Zadzwonił telefon - odebrałam. Pani zaczęła mi tłumaczyć,że ma mój nr od weta i w jakiej sprawie dzwoni. Powiedziała,że ponad tydzień temu widziała jak psiak siedział przy drodze i przyglądał się samochodom. Przez kilka dni był tam widziany jakby czekał... Na samochód ,który zna... A w nim człowieka,którego kochał... Po pewnym czasie zrezygnował... Zaczął szukać pomocy... Zobaczył jedno podwórko z uchyloną furtką. Tam wieczorami wślizgiwał się i spał na trawie. Nawet w te deszczowe dni, nie miał nawet krzaków ,żeby się schować. Miejsce gdzie zaczął szukać szczęścia to osiedle domków. Chodził od domu do domu. Niestety ludzie Go wyganiali. Wiem,że kilka razy został pobity. Boli Go cały tył... Z tyłu - przy ogonie ma po obu stronach dwie kulki - spuchnięte. Bardzo Go to boli. Jest niesamowicie przyjacielskim psiakiem. Uwielbia spędzać czas z człowiekiem. Był taki szczęśliwy jak tam przyjechaliśmy!! Niestety Pani powiedziała,że muszę Go gdzieś zabrać. Tylko gdzie??? Do schroniska?? Żeby zasilił ilość psów do wywiezienia do Mysłowic?? Zaczęłam z Panią rozmawiać. Zgodziła się,żeby za opłatą pomieszkał chwilkę na ich podwórku. Kupiłam i zawiozłam Mu jedzenie, miskę, koce. Pożyczyłamod znajomego budę.
Ramzesowi kończy się czas, lada moment zostanie oddany do schroniska. Jest przyjacielski do ludzi, do zwierząt niewiadomo.
Kontakt: tel: 785 [zasłonięte] 189 mail: [zasłonięte]@interia.pl