiej fotografice"[45]. Sam artysta przyznawał, że zawsze uważał chmury za czynnik decydujący o wyrazie i nastroju fotografowanego krajobrazu. Od najmłodszych lat zaprzątał go problem jak technicznie rozwiązać niemożność fotografowania nieba wynikającą z tzw. barwoślepoty płyt i ich nadmiernej wrażliwości na promienie niebieskie. Przełomem okazało się wprowadzenie do powszechnego użycia płyt ortochromatycznych oraz żółtych i pomarańczowych filtrów. Okazało się to prawdziwym objawieniem dla artysty, który z zapałem zaczął fotografować obłoki, chmury i dramatyczne nawałnice. Starał się przy tym o harmonijna formalnie i ideową jedność nieba z tematycznymi elementami obrazu. Krajobrazy zyskały w ten sposób wyraz, a S. Sheybal opinię fotografa poety. Nastrojowe krajobrazy nie stanowiły jednak ani jedynej ani poważniejszej dziedziny jego pracy i zainteresowań. Robił również kompozycje figuralne, czasem tez fotomontaże z których był dumny i które często traktował jako specyficzne żarty. Jedną z jego najbardziej znanych prac tego rodzaju była „Legenda o Górze Królowej Bony" pokazująca lecącą na miotle czarownicę. Tą czarownicą był jeden z uczniów w matczynym szlafroku. Fotografia ta cieszyła się niebywałym powodzeniem i była wystawiana miedzy innymi w Stanach Zjednoczonych i w Japonii. S. Sheybal z rozbawieniem opowiadał, jak to otrzymał prośbę o zezwolenie na umieszczenie jej reprodukcji w jednym z fachowych pism medycznych. Jakież było jego zdziwienie, gdy jego praca znalazła się jako ilustracja artykułu „Czary i gusła w medycynie" [46]. S. Sheybal był człowiekiem wielu pasji i zainteresowań. W ciągu swojego długiego życia łączył z powodzeniem aktywność w wielu dziedzinach życia - w pracy społecznej i twórczości artystycznej. Gdy w 1937 r. zrezygnował z funkcji redaktora naczelnego „Życia Krzemienieckiego", S. Czarnocki (ostatni kurator LK) powiedział o nim tak: „(...) Nikt nigdy nie słyszał od Niego o jego przemęczeniu, tylko najbliżsi współpracownicy obserwowali jego częstotliwe, drobne kroki, którymi przemierzał krzemienieckie pagórki, aby załatwić sprawy redakcyjne i inne przy okazji, albo odwrotnie - inne i przy okazji redakcyjne. (...)"[47]. Aż trudno uwierzyć, że w tym drobnym ciele, kryło się tyle siły i energii. I tyle twórczej pasji, której owoców nie mamy szansy dziś podziwiać. Jego fotografie i obrazy a także większość dokumentów będących świadectwem życia i pracy pochłonęła II wojna światowa. To co pozostało w niewielkim stopniu pokazuje jego dorobek artystyczny. Po wojnie S. Sheybal oddał się przede wszystkim pracy pedagogicznej i metodyce wychowania plastycznego. Zniechęcony, nie mogąc pogodzić się z odgórnie narzucanymi ograniczeniami twórczości praktycznie przestał zarówno malować jak i fotografować. W ostatnich latach życia nie opuszczał prawie swojego warszawskiego mieszkania, w którym chętnie gościł przyjaciół a szczególnie swoich wychowanków. Zmarł w Warszawie w 1976 r. Stan: bardzo dobry Ilość stron: 308 oraz 29 zdjęć poza tekstem Widoczne na skanach cienie to przekłamanie skanera. Oprawa: kartonowa Uwaga!!! – Proszę Państwa o rozważną licytację, nie odwołuję ofert!!!!