Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

PRZEDWOJENNE KSIĄŻKI Z WYPRAW ŁOWIECKICH L.SAPIEHY

02-03-2012, 0:15
Aukcja w czasie sprawdzania była zakończona.
Aktualna cena: 2 799 zł     
Użytkownik Hunter-Y
numer aukcji: 2080069426
Miejscowość Wrocław
Wyświetleń: 24   
Koniec: 01-02-2012 22:10:45

Dodatkowe informacje:
Stan: Używany
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha

Przedmiotem aukcji są dwie ORYGINALNE książki autorstwa Księcia LEONA SAPIEHY ze swych łowieckich wypraw na Czarny Ląd. Dokładne opisy poniżej.


„LASY ITURI – wspomnienia z podróży”
Autor: Leon Xiąże Sapieha
Rok wydania: 1928
Liczba stron: 202
Wymiary: 30,5cm x 23,5cm
Stan książki – bardzo dobry (delikatnie obtarcia rogów okładki – co jest prawie niewidoczne –patrz: zdjęcie)
Twarda okładka, grzbiet z zielonego materiału ze złotym napisem.

100% ORYGINAŁ - niezwykły biały kruk jakim jest książka autorstwa księcia Leona Sapiehy, stanowiąca relację z wyprawy myśliwskiej do Afryki.

Ogromna ilość czarno-białych fotografii ( 108 zdjęć + mapka z przebiegiem podróży przez Czarny Ląd ) – niektóre z nich widoczne poniżej.

Książka księcia Leona Sapieha "Lasy Ituri - Wspomnienia z podróży” stanowi opis wyprawy myśliwskiej jaką książę Leon Sapieha odbył w 1927r. do Afryki wraz z małżonką, a dokładnie w Lasy Iturii w celu strzelenia wymarzonych słoni. Otrzymał od tamtejszych władz zezwolenie na odstrzał 8 słoni – co dla nawet bogatych sportsmenów było rzadkością, przeciętnie otrzymywano zezwolenie na odstrzał maksymalnie 2 słoni. W czasie swego pobytu książę Sapieha polował również na antylopy oraz bawoły, jednak nie z tak dobrym skutkiem jak na słonie. Podczas tej wyprawy książę upolował wszystkie 8 słoni na które posiadał zezwolenie (z czego 2 z nich to ponad 200 funtowce - co było jego marzeniem - ciosy ważyły powyżej 100kg). W pozycji tej znajduje się 108 rewelacyjnych, czarno-białych zdjęć z wyprawy, na których widać m.in. słonie uchwycone w naturze, pozyskane słonie oraz ich wspaniałe ciosy.
Książka ta stanowi prawdziwy rarytas kolekcjonerski, na rynku antykwarycznym występuje niezwykle rzadko, a egzemplarz w tak dobrym stanie to unikat.
Tej pozycji nie powinno jej zabraknąć w żadnej biblioteczce poświęconej łowiectwu, szczególnie polowaniom egzotycznym na Czarnym Lądzie.

Spis treści:
Wstęp
Do stolicy Congo
Na rzece Congo
Lasy Ituri
W dolinie Semliki
Na kresach lasów Ituri
Pierwsi koloniści polscy w Ituri
Na drodze powrotnej przez Ugandę i Kenyę
Spis ilustracji

Poniżej prezentuję opis jednego z polowań:
„[...] Gdyśmy nakoniec weszli na górę, pod którą w gęstych krzakach i zaroślach słonie przebywać miały, wziąłem tylko Ardonisę i Selimaniego ze sobą, a dwom innym pod najstraszniejszymi groźbami nie pozwoliłem z miejsca się ruszyć.
Zaszedłszy z góry posuwaliśmy się małym pagórkiem, który jak półwysep pomiędzy krzaki się wciskał. Teraz Ardonisa stanął, długo badał zarośla i naraz mi wskazał, jak na sto metrów przed nami liście się poruszają; chwilę potem, niedaleko od tego miejsca, ukazał się grzbiet szary, do skały odłamu podobny. Ardonisa najwidoczniej miał tremę; przytrzymałem go na miejscu, by się rozglądnąć w terenie, wybrać wiatr, który jarem ciągnął ku górze, dla nas korzystnie. Puściliśmy się w te gęste krzaki, krok za krokiem, nasłuchując, pilnując, aż usłyszeliśmy przed sobą cichy trzask gałęzi, którego można było nie słyszeć, gdybyśmy nie szli tak bardzo uważnie. Kazałem obydwu murzynom siąść, nie ważyć się krokiem za mną postąpić, zabrałem Salimaniemu karabin i z dwoma karabinami podsuwałem się tam, skąd szmer mnie dochodził. Za chwilę spostrzegłem przed sobą potężny tułów, dalej ujrzałem łeb i kły u nasady, które niezmiernie grube mi się wydały. Strzelać jednak nie mogłem, gdyż tak gałęzie głowę zakrywały, że strzał nie był pewny; dalej się podsuwam, już pewnie nie więcej jak dziesięć kroków dzieli mnie od słonia. W małe bagienko muszę włazić, by ujrzeć łeb niczym już nie zakryty, lecz odwrócony ode mnie, gdyż w tamtej stronie gałęzie do pyska nagina. Karabin przy nodze, mój stary sztucerek w ręku, czekam aż łeb potężny, pomarszczony, z kłami jak tramy kamienne, ku mnie powoli się zwraca; natenczas palnąłem. Na początek ucha, w poziomie oka, ta mała kula swoje zrobiła. Kolos grzmotnął o ziemię, iż zdawało mi się, że świat zadygotał. Rzuciłem się ku mej zdobyczy, po pas do bagna i gdy brnę przez to trzęsawisko, doskakuje mnie Ardonisa i głosem ochrypłym z gorączki myśliwskiej krzyczy, by strzelać. Byłem pewny, że mój słoń, który po strzale padającmi zniknął, podniósł się, więc coraz gwałtowniej ku niemy się darłem. Na koniec ujrzałem nieruchomo leżący łeb martwego już całkiem słonia; wtedy dopiero pojąłem, że Ardonisa widzi drugiego. Dalej więc, co mogę przez drapiące gęstwy za Ardonisą się cisnę i widzę raptem przed sobą wspaniałą sztukę, o kłach długich rzadkiej piękności. Jednak tylko mgnienie oka to trwa i słoń znika. Ardonisa, znający teren, odcina mu drogę i spotykamy go ponownie, my z jednej, on z drugiej strony skłonu małego jaru. Tylko głowę widać a pewnie że będzie przeszło dwieście kroków. Lecz nie ma czasu do namysłu, gdyż może za chwilę ten łeb, wspaniałemi kłami zbrojny, da nura w krzaki i więcej go nie zobaczę. Celuję starannie, tak samo na początek ucha, walę raz, zaraz drugi i ...”

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

„WULKANY KIVU” - Leon Xiąże Sapieha
Liczba stron: 237
Wymiary: 30,5cm x 23,5cm
Twarda okładka, grzbiet z materiału ze złotym napisem
rok wydania: 1935 – ORYGINAŁ
ilość fotografii: 139 (czarno-białych)
Stan książki: dobry plus (delikatne obtarcia okładki na krawędziach, pęknięty blok między blokiem a okładką - w związku z tym blok wewnętrzny luźny i spora ilość kartek również luzem - jednak kartki są w stanie bardzo dobrym -bez żadnych zagięć)

Książę Sapieha opisuje w swej książce wyprawę w głąb Afryki, którą odbył w roku 1928. Była to jego druga wyprawa na Czarny Ląd – pierwsza została opisana w książce „Lasy Ituri”, podczas której pozyskał 8 słoni. W trakcie prawie rocznego pobytu w Afryce, który opisuje w książce „Wulkany Kivu” udało mu się strzelić mnóstwo zwierzyny.
Podczas tej wyprawy ustrzelił pięknego samca goryla srebrnogrzbietego, co jest chyba ewenementem jeśli chodzi o polskich myśliwych. Nie słyszałem do tej pory o innym myśliwym z naszego kraju -tej epoki, który pozyskałby trofeum goryla. Udało mu się go podejść dzięki plemieniu pigmejów, którzy doskonale znają zachowania tych zwierząt. Sapieha posiadał pozwolenie na odstrzał tylko jednego osobnika, więc sporo się na szukał zanim znalazł odpowiednią sztukę. Poniżej prezentuję fragment niezwykle pasjonującego opowiadania łowów na goryla w okolicach jeziora Kivu oraz fotografie ubitego goryla i po wypreparowaniu, którego eksponat wzbogacił w owych czasach kolekcję muzeum lwowskiego, gdzie później spłonął podczas pożaru.
W czasie swej wyprawy Leon Sapieha strzelił ogromne ilości antylop i bawołów oraz inne gatunki zwierząt co widać na załączonych poniżej niektórych fotografiach z książki. Na fotografii nr i widać ogromną ilość łbów bawołów, które niosą na swych głowach murzyni tragarze.
Nie będę się dużo rozpisywał na temat tej książki, gdyż kto o niej słyszał wie jaki to „biały kruk” polskiej literatury łowieckiej.

Fragment polowania na goryla:
„[...] Wiatr silny, dla nas korzystny, bałamuci zwierzęta. Stado trochę się posuwa, Kasulu prze naprzód, widzę, że lancę ściska, obraca, zbiera się w sobie jakby do rzutu, i w tejże chwili duża sztuka złazi opodal z drzewa. Złapałem zapalczywego Pigmeja za ramię i silnie trzymam, dopóki goryl, nie widząc nas, w gąszczu się kryje. Posuwamy się kilka kroków, w tem przed nami mocne bębnienie. Kasulu daje mi znak, że to on, sam herszt bije się w piersi, grożąc napastnikom. Kasulu jeszcze prze naprzód, ku prawej stronie coś jasnego mignęło, dzida i wzrok starego myśliwego mi mówi żebym się pilnował i jeden przy drugim dalej suniemy się na kolanach; kilka kroków za nami moja żona i Musa.
Teraz coś stać się musi; czatujemy w tym gąszczu przywarci do ziemi i najprzód wrzaskliwy ryk ztyłu i silne stąpanie; w tejże chwili łoskot, łamanie przed nami, ryk potężny, straszliwie wściekły; nie wiem, gdzie mam pilnować, gdy naraz wśród rzadszych liści, tuż blisko, wali się ku mej żonie, wzniesiony, druzgocąc łapami gałęzie, kosmaty, ryczący potwór. W łeb mierząc, palę, gwałtowany skok, palę drugi raz, raz. Nabijam, podnosimy się powoli, odgarniamy ostrożnie liście, w ten Kasulu mówi: ...”

Oto fragment jednego z bardzo wielu opisów polowań na bawoły:
„Stał bawół nieruchomy, lecz do strzału niezbyt odpowiednio, bo częściowo gałęziami zakryty: na migi wytłumaczyłem negrowi, by tu pozostał, a ja z innego miejsca wyszukam lepszego wystrzału. O kilka kroków odległa, rosła niewielka akacja, do niej się podkradłem i nieco lepiej dojrzałem bawoła na jakie trzydzieści kroków. Wsadziłem już poprzednio do lufy pełnopłaszczową kulę, bo mając tak mały kaliber, chciałem zwierza w łeb strzelać. Zmierzyłem się, lecz głowa była źle widoczna, więc czekam. Bawół się nie pasł, coś medytował i wkrótce odsłonił całą głowę, z profilu widoczną. Natenczas oparty o gałęź drzewa, starannie mierząc, palnąłem. W tymże momencie ujrzałem nad lufą karabinu pędzące na mnie zwierzę. Nie wiedziałem, że tak umiem łazić po drzewach, nawet srodze kolczastych, bo w oka mgnieniu wywindowałem się ze dwa metry wysoko, nie puszczając broni z ręki, i w koronie akacji się skryłem. Zarepetowałem karabin i, widząc byka, który o jakie piętnaście kroków od mego drzewa stanął, znów w łeb go mierząc, strzeliłem kulą półpłaszczową...”

SPIS TREŚCI:
I. Przez Sudan
II. Na Nilu
III. Na wyżynach Ituri i w polskiej farmie luvangira
IV. Kasanga
V. Wulkany Kiwu
VI. Ruanda
VII. Jezioro Mokoto
VIII. Jezioro Tanganyika
IX. Ngesho
X. Polowanie na goryla
XI. Przez kraj Tanganyika i zanzibar
Spis ilustracji

W książce znajduje się kilka mapek – jedna z nich rozkładana.

Polecam i zapraszam do licytacji wszystkich sympatyków literatury poświęconej wyprawom myśliwskim, szczególnie tych lubiących łowy na Czarnym Lądzie.