Książka Diane Eshin Rizzetto jest niezwykła na wiele sposobów i unikalna wśród publikacji z tego zakresu tematycznego już w samym zamierzeniu. Podejmuje zagadnienie praktycznego zastosowania zasad etycznych nie jako norm regulujących codzienne życie, lecz drogowskazów mających pomóc nam odnaleźć ukryte mechanizmy rządzące naszymi zachowaniami. Nie zajmuje się genezą ani znaczeniem norm, zachowywania ich nie traktuje jako celu, lecz jako środek ku temu, by się przebudzić.
Takie podejście do wskazań - jako aspiracji i narzędzi odkrywania siebie - jest cenne nie tylko dla osób praktykujących buddyzm bądź nim zainteresowanych, lecz dla wszystkich chcących poszerzyć swoje horyzonty poznawcze. Postawa proponowana przez autorkę jest uniwersalna i otwarta - czerpać z niej mogą wszyscy, a jej sedno dotyka istoty każdego systemu etycznego.
Wstęp
ZLEW PEŁEN NAUK
Przez lata mój mąż i ja pracowaliśmy w naszych domowych gabinetach, a miejscem wspólnych spotkań był kuchenny zlew. Nie ustalaliśmy terminów spotkań przy zlewie i kranie, jednakże było to miejsce, gdzie spotykały się naczynia używane osobno w ciągu dnia. Moje biuro było na piętrze, a jego znajdowało się w suterenie naszego domu. Kuchnia była pośrodku. Mijał dzień, a jedyną oznaką obecności drugiego z nas w domu były rzeczy pozostawione w kuchennym zlewie po tym, jak o różnych porach chodziliśmy do kuchni, by zrobić sobie filiżankę herbaty, kawy lub szybko coś przekąsić.
Pewnego dnia zaczęłam zauważać, że za każdym razem, kiedy schodziłam po schodach do kuchni, kolejne brudne naczynia pojawiały się w zlewozmywaku. Na początku mnie to nie martwiło. Było to po prostu kolejne naczynie w zlewie. Ale z upływem dnia odkryłam, że liczyłam ilość naczyń, rozdzielając na jego naczynia i moje naczynia.
Podczas jednej czy dwóch wizyt w kuchni, umyłam nawet moje naczynia, a pozostawiłam jego. I z każdą wizytą w kuchni do naczyń będących już w zlewie dodawałam kolejną myśl dotyczącą tych naczyń. Wiele myśli zebrało się wokół naczyń, które on tam zostawiał, oczekując, że ja je umyję. Co sprawiło, że sądził, iż mój czas jest rozciągliwy, a jego nie? Problem ten narastał i narastał. Nawet nie uświadamiałam sobie, że zlew wypełniał się czymś dużo więcej niż brudnymi naczyniami.
Kiedyś, gdy robiłam sobie filiżankę kawy, mój mąż pojawił się w kuchni i powiedział:
"Cześć".
Cisza.
"Czy mogłabyś zrobić filiżankę kawy również dla mnie?".
Cisza.
"Czy mogłabyś...".
Drzwi szafki zatrzaskują się.
Oburzona, pofolgowałam mojej złości i z impetem wpadłam do mojego, biura pozostawiając zszokowanego męża stojącego w kuchni przy zlewie pełnym brudnych naczyń.
Zlew pełen brudnych naczyń, ktoś, kto wciska się przed nas do kolejki w sklepie spożywczym czy też inne codzienne wydarzenia mogą wydawać się zbyt pospolite jak na książkę o buddyjskich wskazaniach. Ale to nasze reakcje na nieważne z pozoru sytuacje, którym stawiamy czoło w naszym codziennym życiu, są tym, co buduje nasze postrzeganie świata i pokazuje nasze prawdziwe oblicze. Nawet tak mały incydent jak moje doświadczenie przy kuchennym zlewie może wciągnąć nas w spiralę zdarzeń. W ciągu paru sekund przeszliśmy od prostego zdarzenia do szalejącej kłótni. W złości obie strony ciskają obraźliwe słowa i wydaje się, że jedyną intencją jest zranienie siebie nawzajem.
Z czasem emocje opadają na tyle, aby pozostawić jedynie ślady naszych złych poczynań, a po burzy uczucia winy, smutku i zranienia mogą wypłynąć na powierzchnię. Mogą pojawić się myśli, aby nigdy więcej się to nie powtórzyło, lub być może, razem z wybuchem powstało uczucie siły, poczucie, że ma się rację. Być może, winę za reaktywne zachowanie zrzucamy na warunki lub na innych. Może pojawić się kombinacja poczucia winy i oskarżania innych. Jakiekolwiek by nie były następstwa, wyrzuty sumienia czy złość, jedno działanie pociąga za sobą kolejne i kolejne. Po tym, jak moją odpowiedzią na prostą prośbę męża o filiżankę kawy była ucieczka w samotność własnego biura, myśli, które go obwiniły, zaczęły obracać się przeciwko mnie samej. „Zabierasz mi mój cenny czas, abym pozmywała naczynia, które ty zabrudziłeś" zmieniło się w: „Jaką jestem osobą, aby myśleć w ten sposób? Niewiele jestem warta, skoro nie mogę nawet umyć naczyń bez wpadania w gniew lub bez poczucia, że jestem wykorzystywana".
Możesz przytoczyć swoją własną, całkiem niedawną historię o czymś, co wywołały słowa lub czyny pobudzające cię do działania. Zauważ, co zrobiłeś, kiedy kurz już opadł. Jeśli nie poświęciłeś czasu na to, aby zadać sobie szczere pytanie, co działo się z tobą w czasie owego wydarzenia, to możesz być pewien, że to, co zrobiłeś po fakcie, było reakcją. Wydaje się jednakże, że aby widzieć rzeczy dokładniej, musimy umieć zobaczyć, kiedy wstąpiliśmy na drogę myślenia reakcyjnego. Tylko wtedy mamy szansę podjąć działanie, które najlepiej pasuje do warunków danej chwili, najlepiej służy sytuacji. Oto jak buddyjskie wskazania mogą być pomocne, służąc za narzędzie do przebudzenia, byśmy zobaczyli nasze reakcyjne myślenie. Nie myślimy tylko o sobie, ale rozważamy wpływ naszych poczynań i słów na ludzi i rzeczy wokół nas. Nie myślimy tylko o tym, co mogłoby nas uszczęśliwić, ale przy wyborze naszych poczynań bierzemy pod uwagę dobro innych.