Płyta IDEALNA !!! Nowa, nieużywana, nieskazitelna. Bez najmniejszych wad, bez najmniejszych rys, bez zagnieceń poligrafii, bez
jakichkowlwiek odcisków palców na poligrafii bądź krążku.
Egzemplarz mega kolekcjonerski. Edycja – plastikowe etui.
Etui bez rys. Folia z paskiem samoprzylepnym.
No One Ever Works Alone
Wydawca: OkkaDisk, 2004 Symbol: OD12053 Nośnik: CD
--------------------------------------------------------------------------------
Wykonawcy:
Mats Gustafsson - tenor & bariton sax Ken Vandermark - b-flat-clarinet, tenor & bariton sax Peter Brötzmann - a-clarinet, tarogato, alto & tenor sax, bass sax
-------------------------------------------------------------------------------- Utwory:
1. Elements Of Refusal [10:50] 2. Trees After A Fire [13:16] 3. Broken Hymn [10:30] 4. Death Can Only Kill Me Once [14:51] 5. Hammer Requiem [06:02] 6. Blessed Assurance, Uninsured [08:42] 7. No One Ever Works Alone [02:46]
Sonore - No One Ever Works Alone
Nie pierwsze to spotkanie trójki improwizatorów – wszyscy są muzykami w Peter Brötzmann Chicago Octet / Tentet – pierwsze
jednak w tak ograniczonym gronie. Trzech muzyków, tylko trzy (solowe) instrumenty dęte równocześnie, brak sekcji
rytmicznej (chociaż czasem tę rolę pełni klarnet basowy Vandermarka). Brak, którego niesłychać, którego się zupełnie nie
odczuwa. Jak wielkiej precyzji i skupienia taka gra wymaga? Jaki poziom wzajemnego zrozumienia trzeba osiągnąć?
Każdy, kto, znając w pewnym choć stopniu dokonania tej trójki, sięgnie po to nagranie, nie będzie zaskoczony – jest tu
wszak miejsce na jeden ciągły, nieokiełznany, energetyczny ryk i furię, w którym muzyk przez ustnik saksofonu wyciska z
siebie nie tylko całą nagromadzoną energię. Ale jest też coś oprócz tego. Muzyka niekiedy balansuje szmerem na granicy
ciszy, by z tych szmerów i szeptów podniósł się "brudny" i rozedrgany głos saksofonu. Brötzmann nie jest muzykiem idącym
na jakiekolwiek kompromisy, ale gdy uznaje on kogoś za partnera podporządkowuje się, kiedy ten kieruje narrację w całkiem
inne rejony. Znamy to z dokonań choćby Peter Brötzmann Chicago Octet/Tentet. Tutaj świadczy o tym także to, iż cała
trójka podpisała się pod wszystkimi kompozycjami zamieszczonymi na tej płycie. No i tu pojawia się kolejna zagadka –
improwizacje to czy kompozycje? Moim zdaniem – zdecydowanie kompozycje, chociaż pozostawiające olbrzymie partie, które
muzycy zapełniają w "chwili"; które improwizują. Niektóre nie budzą najmniejszych wątpliwości – "Broken Hymn" czy
swingujące i "hymniczne" równocześnie (chociaż i po "brötzmanowsku" rozwrzeszczane) "Blessed Assurance, Uninsured" mają
proste, melodyjne tematy do których muzycy cyklicznie powracają. W innych utworach świadczy o tym niezwykle zróżnicowana
struktura kompozycji – tak jest chociażby w przypadku otwierającego płytę utworu "Elements of Refusal". A że mamy co do
tego wątpliwości? Że myślimy, iż wszystko jest tu "free", powstaje teraz i tylko teraz? Zapytany o to przez Andrzeja
Grabowskiego w Krakowie Vandermark powiedział: "widzisz ile my musimy pracować, abyście wy mogli tak pomyśleć?"
Na mnie ta płyta zrobiła wrażenie obcowania ze sztuką w czystej formie, a także, mimo iż wiem, ile trudu, pracy, prób i
poświęceń taki projekt muzyków kosztuje, obecności przy akcie stworzenia, narodzin czegoś niezwykłego i jednorazowego. A
czy może być dla słuchacza większe wtajemniczenie i satysfakcja?