Barwny, soczysty, krwisty (dosłownie i w przenośni) obraz przerażającej anarchii w dawnej Rzeczypospolitej. Z siedemnastowiecznych akt grodzkich województwa ruskiego (ziemia sanocka, przemyska, lwowska i halicka), które posłużyły Autorowi za źródła jego książki, wyłania się świat nieznającego granic pieniactwa i zapiekłej wrogości sąsiedzkiej naszych przodków, „nieskończonej litanii zatargów i krzywd wzajemnych – były to spory o granice, o lasy, o kamień, o pastwiska, o szkody polowe, o zagrabione rzeczy, o wodę, ogień, ziemię i powietrze – a już najwięcej o chłopów poddanych, czy to zbiegłych, czy też nieukaranych za jakieś winy i prawdziwe, i urojone”. Kłótnie, pozwy, zajazdy, grabieże i zawłaszczenia, bijatyki, morderstwa, porwania, oblężenia dworów i zamków, samowolne uwięzienia, lekceważenie uniwersałów wojewodzińskich, hetmańskich, królewskich, sejmów i trybunałów, konflikty ciągnące się latami i dziedziczone przez kolejne pokolenia – „najmniejsza drobnostka dawała powód do zwady, a zwada do formalnej wojny sąsiedzkiej”. Czas i siły wszystkie mitrężone „na komisjach, które niczego nie załatwiły, na procesach, które się ciągle zaczynały, a nigdy nie kończyły, na dekretach, których nikt nie słuchał, na kondemnatach, których nikt nie egzekwował, na infamiach, których nikt się nie bał, i na wieżach, których nikt nie odsiadywał”. Buta i samowola, deptanie wszelkich praw – i całkowita bezkarność. Nie było takiej zbrodni, ohydy i zdrady, żeby jej sprawca musiał się czegokolwiek obawiać – sprawiedliwość i egzekucja raczej zdarzały się sporadycznie niźli były regułą i ostoją. Polskie piekło pogardy dla państwa i bliźniego – co Polskę do ruiny doprowadziło i trwa nadal, a my, wtedy i dziś, z niego wszyscy. Dlatego czytać trzeba - ku pamięci i przestrodze...
Krytycy porównywali dzieło do najlepszych kryminałów, westernów, romansów historycznych - faktycznie czyta się je jednym tchem - choć oparte zostało na autentycznych materiałach archiwalnych, najczęściej aktach sadowych, kronikach, pamiętnikach z epoki.