Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

PIOTR CHOYNOWSKI - KIJ W MROWISKU

09-05-2014, 16:33
Aukcja w czasie sprawdzania była zakończona.
Cena kup teraz: 30 zł     
Użytkownik wesolykaletnik
numer aukcji: 4138825805
Miejscowość Warszawa
Wyświetleń: 4   
Koniec: 09-05-2014 16:19:42
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha

PIOTR CHOYNOWSKI

 KIJ W MROWISKU

TOWARZYSTWO WYDAWNICZE IGNIS

W WARSZAWIE 1923

190 x 130

str.207

stan db

O Choynowskim wiedziałem tylko tyle, że pisał udane opowiadania o czasach szlacheckich. Jako że nie jestem miłośnikiem opowiadań, poznawanie jego twórczości chciałem rozpocząć od książki, która w podtytule zaznacza, że to „Powieść”. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że jest zbiorem opowiadań! I to bynajmniej nie szlacheckich, ale jak najbardziej współczesnych, oczywiście autorowi. Cóż, nie jest to powód, by książkę rzucić w kąt, więc zabrałem się do czytania. 

Wszystkie opowiadania łączy to, że wszystkie dotyczą miłości, jej różnych postaci i odcieni. Mamy tu między innymi miłość młodzieńczą, pełną naiwności, miłość siostrzaną, miłość namiętną czy miłość zdradzoną. 

Utwory mają postać miniatur, moim zdaniem - idealnie nadających się na krótkie etiudy filmowe. Autor potrafi w kilku zdaniach stworzyć nastrój i wiarygodnie przedstawić charakter postaci. Robi to często z humorem, co sprawia, że zbiorek czyta się szybko i przyjemnie. 

Poziom opowiadań jest jednak nierówny. Najciekawsze i najlepsze są te, które dotyczą uczuć dziecięcych, zarówno beztroskich: 

„- No, no! aby mi się tu nie rozmazywać... Gadaj, coś tam nabroił? 
- Ja nic... to oni nie dali mi pójść do pani! 
- Mojeż ty niewiniątko! A kto wyprawiał awantury przy lekcji? Co? 
- To ona, ta nauczycielica... krokodyl! 
- Jak? 
- A bo jest krokodyl i już. 
- Co ty gadasz? Pewnoś nic nie umiał? 
- Oho, wszystkich królów na wyrywki... może pani zapytać! Dopiero, jakem się zaczął trochę huśtać na krzesełku, ale troszeczkę, to ona postawiła pałę ze złości. A ja nie chcę, bom umiał. 
- Coś tam kręcisz, smyku... przyznaj się! 
- Wcale nie... tylko potem było mi już wszystko jedno. Ona mówi: »- Huśtaj się, huśtaj... może nogi na stół położysz?« - A ja mówię: »- Jak mi się spodoba, to położę«. »- Dostałbyś od Ojca - no!« - Więc ja nogi na stół, a ona rozzłościła się jak pies, i otworzyła drzwi do jadalnego, gdzie była mama”[1], 

jak i bardzo poważnych: 

„- Janek... Ale uważaj!... Jakby była awantura, to musisz mnie zastąpić... rozumiesz, Janek? 
W półzmroku, wśród kompletnej ciszy, głos jej nabiera jakiegoś tajemniczego wyrazu, z którego wieje chłodny strach. Janka przebiega znowu zimny dreszczyk. Nie odrywając od lampy zastygłego wzroku, szepce żałośnie, niby stłumiona skargę: 
- Och, Genia!... Dzisiaj będzie... Ja wiem, dzisiaj będzie... Co ja zrobię?... 
Nowy szept dziewczynki, mocniejszy teraz, jak rozkaz. 
- Nie bój się nic... Rób wszystko, jak ja... wiesz przecie... Kiedy zaczną się kłócić... rozumiesz? Jak będziesz widział, że źle - to stawaj między nimi i wrzeszcz czy płacz, byle głośno... Rozumiesz Janek - głośno!... I długo... Póki nie przestaną!...”[2].