Nieco więcej światła na sylwetkę Arnolda rzucają jego dalsze zeznania:
„Do chwili dokonywania morderstw, perwersje uprawiałem za zgodą partnerek.
Przyszłe ofiary zwracały się do mnie z prośbą o odwiązanie rąk, a ja mówiłem, że
zrobię to wtedy, kiedy uznam za stosowne. Potem biłem te kobiety i zastraszałem,
przez co doprowadzałem je do całkowitej apatii, po czym były mi powolne. Innego
nacisku nie stosowałem. Kazałem tym swoim trzecim i czwartym ofiarom tańczyć już
wówczas, gdy widziałem, że były zmęczone, a gdy prosiły i broniły się twierdząc, że
nie mają siły, mówiłem: ,Czy mam cię uczyć?’ Budziłem je w nocy i robiłem z nimi co
chciałem, w różnych pozycjach…
Prostytutek znałem dużo. Poznawałem je w lokalach: Wojko, Hungaria, Dworcowa,
Kujawiak, Mazur…
Z czwartą ofiarą było tak samo jak z trzecią, z tym, że tych zwłok nie mogłem już
zmieścić w kalfasie i położyłem je pod oknem przykrywając płaszczem. Gdy po paru
dniach przyszedłem do domu, zobaczyłem dużo much i postanowiłem już nic nie
robić. Zakleiłem okno gazetami i zdecydowałem więcej do domu nie wracać…
Gdyby piąta, niedoszła ofiara była osobą młodszą, to też zrobiłbym z nią to, co
z poprzednimi. Nie zastanawiałem się nad tym, czy tę kobietę przyprowadziłem po to,
by odbyć z nią stosunek, czy po to, aby ją zamordować. Cel miałem zawsze ten sam –
wyżyć się i mordować, ale co do tej piątej kobiety, to mi odeszło, bo była stara.
… Zwłoki również włożyłem do koryta, a głowę zostawiłem obok koryta i o tym
zupełnie zapomniałem. Dopiero gdy szedłem do komórki po młotek, aby stłuc sobie
palec, zobaczyłem tę głowę i nie mogłem sobie przypomnieć, skąd ona się tam wzięła.
Chciałem ją włożyć również do koryta i w tym celu chwyciłem za włosy, ale w ręce
został mi jakby skalp, tak że samą czaszkę włożyłem do Kalfasa”.
W czasie procesu przesłuchano kilkudziesięciu świadków, wśród nich byłe żony
i konkubiny Arnolda. Władysława Arnold, zeznała: „Wyzywał mnie od najgorszych.
Wiązał ręce i nogi drutem, a do pochwy wkładał butelki po wódce. Dopiero kiedy
mnie upokorzył, osiągał satysfakcję seksualną. Bił mnie, katował, a później przytulał
i przepraszał. Wtedy osiągał orgazm”. Cecylia K., konkubina oskarżonego: „Uprawiał
ze mną od 2 do 5 stosunków seksualnych dziennie. Pewnego razu, gdy przyszedł
do domu pijany, w ciągu nocy zgwałcił mnie osiem razy. Kazał się gryźć po plecach
i piersiach”. Prostytutki, z których usług często korzystał (dopiero gdy zaczął zabijać),
potwierdzały te informacje. Jedna z nich zeznała, że po sprowadzeniu do mieszkania,
Arnold dusił ją ręcznikiem, podarł na niej odzież, związał ręce i nogi drutem,
i dopiero wtedy odbywał z nią stosunki seksualne.
Motywem jego działania, jak sam twierdził, była nienawiść kobiet. Przekonany
był wewnętrznie, że to żony wytworzyły ten „uraz”. Wobec siebie był mało krytyczny.
W rozmowach nie okazywał żalu i wyrzutów sumienia z powodu zbrodni (co jest
zupełnie naturalne u seryjnych morderców, bo działają tu zbyt prymitywne mechanizmy
obronne i deficyty w osobowości) – oczekiwania żalu i skruchy są tu wręcz nie
na miejscu i nie należy się ich spodziewać. Jakkolwiek poczuwał się do winy
– w sensie świadomego działania (fragment wyznań):
„Do winy poczuwam się i zdaję sobie sprawę z tego, co zrobiłem, co robię, co
mówię. Proszę nie uważać, że chcę się przedstawiać za niepoczytalnego. Pragnę
jedynie, aby świadkowie mówili tak, jak było naprawdę. Na moje zachowanie miało
wpływ szereg okoliczności, począwszy od mojego pierwszego, nieudanego małżeństwa.
Potem to wszystko narastało, aż znalazło swoje odzwierciedlenie w październiku
1966, kiedy to dopuściłem się pierwszego morderstwa”.
Jego rzekomy uraz do żony zweryfikowano w toku śledztwa. Jak twierdził, żona
porzuciła go, co wpłynęło na narastającą awersję do kobiet. Ustalono jednak, że to on
porzucił żonę z chwilą, gdy dowiedział się, że wbrew swoim wcześniejszym oczekiwaniom,
rodzice żony są ludźmi ubogimi i nie mogą córce zapewnić dużego posagu.
Czynnik ten podkreślali biegli w swojej opinii.
Badania i obserwację, przeprowadzono na przestrzeni 6 miesięcy w szpitalu psychiatrycznym,
w Grodzisku Mazowieckim. W trakcie badań i dowozu na nie oskarżonego,
pojawiło się kilka ciekawych aspektów. W czasie konwojowania, Arnold
straszył, że będzie dusił kobiety w szpitalu. Generalnie, twierdził, że jego sprawa jest
„czysta”, że ma odwagę przyznać się do wszystkiego. Nie rozumiał zatem celu zaleconej
diagnostyki. Przypuszczał, że skierowano go na badania, bo dokonał czynów
świadomie, a to wydaje się prowadzącym śledztwo nienormalne.
W czasie pierwszych dwóch miesięcy zachowywał się poprawnie. Później zaczęły
pojawiać się epizody werbalnej agresji. Był nakłaniany przez lekarzy do zgody na
zabieg odmy czaszkowej (wprowadzenie powietrza do komór mózgu – zabieg niebezpieczny
dla pacjenta i bolesny, ponadto służył głównie do diagnostyki onkologicznej
– obecności guzów w mózgu i diagnostyki budowy komór). Na oddziale
stawiał się za przykład dla innych pacjentów. Swoich pogróżek nie realizował. Ocena
psychiatryczna i psychologiczna brzmiała następująco (fragment):
„W toku aktualnych badań, obserwacji i w zebranej dokumentacji dodatkowej nie
dostrzeżono objawów mogących świadczyć o istnieniu procesu psychotycznego. Pacjent
przeczył omamom, jego wypowiedzi nie nosiły cech urojeniowych, zachowanie
w życiu codziennym nie nasuwało podejrzenia, by je dysymulował. Sugerowana przez
niego nienawiść do kobiet, mająca być motywem zarzucanych mu czynów, co mogłoby
nasuwać podejrzenie zaburzeń psychicznych, nie znajduje potwierdzenia.
Jak wynika z zeznań świadków, wyjaśnień jego samego i wypowiedzi w toku badań,
w tym samym czasie utrzymywał on kontakty seksualne z wieloma kobietami.
W miejscu pracy, jego stosunek do kobiet tamże pracujących był poprawny. Dlatego
obecnie podawaną nienawiść należy uznać za wtórną racjonalizację, nieznajdującą
potwierdzenia w zebranym materiale.
Dane dotyczące przeszłości Arnolda, a i obecna obserwacja, wykazały szereg
odchyleń od normy, typowych dla psychopatii. Bardzo wcześnie zerwał z rodziną.
Mając 17 lat wyprowadził się z domu do swojej pierwszej żony, z którą zawarł związek
małżeński wbrew woli ojca. Wykazał tym tendencję do wczesnego usamodzielnienia
się. W przeszłości Arnolda, daje się dostrzec swoisty brak wglądu i możliwości
korzystania z okoliczności życiowych, typowe dla psychopatów. Wprawdzie twierdzi,
że ukończył szkołę średnią zdając maturę, jednakże brak jest na to dowodów, a ojciec
jego wręcz temu zaprzecza.
Arnold podaje, że jest elektrykiem, nie zdobył jednak tego zawodu poprzez naukę
w odpowiedniej szkole zawodowej. Brak dyplomy świadczy o niewykorzystaniu przez
niego możliwości intelektualnych. Jak wynika z akt sprawy, bardzo często zmieniał
pracę, lekceważył swoje obowiązki, często bumelował, uzyskując zwolnienia z pracy
wprowadzając w błąd lekarzy, lub podając kłamliwą motywację absencji.
Nie potrafił zorganizować sobie właściwego życia rodzinnego. Jak wynika z aktualnych
akt, akt poprzednich spraw i danych, które podał w czasie obserwacji, w niedługim
czasie po ślubie nastąpiły nieporozumienia pomiędzy nim, a pierwszą żoną J.
Nieporozumienia te doprowadziły do rozkładu małżeństwa. Z drugą żoną zawarł
związek małżeński, wprowadzając zarówno ją, jak i jej rodzinę w błąd, gdyż nie podał
prawdziwych danych ze swej przeszłości. Stało się to przyczyną rozpadu drugiego
małżeństwa.
Po ożenieniu się po raz trzeci, wkrótce po ślubie zaczął w niewłaściwy sposób
traktować żonę. Znęcał się nad nią tak, że bała się z nim zamieszkać i to też, doprowadziło
do ich rozejścia się. W międzyczasie miał konkubinę, z którą zerwał znajomość,
gdy była z nim w ciąży. Później odnowił tę znajomość, w czasie odbywania
kary więzienia, gdy potrzebował jej pomocy materialnej. Zarówno częste zmiany
pracy, jak i nietrwałe związki małżeńskie, są wyrazem słabo wykształconych u Arnolda
mechanizmów przystosowania się do podstawowych norm współżycia.
W życiu jego, obserwuje się liczne przykłady niedostatecznego poczucia odpowiedzialności
moralnej, za czyny, jakich dokonywał. Wiadomo, że miał on szereg spraw
o uchylanie się od płacenia alimentów, nie interesował się obu synami, był oskarżony
o dokonanie kradzieży…
Był zawsze nieprawdomówny i nieszczery. Nigdy nie wyrażał żalu i nie dostrzegano
u niego wyrzutów sumienia za czyny, jakich dokonał. Wszystko to wskazuje na
psychopatyczne, niedostateczne wykształcenie uczuciowości wyższej.
Arnold stosunkowo wcześnie rozpoczął pełne życie seksualne i jak wynika z tego,
co on podaje, był osobnikiem pobudliwym seksualnie. Około dwudziestego roku życia
daje się dostrzec u niego trywialność życia seksualnego. Nie wystarcza mu już życie
z żoną, miewa w tym czasie stosunki z przygodnie poznanymi kobietami i prostytutkami.
Z czasem występuje u niego perwersja seksualna, nie znajduje zadowolenia
w stosunkach normalnych i szuka możliwości wyżycia się w stosunkach perwersyjnych.
Później, w czasie stosunków seksualnych, pojawiły się u niego elementy zadawania
bólu partnerce. Z zeznań jego trzeciej żony, tego, co podała ona w wywiadzie
wynika, że znęcał się nad nią w różny sposób… Dają się też dostrzec u niego cechy
masochistyczne.
O książkach autora można się dowiedzieć czegoś więcej pod poniższym linkiem, od innych czytelników. Można też napisać własną ocenę.
http://lubimyczytac.pl/autor/36490/jaroslaw-stukan
&n<