Pierwsze skojarzenia z All Bandits były aż nadto oczywiste, do czego przyczyniło się zapewne obsługiwanie mikrofonu przez tego samego wokalistę. Po kilku przesłuchaniach może bym już repertuaru obu grup nie pomylił, ale specjalnych różnic stylistycznych między nimi nadal nie widzę. Niby wszystko fajnie, ale jak na mój gust muzycznie trochę zbyt monotonnie. Nie oczekiwałem jakichś fajerwerków z wodotryskiem, ale poszczególne numery bardziej jednak wyróżniają teksty niż muzyka. Duża część tych pierwszych wydaje się być inspirowana twórczością śp. gupy The Bill, która dekadę temu też lubiła sobie pośpiewać o rozmaitych seksualnych odchyłach z jednej i o tym, że ogólnie jest przejeb... z drugiej strony. Nie jest to zarzut, bo tematy tak samo dobre jak każde inne, tylko że w przypadku zespołów poruszających się tylko między tymi dwoma biegunami łatwo dostać „łatę”, która jest później nie do zdarcia. Zdjęcia kapeli (mikroskopijnej wielkości) sugerują, że wesołe z Rewizji chłopaki, więc jeśli ich to bawi to czemu nie. (Andrzej Kuspiel)