Irena Elsner: "O przeszłości gminy Choczewo cz. 2", 180 s. Zdjęcia czarno-białe.
Informacje o okolicy dzisiejszej gminy Choczewo i wspomnienia byłych mieszkańców do 1945 roku. Drugą część książki (62 stronic!) stanowi materiał zdjęciowy.
Spis treści
Część pierwsza
Borkowo i Borkówko ..................................................................... 5
Afera Beera ................................................................................... 15
Richard Wagner ............................................................................ 20
Rodzina von Köller ……………………………………………. 25
Gdy w okolicy zapiał czerwony kur… ………………………... 28
Żołnierze z parafii Osieki polegli w I wojnie światowej .............. 41
Rakiety dalekiego zasięgu ............................................................ 45
Na stacji w Choczewie wciśnięto nas z naszymi tobołkami do bydlęcego wagonu... ..................................................................... 50
Rozstanie z Sybillą ..................................................................... 54
Do 1945 roku byliśmy szczęśliwą chłopską rodziną... ................ 59
Rodzina Holz, Kopalino ............................................................... 72
Rodzina Weßling, Kopalino ......................................................... 79
Część druga
Materiał zdjęciowy ...................................................................... 118
Polecam. Pieniądze można wpłacić na konto w Polsce, bez dodatkowych opłat.
Borkówko – było majątkiem o powierzchni około 1000 ha i należało do końca II wojny światowej do Georga Viehstädta. Państwo Viehstädt miało dwóch synów: Christiana i Hansa-Georga oraz córkę Rosemarie. O właścicielach majątku przebąkiwano, że należeli oni do loży masońskiej. Szczególnym tematem do cichych rozmów w całej okolicy stała się nieoczekiwana, owiana tajemnicą, śmierć najstarszego syna Christiana, który w dniu ślubu swojej siostry popełnił ponoć samobójstwo z broni myśliwskiej. _________________________________________ Latem na początku wakacji 1931 roku już wczesnym rankiem zajechał swoim zielonym oplem na nasze podwórze w Lubiatowie pan Tesmar z Borkowa. Głośny zgrzyt hamulców i opon wystraszył nie tylko nasze kury, ale kto tylko był już na nogach, wyglądał z zaciekawieniem przez okno. Pan Tesmar przeskoczył po schodach po dwa stopnie na raz, potem biegiem przez korytarz i z hukiem wparował do gabinetu mojego ojca, gdzie ten właśnie siedział przy biurku. Tesmar walnął pistoletem o stół i zawołał: „Panie Ulrichs, natychmiast jadę do Lęborka i strzelę w łeb temu przeklętemu Żydowi!” Cóż się wydarzyło? Ralf Beer zamiast uregulować rachunki ze swoimi partnerami handlowymi (fabryki nawozów, firmy nasion, itd.), bardzo wysoką sumę w gotówce, którą otrzymał od swoich klientów, ulokował w banku szwajcarskim i następnie ogłosił bankructwo swojej firmy i wystawił ją na przetarg. (Afera Beera) -------------------------------------------- Richard Gabriel urodził się 3 września 1874 roku w Ciekocinie w pow. lęborskim. Prawie całe swoje dzieciństwo spędził jednak w Osiekach Lęb., gdzie jego ojciec pracował jako nauczyciel i był organistą w miejscowym kościele. W przyszłości brat Richarda był we wsi kierownikiem urzędu stanu cywilnego. --------------------------------------------- Eberharda von Köllera rozstrzelali Rosjanie w Osiekach 17 marca 1945 roku. Przez sześć tygodni jego ciało leżało w przedsionku miejscowego kościoła. Wcześniej mieszkańcom wsi nie wolno było pochować zwłok. Także jego cztery siostry nie przeżyły. Pięcioro rodzeństwa von Köller pochowano później we wspólnym grobie przy kościele. ---------------------------------------------- - 20 lipca 1905 roku spalił się w Zwartowie trzyrodzinny dom. - 26 września w Belle Alliance k/Sasina bezpośrednio po żniwach spłonęła od pioruna po brzegi wypełniona stodoła. - 3 listopada 1905 roku w lesie koło Borkówka spalił się tartak parowy, własność berlińskiej firmy Höttger. - 18 kwietnia 1906 roku pożar w Zwartówku pochłonął całkowicie zabudowania gospodarcze Augusta Drafza. Spalił się całkowicie także cały żywy inwentarz. - 8 lipca 1906 roku miał miejsce pożar lasu, należącego do właściciela Lublewa, Eckhofa. Spłonęło 6 morgów zagajnika bezpośrednio przy odcinku kolejowym Choczewo-Wejherowo. Pożar wybuchł od iskry z przejeżdżającego pociągu. -------------------------------------------- We wrześniu 1943 roku między Sasinem a Ciekocinem eksplodował taki nieznany obiekt lotniczy bez pilota. Była to rakieta V-1, która nie osiągnęła swojego zamierzonego celu. Policja i wermacht w błyskawicznym tempie zamknęły i zabezpieczyły cały teren wokół miejsca eksplozji. -------------------------------------------- Na początku marca 1945 roku z łoskotem jak od huku pioruna toczyły się przez Sasino pierwsze radzieckie czołgi. Mama wywiesiła przy wjeździe do wsi białe prześcieradła, w ten sposób Sasino uniknęło ostrzału. Jedyną osobą, która tego dnia zginęła, był nasz nauczyciel Karl Falk.Dowódca jednego z czołgów kazał mu wyjść z domu i bez komentarza go rozstrzelił (...). Gdy czołgi już przejechały przez wieś, na nasze podwórze zajechała konnymi zaprzęgami pokaźna grupa mężczyzn w futrzanych czapkach. Z przerażeniem stwierdziliśmy, że byli to również Rosjanie. Należeli oni do oddziału, który ruszył na Berlin. Nie mieli oni więc zbyt wiele czasu na pobyt u nas. Ich głośne krzyki „Uri! Uri!”oraz „Frau, komm!” --------------------------------------------- Ojciec zrobił z naszej szafy trumnę. To teraz ja mogłam zapleść mojej siostrze warkocze... W niedzielę po południu 13 maja 1945 roku urządziliśmy Sybilli godny pogrzeb. Z Osiek przybył pastor Trautmann, by odmówić nad grobem modlitwę za zmarłą. Tego dnia wszyscy we wsi porzucili pracę i zjawili się na naszym małym cmentarzu w lesie. Pastor Trautmann był bardzo wycieńczony. Podczas modlitwy zasłabł on na cmentarzu, jego ciało osunęło się po piachu i wpadło do odkrytego grobu na trumnę Sybilli. Także i on przeszedł w ostatnim czasie wiele cierpienia i musiał się często ukrywać. W naszym kościele w Osiekach Rosjanie urządzili teraz stajnię dla swoich koni. Pastor Trautmann zmarł już kilka dni później po pogrzebie Sybilli. --------------------------------------------- Dokładnie całego dnia, gdy to Rosjanie pojawili się w Lubiatowie, nie potrafię sobie przypomnieć. Wiem, że była to niedziela na początku marca. Na naszym podwórzu zatrzymało się kilka pojazdów wojskowych. Jako dziesięcioletnia dziewczynka musiałam przyglądać się brutalnym wyczynom Rosjan. Cała wieś została splądrowana, żołnierze używali przemocy, rozstrzelano kilka osób. --------------------------------------------- Jechaliśmy przez Lubiatow i Osieki w kierunku Choczewa. Nasza podróż skończyła się tam bezpośrednio przed przejściem kolejowym. Musieliśmy opuścić nasze wozy i ustawić się przed stodołą. W budynku naprzeciwko stodoły znajdowała się radziecka komendantura. Na podwórzu między stodołą a komendanturą były ustawione w szeregu karabiny maszynowe ze zwisającymi pasami nabojów. Rosjanie wzięli w dłonie te karabiny i wymierzyli je w naszym kierunku. Małe dzieci z głośnym płaczem trzymały się kurczowo swoich matek. Z budynku wyszedł komendant i bez słowa wskazywał palcem na młode kobiety i na mężczyzn. Wybrane osoby odtransportowano, pozostałe zamknięto w stodole.