Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

RAUL FUENTES Y TORREJON - YAGRUMA

01-12-2014, 19:31
Aukcja w czasie sprawdzania była zakończona.
Cena kup teraz: 10 zł     
Użytkownik wesolykaletnik
numer aukcji: 4758632222
Miejscowość Warszawa
Wyświetleń: 1   
Koniec: 01-12-2014, 19:24

Dodatkowe informacje:
Stan: Używany
Okładka: miękka z obwolutą
Rok wydania (xxxx): 1989

info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha

RAUL FUENTES Y TORREJON

 YAGRUMA

WYDAWNICTWO MON

WARSZAWA 1989

195 x 125

str.293

stan db

Był jednym z tych, bez których historia byłaby nudna. Długo szukałem odpowiedzi na pytanie: dlaczego pakował się w najniebezpieczniejsze awantury, wojny, konspiracje - żadnych nie czerpiąc z nich korzyści; dlaczego narażał się ludziom pojedynczym i całym organizacjom, do końca nie zbaczając z raz obranej drogi... Ktoś go kiedyś porównał do Don Kichota, on sam raz napomknął o Rosynancie i Dulcynei... To nie jest chwyt reklamowy, co powiem, to fakt: siedząc w Bibliotece Narodowej kraju, któremu oddał trzydzieści lat swego burzliwego życia, trafiłem na wyznanie pani Conchity Menendez - i wszystko stało się jasne. Conchita, śliczna Kreolka, z którą odbył tylko jedną przypadkową podróż statkiem z Key West do Caiberién i w której zadurzył się "od pierwszego wejrzenia", opisała mu narastający dramat swego kraju, swojej boskiej wyspy, podczas gdy on udawał się tam po spokój, pracę i azyl, uchodząc z burz amerykańskiej wojny secesyjnej... Wysłuchawszy jej - ten niepozorny romantyk dał słowo honoru, że nie spocznie, dopóki tej najpiękniejszej - wedle Kolumba - wyspy globu nie uwolni... Liczył sobie wówczas lat dwadzieścia dwa, trzy... Wszystkie później spotykane kobiety były dlań Conchitami - I, II, III, bo temperament miał bujny... Generał, minister, kandydat na prezydenta, szaleniec boży i namiętny kochanek, człowiek-legenda. Poznałem go prawie osiemdziesiąt lat po jego śmierci. Poszedłem jego tropami... 

"Tylko ten, kto przeżył tornado (...) potrafi sobie wyobrazić, co sprawił jeden świst latiago i owa pierwsza strużka krwi z ramienia starej niewolnicy. Tłum runął jak fala, jak lawa z nagle obudzonego wulkanu, ogarnął konie mayorales i obalił je razem z nimi, i zadeptał bosymi piętami wszystkich prócz jednego, którego koń wspiął się nad skłębione głowy i opadł tratując kopytami dwie kobiety i dwoje dzieci i wyrwał z ciżby jak postrzelony, gdy twarde pięty czarnych wygniatały oczy i kiszki, i mózg z czaszek znienawidzonych oprawców; pan Vasto skoczył do domu po karabin, pani Vasto upadła potrącona przez służbę domową; buchnęły języki ognia i w tumulcie ujrzał Karol tylko płomienne oczy smukłego tancerza i błysk maczety, i czaszkę pana Vasto rozłupaną niczym kokos, i panią Vasto jak się podrywa z ziemi i wpada do płonącego domu z szaleństwem w oczach, i jak nad tłumem niesytym zemsty wyrasta przenikliwy krzyk starej tanecznicy, i jak ta z nożem dopada trup pana Vasto, rozrywa mu spodnie, chwyta w lewą garść jego zwiędłe genitalia i straszliwym rzeźnickim cięciem wyrzyna je, unosi nad głową, nie bacząc, że krew z rozpustnych jąder oblewa jej czarno-siwe włosy i świeci w słońcu rubinami, i jak jej wielkie sine wargi śmieją się w dzikiej uciesze, i jak rzuca psu to, czym pan Vasto gwałcił jej córki..."