Oto, proszę Państwa, rewolwer w systemie Remingtona produkcji zacnej firmy Uberti. Kaliber .44, lufa 8", czyli "złoty standard strzelectwa czarnoprochowego".
Rok produkcji 1976 (kod AB). Na szkielecie, bębnie i lufie numery seryjne, wszystkie zgodne. Pod lufą wybite -WIKE-. Szczelina bęben/lufa 0,2 mm, czyli ni mała, ni duża – zwyczajna. Technicznie bez zarzutu, kominki w porządku, żadnych śladów "pstrykania" na sucho. Ślady używania wyraźne, acz nieprzesadne. Oksyda wyrobiona tam, gdzie się wyrabia, w tym przypadku na pobojczyku w części dopychającej kulę, bardzo delikatne ślady przy wylocie lufy i krawędzi bębna. Delikatne, czyli nierzucające się w oczy, dotrzegalne przy świadomej koncentracji na nich. Delikatnie zarysowana rysa obwiedniowa. Przewód lufy bez zarzutu, czysty, ogólnie, żadnych śladów korozji. Wygląda więc na używany, ale zgodnie z przeznaczeniem.
Charakterystycznego w tej sztuce broni są dwie rzeczy, stojące w wyraźnym kontraście. "Plus ujemny", cytując Klasyka, to okładziny rękojeści. Mają kilka ubić, chyba więcej, niż powinny mieć. Nie wiem, czy rewolweru używał jakiś Edward Nożycoręki, w każdym razie, te okładziny mnie samemu niezbyt się podobają.
"Plusem dodatnim" zaś jest mechanika. Broń chodzi bardzo precyzyjnie i miękko, jakby była tuningowana. Spust zwalnia się bardzo delikatnie, jak w broni sportowej. Wnikliwe oko dostrzeże lekko nietypowy profil muszki, ale oksyda na niej jest w porządku. Więc – jeśli była modyfikowana, to przez rusznikarza.
Jest to porządna sztuka broni. Jak to mówił Buffalo Bill Cody, "it never failed me", i to stwierdzenie dziwnym trafem brzmi mi w głowie, gdy biorę go do ręki. Myślę, że będzie dobrze służył mojemu następcy, jak dobrze służył dotąd. Polecam!
UWAGA. Urządzenie to, zgodnie z aktualną Ustawą o broni i amunicji nie wymaga pozwolenia, natomiast wymaga pełnoletności nabywcy. Będę więc prosił o przedstawienie mi dowodu osobistego zgodnego z danymi użytkownika Allegro. Prosił absolutnie kategorycznie.