W likwidacyjnym oddziale bojowym 993/W, batalionie “Pięść” w Powstaniu Warszawskim I u boku por. Adolfa Pilcha “Doliny”
W ostatnich dniach lipca 1944 roku ponosiło nas. Jesteśmy jednak żołnierzami, rozkazy i dyscyplina obowiązują. Dość przypadkowo spotkaliśmy się 25 lipca w cukierence na Solnej. Wczesne popołudnie. Obecni `Naprawa`, `Gil`, `Clive`, `Jur II`, `Błękitny`, `Rom` i chyba dwóch jeszcze kolegów z plutonu. Fundujemy sobie po ciastku i omawiamy aktualności. W pewnym momencie Naprawa`mówi: `Robimy szkopów`. W czasie okupacji obowiązywał zakaz rozbrajania szkopów, gdyż w trakcie takich operacji nie można było wykluczyć konieczności zastrzelenia `pacjenta`. Pociągało to za sobą z reguły represje niemieckie. Czyli skórka za wyprawkę. Pistolet zdobyty tą drogą kosztowałby zbyt drogo. Co innego broń zdobyta w akcji. Była wkalkulowana w koszty. Jeżeli Tadeusz `Naprawa` decyduje się na rozbrojenie szkopów, to znaczy, że rozkaz o rozbrojeniu został uchylony i to naprawdę ostatnie szkopskie dni. Uzbrojeni w pistolety są jedynie Tadeusz `Naprawa` i Rysiek `Gil`. Wychodzimy dwójkami. `Naprawa` ze mną, Rysiek `Gil` ze Zbyszkiem`Clivem`, Jurek (`Jur II`) z `Błękitnym`. Niedaleko na Solnej idzie naprzeciw nas dwóch unterofficerów Wehrmachtu. `Naprawa` mruknął: `Uwaga`. Gdy nas minęli i znaleźli się przed drugą parą Tadeusz odwrócił się, wyciągnął `gnata` i krzyknął `Hande hoch!` . Równocześnie `Gil` pokazał szkopom swojego visa. Odległość między parami my - szkopy rzędu czterech metrów. Podoficerowie niezdecydowanie podnieśli ręce do góry. Podskoczyłem do jednego z nich i ostro krzyknąłem `Hande hoch`. Podniósł łapki jak należało. Zbyszek zręcznie wyłuskał mu z kabury `parabelkę`, ja zapasowy magazynek. W trakcie tej naszej zabawy, drugi szkop zaczął uciekać. Tadeusz prowadził go na muszce, nie zdecydował się jednak na strzał.
Przeczytana w jeden wieczór - stan bdb ! Polecam!