Fragment broszury "Piszę te słowa - rzecz jasna - w więzieniu, odbywając karę w trybie obostrzonym "ze względu na charakter przestępstwa", gdzie zasady wymiany korespondencji są ściśle określone regulaminem, co oznacza między innymi cenzurę jej treści. Zdarzały się zatrzymania listów, materiałów prasowych itp., w związku z czym, abyście mogli swobodnie wyrażać swoje zdanie (na czym bardzo mi zależy), proponuję przesyłanie listów z dopiskiem "prowokacja" na adres redakcji, która w ustalony przez nas sposób będzie je przekazywać. Być może po lekturze całości poczujecie niedosyt, niedosyt sensacyjnych wiadomości o represjonowaniu albo brak rozpaczliwego, gniewnego wezwania do walki. Według mnie dostatecznie dramatyczne jest to, co opisałem i mam nadzieję, że większość z Was podzieli moje zdanie. Choć cała ta sytuacja spowszedniała mi przez trzy lata, wewnętrznie nie godzę się z tym, co się stało - myślę, że wyraziłem to jasno. Przyszedł moment, gdy przestałem łudzić się jakimikolwiek ulgami - związanymi z warunkowym zwolnieniem - z tytułu młodego wieku czy "dobrego sprawowania". Zrozumiałem, że nikogo nie obchodzi kim jestem i co sobą reprezentuję - liczy się tylko numer artykułu i "charakter przestępstwa", a miarą "readaptacji społecznej" będzie czas odbytej kary. Z tego punktu widzenia pozostaje mi jedynie zaciśnięcie zębów. Nie działają już na mnie żadne prowokacje; jeśli sytuacja tego wymaga umiem zwrócić na siebie uwagę słowem mówionym lub pisanym; jestem skłonny okazać szacunek, który nie ma nic wspólnego z lojalnością."
str. 44