Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

Pojedziemy - Włodzimierz Wysocki i inni

02-06-2014, 10:57
Aukcja w czasie sprawdzania była zakończona.
Cena kup teraz: 29.90 zł     
Użytkownik Wulkan-Znin
numer aukcji: 4207342073
Miejscowość Żnin
Wyświetleń: 9   
Koniec: 02-06-2014 10:25:39

Dodatkowe informacje:
Stan: Nowy
Liczba płyt w wydaniu: jedna
Opakowanie: w folii
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha

Pojedziemy. Śpiewa i gra na gitarze Dominik Księski
Pieśni rosyjskich bardów: Jurija Kukina, Włodzimierza Wysockiego i Jurija Wizbora po polsku w tłumaczeniach Dominika Księskiego i Jana Słowińskiego. Wiekszość z szesnastu piosenek dotyczy gór. Do płyty dołączona jest książeczka z polskimi tekstami wszystkich piosenek, zdjęciami z Kaukazu oraz notatkami o piosenkach (24 strony full kolor). Płyta niedostepna w sklepach (wydawca nie należy do żadnego z międzynarodowych koncernów). Wystawiony do sprzedaży egzemplarz jest fabrycznie nowy.  Płyta nowa, legalna, z hologramem, piosenki uzyskaly zgodę od autorów i spadkobierców praw autorskich na nagranie po polsku

Zawartość płyty:
Włodzimierz Wysocki: * Ustapił dreszcz... * O jednej z tajemnic nauki... * Pieśń o dzikim zwierzu * Piosenka o sentymentalnym bokserze * Wierszyna * Pożegnanie z górami * Nasze drogi znów...; Jurij Kukin: * Pojedziemy... * Znów powróciłem... * Miasto * Pociąg * Paryż * I powiało..., * Za mgłą; Jurij Wizbor: * Dombajski walc; Igor Kochanowski: * Babie lato.

Niektóre opisy z okładki o autorach:
Gorodnicki o KUKINIE: Pamiętam, jak 1965 roku, w przepełnionej sali Pałacu Kultury im. Kirowa na Wyspie Wasilijewskiej, gdzie trwał finałowy koncert I leningradzkiego konkursu amatorskiej pieśni, na scenę wyszedł młody człowiek i z nieśmiałym uśmiechem przedstawił się jako trener jazdy figurowej na lodzie. Potem wziął gitarę i zaśpiewal: “Bo znów jadę, rzeczywistość jest marzeniem”. Tak w jednej chwili, jednym krokiem wszedł na scenę Jurij Kukin, bez którego nie można wyobrazić teraz sobie ani autorskiej pieśni niezapomnianych lat sześćdziesiątych, ani naszego dzisiejszego leningradzkiego życia. Pieśni Jurija Kukina z zadziwiającą szybkościa zaczęły rozchodzić się po całym kraju. To nie była popularność podobna do tej hucznej estradowej popularności, której doświadczają niektórzy dzisiejsi bardowie, podbijajacy masowo pałace sportu. Pieśni Kukina niegłośno śpiewane były przy dymiących ogniskach, w czasie geologicznych ekspedycji, w tajdze, w blotach, gdzie ich autor karmił komary tak, jak wszyscy. Tam uzyskały swą autentyczność, intymność rozmowy, czułość intonacji, miekki, ledwo dostrzegalny humor. /.../ (fragment notatki umieszczonej na płycie Jurija Kukina “Jesienne listy”, wydanej przez firmę Melodia, autor: Aleksander Gorodnicki)
Anninski o WIZBORZE: Pod koniec lat pięćdziesiątych był taki krótki czas - półtora, dwa lata, kiedy właśnie on wyraziście wybił się i wypłynął z szeroko rozlewajacej się wtedy fali piosenki studenckiej; sam jeden zawładnął uwagą i sercami słuchaczy. To było przed Okudżawą, przed Wysockim, Anczarowem, Galiczem, przed Kimem, Kowalem i Matwiejewą, chyba nawet przed Gorodnickim i Ada Jakuszewą. Taśmy magnetofonowe, przekazywane z domu do domu i żwawe głosy, niosące pieśń od ogniska do ogniska, były niczym odbicie postaci samego Wizbora - wesołego, o okragłej buzi, który ni to spiewał, ni to opowiadał z chwytającą za serce prostotą. (fragment artykułu Lwa Anninskiego, zamieszczonego w czasopismie Rodzina i szkoła, nr 1, 1988)
Okudzawa o WYSOCKIM: - A Wysocki, proszę - powiedziało się jednemu z jego miłosników - wszyscy go lubia, wszyscy go rozumieją - od kucharki do profesora. Wydawało mu się że to, co powiedział, wywyższa poetę, nadaje jego twórczości większe znaczenie, ale nie mogłem się z nim zgodzic. Powszechna miłość - podejrzane kryterium. Ludzie wychowani na pustej, bezmyślnej rozrywce, poezji Wysockiego nie przyjmą; ci, którzy nie potrafią samodzielnie myśleć - nie docenia jego sarkazmu i ironii; obojetni na wszystko z wyjatkiem własnych kłopotów - nie zrozumieją jego bólu i trwogi. Dla nich jego poezja to w najlepszym przypadku - puste miejsce, w najgorszym - czerwona płachta na byka. Prawdziwemu poecie zawsze towarzyszą nie tylko miłośnicy, ale i przeciwnicy, nie tylko koneserzy, ale i oszczercy a nawet prześladowcy. Poezja Wysockiego i jednych i drugich miała dość, i to na pewno jeden z głównych znaków jej prawdziwości i wielkości. (fragment wspomnień Bułata Okudżawy, zamieszczonych w książce “Ja, oczywiście, powrócę”, Moskwa 1988)


Fragment listu-recenzji jednego z pierwszych słuchaczy:
Jest to taka opowieść przy ognisku, gdzieś w górach, człowieka trochę już zmęczonego, ale przede wszystkim szczęśliwego, że na przekór wszystkiemu - znalazł, ukradł, wywalczył, wyszarpał - czas na spotkanie z przyjaciółmi. I choć ma poczucie, że to spotkanie, rozmowa, (bo to dla mnie jest rozmowa), kiedyś będzie miało swój koniec - to teraz - w ciągu tych szesnastu piosenek - liczy się tylko ono. Uderza szacunek dla słowa, dla muzyki, a przede wszystkim - dla słuchaczy. I nie jest ważne, ilu ich jest. To bardzo dobra płyta.
Przed wydaniem płyty te tłumaczenia mógł słyszeć jedynie ten, kto spotkał autora tłumaczeń w górach - tam bowiem, a nie na deskach scenicznych, piosenki te były wykonywane. W końcu tłumacz i wykonawca, namawiany przez przyjaciół wziął się w garść, wytarł z kurzu gitarę, wszedł do studia, nagrał i... dziś możesz ten krążek kupić.