Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

Poznaj Świat nr 5/2014. Marzenie z końca świata.

26-06-2015, 2:27
Aukcja w czasie sprawdzania nie była zakończona.
Cena kup teraz: 5.99 zł     
Użytkownik Katkir
numer aukcji: 5395837754
Miejscowość Warszawa
Wyświetleń: 3   
Koniec: 26-06-2015 02:29:32

Dodatkowe informacje:
Stan: Nowy
Rok wydania (xxxx): 2014
Częstotliwość: miesięcznik
Kondycja: bez śladów używania
Język: polski
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha

Poznaj Świat nr 5/2014. Markizy: marzenie z końca świata.

Witold Repetowicz
Ukryta perła Maghrebu

W Algierii są i góry, i morze. Pustynne zamki, wydmy oraz marsjański krajobraz Tamanrasset. Rzymskie ruiny i kolonialne domy. Otomańskie kasby i warowne miasta Mozabitów. Oraz wiele innych atrakcji turystycznych. Nie ma tylko turystów.
Polna droga pokryta szronem, wiodąca przez stwardniały od mrozu ugór… Tak to wygląda, lecz co tu robią palmy daktylowca? To nie śnieg i nie polna droga, lecz wyschnięte słone jezioro Sebkha koło Timimoun w Algierii. Zimą po deszczu woda wypycha sól na powierzchnię i ten biały osad przypomina śnieg.
W okolicach Timimoun i jeziora Sebkha ludzie żyją od tysięcy lat, prowadząc nieustanną walkę z atakującymi ich osady wydmami. W wielu wioskach domy co jakiś czas zasypuje piach. Wtedy wioska się przesuwa, a mieszkańcy budują nowe.

Sławomir Kozdraś
Utopia a la Brazylia

Jak opowiedzieć o współczesnej Brazylii bez oczywistych odwołań do złotych plaż, bossa novy, piłki nożnej i brutalnych gangów? Naocznym świadkiem, a zarazem odzwierciedleniem ostatnich 60 lat historii największego państwa Ameryki Południowej, jest unikatowa architektura giganta modernizmu – Oscara Niemeyera. Czysta forma jego budynków to płótno, na którym wypisane są zarówno marzenia o utopijnym społeczeństwie Brazylii, jaki i socjoekonomiczna rzeczywistość często odbiegająca od ideału.

Grzegorz Petryszak
Swanetia, skarbiec Gruzinów

„Kto nie widział Swanetii, nie widział Gruzji” – powiada miejscowe przysłowie. Co ma takiego w sobie ten region, że uważany jest za kwintesencję zakaukaskiego kraju?
– Do 2003 roku nie mieliśmy prądu – mówi Gocia bez ogródek. – To czym oświetlaliście domy? – pytam niedowierzająco, patrząc na niknącą w mroku Mestię z zacisznej werandy. Temat wyszedł, bo w trakcie burzy wyłączyli prąd w całej okolicy. – Lampy naftowe – odpowiada krótko Gocia Margiani, gospodarz naszej kwatery w kaukaskiej Swanetii. Chyba rzeczywiście mogło tak być, bo po krótkiej chwili z ciemności wyłania się kopcący szklany klosz w rękach jego żony.

Wilhelm Karud
W tajdze za miedzą

Przyroda szwedzko-norweskiego pogranicza inspiruje malarzy, pisarzy i poetów. Członkowie rowerowego klubu z Trójmiasta natrafili kiedyś na piękne, pełne liryzmu opisy tamtejszego krajobrazu. Po eskapadach w Beskidy i Mazury, do Tunezji i na Kaukaz wyruszyli w skandynawską głusz.
Spotkałem ich w norweskiej osadzie Lillebo przy granicy ze Szwecją. Wracali z rezerwatu Stojan-Nipfjällets, jednego z najdzikszych zakątków skandynawskiej przyrody. Przysiedli na polanie przy drewnianym mostku i jedli spóźniony lunch. Zrobili już 40 kilometrów, ale zaraz po porannym zwinięciu namiotów mieli jeszcze spotkanie z pastorem w Idre, którego dzień wcześniej poznali w górach.

Aleksandra Roycewicz
Marzenie z końca świata

Wulkaniczne wzniesienia z wyrzeźbionymi przez naturę bazaltowymi grzbietami wyrastają prosto z oceanu. Czasem ich szczyty nikną w białych obłokach. Zbocza górskie kończące się zacisznymi zatokami pokrywają tropikalne lasy o intensywnie soczystej zieleni. Wąwozy wypełniają potoki spadające z progów skalnych. Markizy to wyspy marzeń.
Ze wzgórz rozciągają się malownicze panoramy lasów palmowych. Dopełniają je bananowce z ogromnymi kiściami złocących się owoców, mango o barwach zielono-żółto-pomarańczowych, awokado w tonacji głębokiej zieleni, żółte papaje i pomelo, pomarańcze, a przede wszystkim drzewa chlebowe z ogromnymi owocami, które królują na co dzień w kuchni polinezyjskiej.

Mikołaj Gospodarek/ Edycja Świętego Pawła
Podróż w głąb ziemi i dziejów

Zabrakło mi soli. Ot, taka prozaiczna sytuacja. Idąc do sklepu, zacząłem się zastanawiać, skąd bierze się sól, którą przyprawiam codziennie jedzenie. Na kupionym opakowaniu przeczytałem adres: Kłodawa. Wróciłem do domu i rozpocząłem poszukiwania.
Minęło kilka miesięcy. Z prędkością sześciu metrów na sekundę zjeżdżałem w dół. Szybka zmiana ciśnienia i temperatury. Winda zatrzymała się 600 metrów pod ziemią! Otworem przede mną stanął solny świat, który jest niezwykłym świadectwem w historii formowania kontynentu, na którym żyjemy. Od najbliższego morza dzieli Kłodawę ponad 320 kilometrów. Skąd zatem tak bogate pokłady soli?

Magdalena i Mirosław Osip-Pokrywka
Ścieżkami świętego

Karol Wojtyła był człowiekiem aktywnym i kochającym przyrodę. Wielokrotnie wyruszał na wędrówki górskie, kajakowe, rowerowe i narciarskie. Najbardziej ulubione przez niego trasy upamiętniono, nazywając je Szlakami Papieskimi. W ostatnich latach grono miłośników „turystyki papieskiej” wyraźnie rośnie, a po kanonizacji Jana Pawła II nastąpi zapewne dalszy jej rozwój.
„Ilekroć mam możność udać się w góry i podziwiać górskie krajobrazy, dziękuję Bogu za majestat i piękno stworzonego świata”. Z przytoczonych słów papieża Polaka, wypowiedzianych w 1979 roku podczas pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny, emanuje miłość do gór. Po objęciu najwyższej godności w Kościele Karol Wojtyła tęsknił za polskimi górami.

Nina Kraus
Salsa, moja miłość

Drzwi taksówki zatrzasnęłam z hukiem. Niechcący. W półmroku, który panował już na ulicach San Juan, ujrzałam szerokie, zielonkawe drzwi otwarte na oścież, nad którymi umieszczony był duży jarzeniowy szyld „Azucar”. Gdzieś z głębi sączyła się gorąca latynoska muzyka. „To jest to”, pomyślałam i weszłam do środka.
Lokal był zatłoczony. Kilka par przy barze wyglądających na turystów rozpoznawało teren z zainteresowaniem nie mniejszym niż ja. Nie zdążyłam dotrzeć do upatrzonego stolika, kiedy muzykę przerwano zapowiedzią informującą, że każdy wieczór rozpoczyna się tutaj godzinną lekcją salsy. Czy mogło być lepiej?!

Beata Choma
Dwie Lechitki nad Formozą

Nad Tajwanem nigdy nie latał polski balon. Ale my, dwie kobiety, postanowiłyśmy to zmienić. Razem z Jolą Matejczuk, pilotką z Białegostoku, i naszym poznańskim „Lechem” zostałyśmy zaproszone przez władze prowincji Taitung w południowo-wschodniej części wyspy na Festiwal Balonowy.
Wszystkie aerostaty czekają już na startowisku. Załoganci stoją w rzędach przed samochodami. Dowódca Mr. Lee kolejno ich wywołuje, a ci odkrzykują coś, każdy w swoim języku. W tle muzyka. Turyści biją brawo…

Stron: 116.