Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

STAFF - WIELCY LUDZIE MICHAŁ ANIOŁ 1934

22-03-2015, 20:17
Aukcja w czasie sprawdzania była zakończona.
Cena kup teraz: 25 zł      Aktualna cena: 19.99 zł     
Użytkownik dicentium
numer aukcji: 5161084623
Miejscowość Kraków
Wyświetleń: 7   
Koniec: 22-03-2015 19:50:00
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha

POCZĄTKOWY FRAGMENT KSIĄŻKI:



Michał Anioł urodził się dnia 6 marca . 1475 roku, w Caprese, w Kasentyńskiem, nad rzeczką Singarną, w poniedziałek, cztery go¬dziny przed świtem, jako drugi z rzędu syn Lodovica di Buonarroti-Simoni. Matka jego, o lat dziesięć młodsza od męża, Francesca di Neri di Miniato del Sera, zmarła, jako dwu¬dziestosześcioletnia kobieta, w r. 1481, wy-djawszy na świat pięciu synów. Horoskop w dniu urodzin Michała Anioła, wskazujący „przyjęcie Merkura z Wenerą w domu Jo¬wisza", wróżył noworodkowi wielką przy¬szłość.
Rozmiłowany we wspaniałości Renesans uważał za konieczne dorobić genjuszowi sto¬sowne drzewo genealogiczne, wywodząc ród jego od hrabiów Canossy, doszukując się po¬krewieństwa jego nawet z domem cesarskim, w co Michał Anioł rad wierzył, pragnąc w ten sposób uświetnić niesławną swoją ro¬dzinę. W rzeczywistości pochodził z dawno

we Florencji osiadłych mieszczan. Przodko¬wie jego byli drobnymi bankierami i kup¬cami, piastując niejednokrotnie w zarządzie miasta poczestne urzędy.
Ojciec, Lodovico, posiadał, na spółkę ze swym bratem Franceskiem, małą posiadłość w Settigniano, przynoszącą bardzo skromne dochody. Był to człowiek ciasnego umysłu i przykrego charakteru. Chlubił się, że nigdy nie uprawiał żadnego rzemiosła. Był w spra¬wach świata wielce nieobrotny, jak zwykle ludzie uczciwi — mówi Varchi w swej mowie pogrzebowej na cześć Michała Anioła, Do¬chody swe łatał licho płatnemi posadami. W zimie roku 1474/5, był podestą w Chiusi i Caprese. Po upływie półrocznego urzędo¬wania wrócił Lodovico do Florencji, oddaw¬szy syna „na mamki" kobiecie, która była córką kamieniarza i za kamieniarza wyszła. Michał Anioł twierdził często żartem, że upo¬dobanie do marmuru i dłuta wypił z mle¬kiem swej karmicielki. .
Lodovico, który w roku 1485 ożenił się poraź drugi z Monną Lukrecją Ubaldini, mie¬szkał we Florencji w domu będącym własno¬ścią jego szwagra Filippa di Narduccio, far¬biarza. Gospodarstwo prowadził wspólnie ze starszym bratem Franceskiem, wekslarzem,

który wtrącał się do wszystkiego i niejedno¬krotnie dał się Michałowi Aniołowi we znaki. Przyszły artysta rósł wśród hałaśliwej gro¬mady braci, którzy, jak i ojciec, mieli do¬skwierać mu już przez całe życie. Wiecznie zrzędny, zachłanny, niezrównoważony Lodo-vico, gardzący dumnie „kamieniarstwem" syna, zmienił zdanie dopiero wtedy, gdy ta¬lent chłopca zaczął się opłacać. Wyciągał zeń co się dało. Nie ustępowali mu w łapczywości synowie. Michał Anioł w wielkiej ambicji rodzinnej pragnął „postawić braci na nogi", ci zaś, wyzyskując jego dobre serce, dopro¬wadzali go często do zniecierpliwienia i gnie¬wu. To dobre serce bowiem walczyło w nim z pewną małostkowością w sprawach pie¬niężnych, usprawiedliwioną wieczną troską i kłopotami o byt nie umiejącej się rządzić rodziny. Aczkolwiek Michał Anioł z czasem stał się człowiekiem bogatym i pozostawił nawet po śmierci pokaźny majątek w ziemi i domach, uskarżał się zawsze na ubóstwo. Nie myślał bowiem nigdy o sobie, odmawia¬jąc sobie najpierwszych potrzeb.
Piastował w duszy wzniosły ideał artysty, miał wysokie pojęcie o swem powołaniu; był arystokratą ducha, wierzył w swe hrabiow¬skie pochodzenie. Nie chciał więc dopuścić, by
i*

bracia jego byli chłopami i chodzili za płu¬giem. Wymagająca rodzina uważała to za pychę. Stąd tarcia wzajemne. Kochał ją jed¬nak po swojemu. Dowodem przejmujące strofy, któremi uczcił śmierć ojca w r. 1536. Z największą troską pielęgnował brata Buo-narrota, który w r. 1528 zmarł w jego ra¬mionach na cholerę. Miłość do niego prze¬niósł na jego syna Lionarda. Winą jego było, że z wysokich sfer ideału nie umiał schodzie na ziemię i przystosowywać się do małostko¬wej codzienności rodziny, całe życie sprag¬niony jej miłości.
Podrósłszy uczęszczał Michał Anioł do szkoły niejakiego Francesca da Urbino, który uczył gramatyki. Ale to mu nie wystarczało. Chłopak zaczął wcześnie lgnąć do sztuki. Przestawał chętnie z malarzami. Zaprzyjaź¬nił się z Franceskiem Granacci, uczniem Ghir-landaia. Towarzysz podsycał jego zapał arty¬styczny dostarczając mu rysunków. Zresztą cała Florencja była jednym ogromnym skarb¬cem dzieł sztuki. Kościoły i obrazy, pałace i posągi czarowały jego oczy i rozogniały wyobraźnię, każąc mu śnić o własnej sła-

wie i uwiecznieniu swego imienia w szeregu wielkich, świetnych nazwisk. Rodzina nie chciała słyszeć o tem, marząc dla niego o za¬szczytnym urzędzie. Ale nie pomogły gniewy, groźby i kije. Zawziętość Michała Anioła przełamała upór ojca, za którego zgodą dnia 1 kwietnia 1488 roku, wstąpił na trzyletnią naukę do pracowni Domenica Ghirłandaio.
Tam zaczął Michał Anioł kopiować sta¬rych mistrzów. Prace te budziły podziw oto¬czenia. Między innemi wykonał barwną ko¬pię --sztychu Martina da Hollanda (Schon-gauera) „Pokusa św. Antoniego", przyczem studja do demonów robił z natury, „przyglą¬dając się na targu ryb kształtom ich skrze!, oczu i innych części", — jak podaje Con-divi. Przedewszystkiem jednak nauczył się u mistrza swego, Ghirlandaia, techniki fre¬skowej, którą później miał tak niezrównanie zabłysnąć, tworząc sufit Kaplicy Sykstyń-skiej. Ghirłandaio poznał się na znakomitym talencie swego ucznia, który czynił tak świetne postępy, że podobno budził zazdrość w swym mistrzu.
Przed upływem trzechlecia wstępuje Mi¬chał Anioł do szkoły Bertolda di Giovanni. Lorenzo de' Medici i przodkowie jego nagro¬madzili w ogrodzie przy kościele San Marco

mnóstwo rzeźb antycznych, a nadzór nad niemi miał uczeń Donatella, Bertoldo, pod którego kierunkiem młodzi adepci oddawali się studjowaniu starożytności. .
W ogrodzie San Marco wysuwa się Mi¬chał Anioł talentem na czoło uczniów. Budzi ich zdumienie i zazdrość. W poczuciu swej wyższości nie umie powstrzymywać się nie¬kiedy od złośliwych uwag i docinków pod adresem nieudolnych towarzyszy. Kiedy pewnego razu gromadka bawiła w Kaplicy Brancaccich, w kościele Santa Maria deł Carmine, gdzie kopiowano freski Masaccia, niejaki Torrigiano, dotknięty uszczypliwym żartem Michała Anioła, uderzeniem pięści zmiażdżył mu kość nosową, oszpecając go na całe życie, co było wielkim ciosem dla ar¬tysty, widzącego w pięknie cielesnem odblask duszy i Boga.
Traf szczęśliwy sprawił, że Lorenzo Mag-nifico, zaszedłszy do ogrodu San Marco, zwrócił uwagę na Michała Anioła, który właśnie wykonał głowę Fauna. Książę po¬chwalił robotę, lecz zauważył żartem, że Faun, jakkolwiek jest starcem, posiada wszystkie zęby. Gdy Michał Anioł został sam, pozbawił swego starca jednego górnego zęba, przyczem wydrążył dziąsło tak, jakby ząb był

wyrwany z korzeniem. Gdy Lorenzo przybył nazajutrz, ujęty naiwną prostotą chłopca, wziął go w swoją opiekę. Wyciągnął stąd korzyść i ojciec Michała Anioła, gdyż otrzy¬mał urząd na komorze celnej, który przyno¬sił mu osiem skudów miesięcznie.
Książę pozwolił pupilowi zamieszkać w pałacu i dopuścił go do swego stołu, gdzie siadywali jego synowie, oraz poeci i uczeni, którymi otaczał się władca, sam filozof i po¬eta. Dwór ilorencki był ogniskiem najwyż¬szej kultury umysłowej. Stałymi gośćmi księ¬cia byli członkowie Akademji Platońskiej, jak Marsilio Ficino, Pico de la Mirandola, Gś-rolamo Benivieni, Angelo Poliziano. Ożywiał ich duch Grecji.
Towarzyszami Michała Anioła byli sy¬nowie księcia: dwudziestoletni Piero, na¬stępca Lorenza, wygnany niebawem po obję¬ciu władzy, Giovanni, późniejszy papież Leon A., oraz Giuliano, którego znamy z posągu Michała Anioła w Sacrestia Nuova.
Nauczycielem młodych książąt był An¬gelo Poliziano, znakomity poeta i uczony, który w towarzyskiem obcowaniu wtajemni¬czał Michała Anioła w świat antyku. Pod jego wpływem stworzył młody artysta pła¬skorzeźbę, mającą za przedmiot „Walkę Cen-

taurów". Daje w niej wyraz swemu umiło¬waniu nagości, gry mięśni, młodości i siły.
Na dworze Lorenza nauczył się łączyć swe gorące uwielbienie rzeźby antycznej z kultem idei platońskich, które gromadziły tam poetów i artystów na uroczych sympo-zjonach. Rozprawiano na nich o Erosie, jako wszystko poruszającej sile, o pięknie jako emanacji Boga, który jest jego idealną do¬skonałością, gdy ludzie duchowo i cieleśnie piękni są niejako cieniami swego Stwórcy. Kochać znaczyło dążyć do zjednoczenia z pięk¬nem doczesnem, by wraz z niem wznieść się do bezpożądliwego oglądania idei wieczystej.
Ale jednocześnie z tą czarującą artystów doktryną, odbijały się o mury Florencji i do¬chodziły Michała Anioła pełne porywającej namiętności i natchnionej wymowy groźby i potępienia, ciskane na świat radosny przez posępnego mnicha, przeora San Marco, Savo-narolę. Fanatyczny kaznodzieja gromił roz¬luźnienie obyczajów, wyklinał księcia i pa¬pieża, wzywał do pokuty i głosił rzeczpo¬spolitą ludową pod władzą króla, Jezusa Chrystusa. Postać nieprzejednanego proroka wstrząsnęła duszami patrycjuszów. Wpływ. jego jest ogromny. Habit przywdziewa Pico de la Mirandola, Poliziano każe się pocho-

wać jako Dominikanin, w kościele Savona-roli, San Miarco. Korzą się artyści: Botti-celli, Piero di Cosimo. Starszy brat artysty Lionardo (f 1491) wstępuje do klasztoru Dominikanów.
Z tych czasów pochodzi płaskorzeźba „Madonna przy schodach".
Michał Anioł młody, żyjący twórczo światem pogańskiego piękna, nie uległ na-razie głębiej wpływowi Savonaroli. Atoli ziarno jego kazań zapadło mu w duszę i kieł¬kowało w niej zwolna. Kiedyś wyda groźne owoce.
Buonarroti, syn Odrodzenia, wielbiciel piękna i sztuki, a zarazem w bojaźni bożej wychowany, z praojców wierny syn Kościoła, znalazłszy się między temi dwoma przeci¬wieństwami, między miłością Chrystusa i mi¬łością Apollina, przyjął je obie w głąb swej duszy i niesłychaną pracą ducha twórczego, starał się przez całe życie stopić je razem i objawić w nieśmiertelnej piękności. Pod¬jął wysiłek nadludzki, który zostawił wie¬czyste piętno rozterki na dziele, a rysę prze-bolesną w duszy tego potępieńca zawieszo¬nego beznadziejnie między dwoma wrogiemi biegunami, w daremnem pragnieniu pojedna¬nia piękna i miłości z pokutą i żądzą zba-

wienia. Uświadomi to sobie jednak tragicznie dopiero na starość.
W kwietniu roku 1492 umiera Lorenzo Wspaniały. Michał Anioł opuścił pałac i wró¬cił do domu. Następcą zgasłego księcia zo¬staje syn, „niedorzeczny", pyszny i kapryśny Piero. Na wezwanie jego wraca Michał Anioł do pałacu. Stosunek Piera do sztuki charak¬teryzuje fakt, że kiedy w r. 1494 spadł we Florencji wielki śnieg, książę polecił Micha¬łowi Aniołowi zbudować na podwórzu pała-cowem posąg ze śniegu, czego Michał Anioł podjął się, niestety! Nowy władca nie był mecenasem, nie był politykiem, nie był rycerzem, choć czasy właśnie wymagały twardej i orężnej ręki. Niezadowolone z rzą¬dów medycejskich żywioły dźwignęły bun¬townicze głowy. Od strony Francji groził na¬jazd Karola VIII. Skrzydlate wieści podnie¬ciły zapał ludu do czynu.
Michał Anioł znów powrócił do domu. Pracował nad „Herkulesem", który zaginął i nad krucyfiksem dla ołtarza w San Spirito. Przeor tego kościoła dał młodemu artyście do dyspozycji pokój i pozwolił dokonywać

sekcji na zwłokach z kostnicy znajdującej się przy kościele szpitalnym. Wgłębiając się w tajemnice ciała ludzkiego, został Michał Anioł najznakomitszym anatomem swych czasów.
Niepewna atmosfera, w jakiej żył młody artysta, przyprawiła go o rozstrój du¬chowy, wzmagając nieokreślony, tajemniczy niepokój. Halucynacje, urojenia chorobliwej wyobraźni kazały mu drżeć o swe życie i po¬zbawiały go męskiej odwagi.
Przebywający na dworze Piera lutnista Cardiere, zaprzyjaźniony z Michałem Anio¬łem, zwierzył się artyście, że zjawił mu się we śnie zmarły Lorenzo Magnifico w czarnej, podartej szacie, przez którą przeświecała na¬gość i polecił mu zawiadomić Piera, iż zo¬stanie wygnany z ojczyzny i nie powróci do niej już nigdy. Michał Anioł kazał mu do¬nieść o tem księciu. Po kilku dniach spotkał znowu przerażonego lutnistę, który oświad¬czył, iż Lorenzo zjawił mu się poraź drugi i w gniewie wymierzył mu policzek za karę, iz nie spełnił rozkazu. Michał Anioł zgromił go za nieposłuszeństwo i Cardiere udał się do Careggi, willi Medyceuszów pod Floren¬cją gdzie przebywał Piero. Napotkanemu w drodze księciu opowiedział lutnista swój

sen, lecz książę z całym orszakiem wyśmiał go, towarzyszący zaś Pierowi kanclerz Bib-biena, nazwał głośno muzyka warjatem, twierdząc, że zmarły byłby się raczej ukazał synowi, którego kochał, niż marnemu lut¬niście. Odprawiony z drwinami Cardiere za¬wiadomił o wszystkiem Michała Anioła, który, przekonany o grożącem niechybnie nie¬bezpieczeństwie, w panicznym strachu uciekł z Florencji. Ten nieopanowany strach miał jeszcze kilkakrotnie nawiedzać wielkiego ar¬tystę.
Michał Anioł ruszył do Wenecji, aby wkrótce przenieść się do Bolonji.
Za czasów Giovanni'ego Bentivoglio ist¬niało tam prawo, że każdemu przybyłemu do miasta cudzoziemcowi wyciskano na paznok¬ciu dużego palca pieczęć z czerwonego laku. Nie wiedzący o tem Michał Anioł, wjechaw¬szy bez pieczęci, został zaprowadzony do urzędu cłowego i skazany na pięćdziesiąt li-rów kary. Nie miał jednak pieniędzy. Zauwa¬żył go pan Gianfrancesco Aldovrandi, czło¬nek Rady Szesnastu i dowiedziawszy się, że zatrzymany podróżny jest rzeźbiarzem, kazał go uwolnić i zaprosił do swego domu. Wy¬soce cenił swego gościa i rozkoszował się jego talentem, każąc mu wieczorami czytać

Dantego, Petrarkę, a czasem Boccaccia, za¬nim udał się na spoczynek. Michał Anioł wykonał z polecenia Aldovrandiego postaci świętych Petronjusza i Prokulusa, oraz po¬sążek trzymającego lichtarz anioła, dla gro¬bowca św. Dominika. Prace te, w których znać wpływy Jacopa delia Ouercia, nie wy¬chodzą poza przeciętność dobrych robót za¬robkowych.
Kiedy Michał Anioł wrócił wiosną 1495 roku do Florencji, zastał u władzy partję re¬publikańską Savonaroli. Artysta trzyma się zdała od walk i namiętności stronnictw. Od¬daje się wyłącznie sztuce. Lorenzo di Pier-francesco, członek bocznej linji Medyce-uszów, który wrócił z Francuzami do Flo¬rencji i przyłączył się do partji Savonaroli, zamówił u Michała Anioła posąg młodzień¬czego Jana Chrzciciela, o którym dziś nic pewnego nie wiemy. Drugim utworem tych czasów jest Śpiący Kupidyn, któremu arty¬sta pośrednio zawdzięczał swą podróż do Rzymu. Kiedy bowiem Lorenzo di Pierfran-cesco ujrzał tę rzeźbę, namówił Michała Anioła, by sztucznie nadał jej wygląd wyko-

paliska. Istotnie pośrednik, niejaki Baldas-sare, sprzedał Kupidyna kardynałowi z San GiorgiOj Raffaelowi Riario, jako antyk za dwieście dukatów, jednak artyście przesłał do Florencji tylko trzydzieści. Kiedy rzecz się wydała i wyszła na jaw niewinność rzeźbia¬rza, Michał Anioł wyjechał dla wyjaśnienia sprawy do Rzymu, gdzie stanął 25 czerwca 1496 roku.
W Wiecznem Mieście, pełnem zabytków antycznych, mniej zajmowały go ruiny wiel¬kiej starożytności, niż dzieła klasycznej sztu¬ki plastycznej. Obracał się w kołach bogatych kolekcjonerów, których zainteresowania wy¬czerpywała żyłka archeologiczna, pozosta¬wiając ich obojętnymi na twórczość współ¬czesną. Namiętnym zbieraczem rzeźby staro¬żytnej był też kardynał San Giorgio, który talentowi Michała Anioła nie stworzył pola do działania, zawodząc nadzieje artysty. Me¬cenasa znalazł młody rzeźbiarz w Jacopie Galii, dla którego stworzył Kupidyna i Bak-chusa. Pierwsza rzeźba zginęła, druga znaj¬duje się w florenckiem Bargello.
Zbliżywszy się dzięki Jacopowi Galii do

kół watykańskich, otrzymał Michał Anioł za¬mówienie, które dało mu sposobność stwo¬rzyć jedno z największych arcydzieł sztuki religijnej. Kardynał francuski i poseł Ka¬rola VIII, opat z Saint Denis, Jean de la Grolaye de Viłliers, zamówił dla kaplicy, świętej Petronilli w bazylice świętego Piotra, zwanej kaplicą królów francuskich, grupę Pięta. Dnia 26 sierpnia 1498, Jacopo Galii podpisał w imieniu Michała Anioła kontrakt zapewniający artyście 450 dukatów. Umowę opatrzył dopiskiem, że „praca ta będzie naj-piękniejszem dziełem marmurowem w Rzy¬mie i lepszego nie stworzy żaden artysta współczesny." Michał Anioł nie zawiódł po¬kładanych w nim nadziei.
Pięta tchnie przejmującą głębią uczucia i wzniosłością najczystszej myśli. Znalazło w niej wyraz religijne podglebie duszy Mi¬chała Anioła. Głos płomiennego Savonaroli, nie przeszedł w duszy jego bez śladu, a jego męczeńska śmierć wstrząsnęła nim niewąt¬pliwie.
Grupa w kaplicy kościoła świętego Pio¬tra ustawiona jest w złem świetle. Zeszpecono ją barokowemi ozdobami: krzyżem, podtrzy-mującemi koronę aniołkami i aureolą nad głową Chrystusa. Lecz bije z niej blask nie-

ziemskiej boleści i bezgranicznego smutku. Piękna twarz Matki, o spuszczonych powie¬kach i zwartych niemo ustach, przemawia samotną rezygnacją bez łzy. Martwe ciało Syna z opadłą wtył głową, opuszczoną prawą ręką i owisłemi bezwładnie nogami, zastygło co dopiero, po okrutnem konaniu, w śmier¬telnym spokoju. Uderza młode oblicze Ma¬donny. W rozmowie z Condivim tłumaczy je Michał Anioł tem, że „czyste kobiety za¬chowują większą świeżość od tych, które są skalane. O ileż więcej Dziewica, nietknięta nigdy najmniejszem pożądaniem zmysłowem, które mogło skazić jej ciało. Co więcej, taka świeżość i kwietnianośe młodości, pozatem, że zachowuje się w sposób naturalny, jest powołana zrządzeniem boskiem do świad¬czenia wobec świata o dziewictwie i wiecz¬nej czystości Matki".
Nie mogąc zdobyć dostępu do obojętnego dla jego sztuki papieża Aleksandra VI, opuszcza Michał Anioł w lecie roku 1501 Rzym i staje 19 czerwca w swem mieście rodzinnem.
We Florencji tymczasem namiętności

polityczne uciszyły się. Wielka rada, powo¬łana do życia przez Savonarolę, rządziła gminą, na której czele stanął w roku 1502 pierwszy dożywotni gonfaloniere, Piero So-
derini.
Za pośrednictwem Jacopa Galii zawiera Michał Anioł z kardynałem Piccolomini, pó¬źniejszym papieżem Piusem III, kontrakt, na mocy którego miał dla kaplicy Piccolominich w Sienie wykonać piętnaście małych figur, w przeciągu trzech lat, za sumę 500 duka¬tów. Uniosła go, poraź pierwszy, niepohamo¬wana ambicja i nieobliczalność tempera¬mentu, która będzie kiedyś źródłem tra¬gicznych konfliktów i niepowetowanych klęsk w jego życiu twórczem. Mierzył siły na zamiary. Gdyby posiadał ramiona Briareu-sza nie mógłby podołać uciążliwości tego przedsięwzięcia. Zwłaszcza, że zarówno te-^ raz, jak później, nie dopuszczał współpra¬cowników. W nienasyconej żądzy sławy chciał wszystko wykonywać sam. Ale go¬rączka niebawem opadła, przyszło otrzeźwie¬nie, a z niem zniechęcenie. Robota postępo¬wała opornie. Kontrakt odnowiono ze spad¬kobiercami Piusa III, 15 września 1504, z któ¬rego dowiadujemy się o ukończeniu — poza zaczętym przez , Torrigiana św. Francisz-

kieiri — posągów świętego Piotra, Pawła, Piusa i Grzegorza. Dzieła te, jakby pod wpły¬wem zniechęcenia, cechuje dziwna przecięt¬ność. Michał Anioł nigdy nie wykonał tego zamówienia. Do późnych lat gryzł się tem i czynił sobie gorzkie wyrzuty.
Wpoprzek zamierzeniom jego stanęła u samego początku myśl inna, która pochło¬nęła go całkowicie!


WIELKOŚĆ 19,5X13,5CM,TWARDA OKŁADKA,LICZY 161 STRON+4 ILUSTRACJE.

STAN :OKŁADKA DB- /ŚLAD PO KORNIKU NA TYLNEJ WEWN.OKŁADCE/,STRONY SĄ POŻÓŁKŁE,POZA TYM STAN W ŚRODKU DB .

KOSZT WYSYŁKI WYNOSI 10 ZŁ - PŁATNE PRZELEWEM / KOSZT ZRYCZAŁTOWANY NA TERENIE POLSKI,BEZ WZGLĘDU NA WAGĘ,ROZMIAR I ILOŚĆ KSIĄŻEK - PRZESYŁKA POLECONA EKONOMICZNA + KOPERTA BĄBELKOWA.W PRZYPADKU PRZESYŁKI POLECONEJ PRIORYTETOWEJ PROSZĘ O DOPŁATĘ W WYSOKOŚCI 3ZŁ.KOSZT PRZESYŁKI ZAGRANICZNEJ ZGODNY Z CENNIKIEM POCZTY POLSKIEJ / .

WYDAWNICTWO PWKS LWÓW 1934.

INFORMACJE DOTYCZĄCE REALIZACJI AUKCJI,NR KONTA BANKOWEGO ITP.ZNAJDUJĄ SIĘ NA STRONIE "O MNIE" ORAZ DOŁĄCZONE SĄ DO POWIADOMIENIA O WYGRANIU AUKCJI.

PRZED ZŁOŻENIEM OFERTY KUPNA PROSZĘ ZAPOZNAĆ SIĘ Z WARUNKAMI SPRZEDAŻY PRZEDSTAWIONYMI NA STRONIE "O MNIE"

NIE ODWOŁUJĘ OFERT KUPNA!!!

ZOBACZ INNE MOJE AUKCJE

ZOBACZ STRONĘ O MNIE