Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

Podżegacze - N. Szpanow komplet opis

28-02-2012, 12:04
Aukcja w czasie sprawdzania była zakończona.
Cena kup teraz: 15 zł     
Użytkownik andrzejb1962
numer aukcji: 2029697083
Miejscowość Internet
Wyświetleń: 7   
Koniec: 30-01-2012 12:55:01

Dodatkowe informacje:
Stan: Używany
Okładka: twarda
Rok wydania (xxxx): 1951
Język: polski
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha

Witam . Mam dziś do sprzedania książkę pt. 
Podżegacze - N. Szpanow
 760 stron
Stan   B dobry  raz czytana bez podkreśleń - jak na zdjęciu 
Wydawnictwo: Nasza księgarnia Warszawa 1951,
opis
Na jednej z cichych ulic Berlina, zamieszkałej przez skromnych urzędników i subiektów sklepowych, stał wielki dom, nie różniący się niczym od innych czynszowych kamienic. Na drugim piętrze tego domu było mieszkanie z mosiężną tabliczką na drzwiach: „Doktor Seeger. Psychiatra”. A pod nią – druga mniejsza: „Przyjmuje tylko osoby polecone”. Gdy rozlegał się dzwonek, doktor Seeger wkładał fartuch lekarski i sam otwierał drzwi. Miał podstawy do tego, aby unikać pacjentów „nie poleconych”.

Tego wrześniowego poranka doktor Seeger stał na progu drzwi balkonowych i palił. Markiza, zawieszona nad balkonem, pozostawiała cały pokój w cieniu i ukrywała doktora przed oczami tych, którzy mogliby go dojrzeć z okien domu, położonego na przeciwległej stronie ulicy. Obserwując ze swej pozycji ulicę, doktor nie odwracając się rozmawiał z pułkownikiem Alexanderem, który siedział w pokoju.

- Pan źle wymawia rosyjskie wyrazy, doktorze – rzekł pułkownik siedząc w głębi pokoju.

- Tak, rosyjskim władam nietęgo – przyznał Seeger.

- Trzeba się podciągnąć... Panu przecież przekazuję trockistowskie gospodarstwo również w Rosji.

- Ho-ho! - Seeger przerwał obserwację ulicy. - Dość niespokojne gospodarstwo!

- I pan tak mówi, choć otrzymuje wszystko gotowe! Kiedyś, w przyszłości, badacze historii ocenią to dzieło Seeckta.

- Pan zawsze zakreśla szerokie plany – zauważył Seeger z ledwie wyczuwalną ironią – a ja już od dawna jestem skłonny do przyjmowania rzeczywistości takiej, jaka jest dzisiaj.

- Gdybym uwierzył, że tak jest naprawdę, natychmiast wycofałbym pana z gry, drogi doktorze – ostro powiedział Alexander, niespodziewanie zmieniając przyjacielski ton, w którym prowadzono dotychczas rozmowę. - Pracownik w pańskiej randze musi rozumieć, że nasza służba wyszła już z okresu zwykłego zbierania cudzych tajemnic. Kiedy przed piętnastu laty, za zgodą Seeckta po raz pierwszy przekazałem Trockiemu ćwierć miliona marek, płaciłem nie za wiadomości o kilki dziesiątkach przestarzałych samolotów Czerwonej Armii. Chcieliśmy robić politykę i robiliśmy ją dla dalekiej przyszłości. A to wszystko, proszę wziąć pod uwagę, robiło się przy ograniczonych możliwościach owego czasu! Kiedy nam brakowało państwowych subsydiów, znajdowaliśmy środki w rękach prywatnych.

- Zdaje się, że ja...

- Wiem i doceniam. Panu właśnie zawdzięczamy nawiązanie łączności z Siemensem. Ale otrzymał pan za to swoją prowizję.

- Czy to wymówka?

- Nie, tylko przyjacielskie przypomnienie tego, że opłacamy każdą usługę.

- Niech pan zauważy pułkowniku – powiedział Seeger chełpliwie – że jako socjaldemokrata ryzykowałem więcej niż inni.

- No, przypuśćmy! Nie takie to wielkie ryzyko, kiedy się czuje za plecami naszą rękę.

- A niechby pan sam spróbował chociaż raz przejść się na robotnicze zebranie pod strachem, że może pan być w każdej chwili zdemaskowany!

- To pańskie funkcje, nie moje. Idzie wielka polityczna robota, doktorze, a pan żyje w skali tego oto pokoju.

- Rozmiary pokoju nie określają skali spraw.

- Teraz nam więcej niż kiedykolwiek potrzebni będą socjaldemokraci. Wszyscy pańscy przyjaciele są w Anglii i Francji, w Hiszpanii i w Chinach. Wszystko, co panu jeszcze pozostało w Rosji...

- Po prostu litość bierze...

- Jeden szpieg na tyłach wroga jest lepszy niż żaden. Ale to już pańska sprawa tak zrobić, aby ich było tysiące.

- W Rosji?!

- W Rosji także.

Seeger sceptycznie wzruszył ramionami:

- To fantazja!

- Jeżeli trzeba będzie, pan sam tam pojedzie – nieoczekiwanie ordynarnie przeciął Alexander.

- Do Rosji?! - Seeger odwrócił się przerażony.

- Tak! - Pułkownik przerwał na chwilę i z sugestywnością, która stropiła nawet Seegera, przyzwyczajonego do wielu rzeczy, powiedział: - Pan musi zrozumieć, że nie może być żadnych innych wysiłków oprócz tych, które zmierzają do powiększenia piramidy, pod którą Seeckt podłożył kamień węgielny.

Zamilkł oczekując repliki doktora, ale ten również milczał.

- Trockiści rozkładają szeregi francuskich rewolucjonistów, trockiści świetnie działają w Hiszpanii, gdzie w tej chwili skupiło się tyle naszych interesów – ciągnął pułkownik. - Ma pan prawo uważać każdego trockistę za swego człowieka.

- Tak, mogę od nich żądać wszystkiego, co uzna pan za potrzebne.

- Ale wydarzenia ostatnich dni wskazują na to, że skład naszego centrum w Moskwie grozi rozpłynięciem się. Na klęskę Zinowjewa i Kamieniewa nie można patrzeć jak na zwykły epizod.

- Coś się tam źle dzieje z ich konspiracją.

- Tę sprawę musi pan zbadać dokładnie i to jak najprędzej. Inaczej ryzykujemy utratę wszystkiego, co tam mamy.

- Do tego nie dojdzie.

- Co pan może stąd dojrzeć? A jeżeli w tym łańcuchu są nieodpowiednie ogniwa?

- Kogo ma pan na myśli?

- Nie moją jest rzeczą uczyć pana. Ale uprzedzam, że byłby to duży błąd, gdyby pan patrzył na trockizm jak na polityczne zjawisko.

- A czym to jest według pana, handlowe przedsiębiorstwo czy jak? - gniewnie zapytał Seeger, po raz pierwszy tracąc równowagę.

- Tak, w swoim rodzaju. Niech pan się przyjrzy ich działalności wszędzie, gdzie się tylko pokażą: w polityce wypełniają jedynie funkcje, które im polecają obce wywiady. I to nie tylko nasz, ale każdy inny.

- Ja... - Seeger zająknął się i dokończył bez przekonania: - Ja uważam siebie za działacza politycznego. Właśnie tak.

Alexander uśmiechnął się i wzruszył ramionami

- Jeżeli to panu sprawi przyjemność, jestem gotów wydać panu dowolne świadectwo w tym sensie. Ale pańskie „dzieci” zdradzają nas, gdzie mogą. Mogę panu udowodnić, że szereg pańskich ludzi pracuje jednocześnie dla brytyjskiego, francuskiego, amerykańskiego, japońskiego, a nawet dla rumuńskiego i polskiego wywiadu. Niekiedy nawet dla kilku z nich naraz.

Seeger, obrażony, nachmurzył się.

- Takie rzeczy trzeba umieć udowodnić – rzekł.

Alexander zmrużywszy oczy przypatrzył się rozmówcy.

- Mój drogi, stary przyjacielu – rzekł tonem beztroskiego żartu – gdyby mi czas pozwolił na tę zabawę, to nie później niż po tygodniu otrzymałby pan z Meksyku telegraficzny rozkaz, podpisany przez samego Trockiego, nakazujący służyć w każdym wywiadzie na świecie, oprócz rosyjskiego, oczywiście, ale... nie żarty mi w głowie. Seeger! Zna mnie pan dość dobrze... Musimy być trzeźwymi ludźmi, doktorze. Kiedy podobny zespół ludzi traci ostatecznie rodzime korzenie, jest zmuszony przejść wyłącznie na obce służby, rzecz jasna, tajne. Wcześniej lub później taki zespół przeradza się ze zgrupowania politycznego w zwykłą agenturę...

- Pan mówi o hołocie, gdy mamy na służbie...

- Ech, kochany doktorze, trockistowscy kandydaci na Bonapartów, zaczynając od samego Leona Pierwszego, też nie stanowią wyjątku! Co prawda, tym razem są naszymi kandydatami.

Zauważywszy lekkie poruszenie Seegera, pułkownik zamilkł, dając mu możność wypowiedzenia się. Ale zaprzeczenie nie nastąpiło. Alexander mówił dalej:

- Nie powinien pan z tego wszystkiego wysnuwać wniosku, jakoby nie należało w nich podsycać ognia politycznej, właśnie politycznej walki! Jeżeli są wśród nich jeszcze idioci, zdolni widzieć w sobie działaczy politycznych – tym lepiej. Tacy kosztują taniej. Ale ich przywódcy sami już zrozumieli, że stali się szpiegowską juntą, walczącą o władzę wcale nie w imię wzniosłych idei politycznych, lecz na rozkaz tych, którzy im za to płacą.

- Jest pan, pułkowniku, zadziwiającym cynikiem...

- Niech pan się uczy patrzeć życiu prosto w oczy, przynajmniej wtedy, gdy jest pan sam na sam ze sobą... Ja się nie liczę – jestem cieniem.

- We własnym domu nie mam z tym nic wspólnego.

- Gdyby to nie było związane z niebezpieczeństwem dla tajemnic państwowych, żądałbym, aby się pan dzielił swymi myślami z żoną i wbijał w głowy swych dzieci własne poglądy zamiast wieczornej modlitwy.

- Nie mogę dłużej słuchać pana!

- Ale czas ucieka, zabierzmy się do interesu. - Alexander chwilę zastanawiał się. - Musimy dokonać pewnej teoretycznej interwencji w sprawie trockistów. W ostatnich czasach ich moskiewskie organizacje osłabiły zainteresowanie się literacką działalnością swych filozofujących członków. Trzeba ożywić tezę Bucharina o pokojowym wrastaniu w socjalizm. Jeżeli tego nie da się zrobić w prasie radzieckiej, wykorzystamy zagraniczną – we wszystkich językach. Jeżeli będą potrzebne pieniądze, damy je...

- Ach, trockiści w Rosji! - rzekł Seeger z rozdrażnieniem. - Oni czują, że się pod nimi ziemia pali!

- Gwiżdżę na to, co oni czują, Seeger! - Ton, jakim mówił Alexander, stał się znowu szorstki. - Umowa Trockiego z Hessem jest umową. Płacimy Trockiemu i chcemy, żeby jego banda pracowała, a nie opowiadała o tym, co czuje.

- Umowa umową, a ludzie pozostają mimo to ludźmi.

- Są moimi agentami. Proszę nie mieszać pojęć. Niech ci wasi „filozofowie” zajmą się tą filozofią, za którą im płacę.

- To już lepiej ja sam... - rzekł ponuro Seeger.

- Może pan sądzi, że powinniśmy panu za tę pracę wypłacić większe honorarium?

- Nie potrzebuję tego.

- Czy pan przypuszcza, że otrzyma tyle pieniędzy, ile pan zechce, poza mną? Może nawet poza granicami Niemiec?

- Nie sięgałem nigdy do takich źródeł...

- Bo się pan boi. I ma pan słuszność: Nie oszczędziłbym pana... A przecież Anglicy chętnie kupiliby pana...

- Chyba nie ma pan podstaw...

- Na razie nie! Pracuje pan uczciwie, aby uratować swoją głowę. Dlatego właśnie wierzę panu: w grze ze mną nie będzie pan ryzykował takiej stawki. - Alexander zastanowił się chwilę i ciągnął dalej: - Gazety, prasa – to za mało. Niech pan wmawia swym ludziom, że powinni pchać się do każdej szczeliny, która się okaże dostępna. Nawet sztuka jest terenem, z którego niepostrzeżenie a skutecznie można wpływać na duszę rosyjskiego ludu. Niech spróbują pozbawić ludzi wiary w siebie samych, w swoją sprawę, w swoich kierowników, we wszystko najjaśniejsze i najświatlejsze, co posiadali kiedykolwiek. Trzeba postarać się tak zrobić, aby ludzie tam w Rosji zapomnieli o swoim rodzie i plemieniu. Gmatwajcie wszystko, wszystkie pojęcia. Dlaczego się pan uśmiecha? W dziedzinie sztuki jest to łatwiejsze niż gdzie indziej. Niechaj ze sceny, z kart powieści Rosjanie otrzymają to, czego wasi trockiści nie mogą wypowiedzieć na łamach gazet lub w otwartych przemówieniach.

- Pan, drogi pułkowniku, jak widzę zapomniał, że nasze kadry zostały rozgromione także w dziedzinie sztuki.

- Może coś nie coś jeszcze zostało...

- Zbyt mało dla poważnej roboty. Bolszewicy mają bystre oczy.

- Niech wasi ludzie przesłonią je różowymi zasłonami. Niech się nie boją smarować ust słodyczą. Jeżeli zrobi się to zręcznie, to Rosjanie nieprędko zdołają odróżnić potrzebny nam ciasny nacjonalizm od zwykłego patriotyzmu. Trzeba mieć setkę bystrych oczu, aby złapać jednego takiego agenta. Ksiądz czy krytyk, trockista czy duchowny, muzułmanin czy prawosławny, żyd czy katolik – przyda się panu każdy. Tak, do diabła, po cóż ja pana uczę? Jakbyś pan sam nie wiedział, jak trzeba wleźć bez hałasu do cudzego domu!

- Nie wystarczy wleźć, trzeba jeszcze umieć nie wylecieć z hałasem. - Seeger cisnął pułkownikowi gniewne spojrzenie.
 

Polecam
NACIŚNIJ Zobacz inne moje aukcje, kupując kilka książek zaoszczędzasz na kosztach przesyłki Każdą następną książkę kupioną na mojej aukcji należy doliczyć tylko  + 1,00 zł do przesyłki.                     DZIĘKUJE