Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

PIGOŃ - DO PODSTAW WYCHOWANIA NARODOWEGO 1920

06-02-2014, 20:05
Aukcja w czasie sprawdzania była zakończona.
Aktualna cena: 79.99 zł     
Użytkownik ikonotheka
numer aukcji: 3922946378
Miejscowość Kraków
Wyświetleń: 9   
Koniec: 06-02-2014 20:00:00
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha

SŁOWO WSTĘPNE
DO WYDANIA PIERWSZEGO.



Jakkolwiek się skończy ta burza straszliwa, która już trzeci rok na ziemiach i wodach szaleje, jedno, zdaje się, nie ulega żadnej wątpliwości: Polska będzie. W jakich granicach, to na razie nie od nas zależy, ale od nas samych zależy, jaką będzie moralnie i umysłowo. A musi być inną, jak — w znacznej mierze nie z własnej winy, ale w znacznej mierze także i z własnej — była dotychczas. Będzie musiała, pielęgnując wszystkie dodatnie pierwiastki swego charakteru narodowego, wypowiedzieć walkę na śmierć i życie tym wszystkim starym wadom i grzechom, z których w końcu XVIII wieku zaczęła się leczyć, ale z których uleczyć się doszczętnie nie pozwolili jej sąsiedzi, i tym wszystkim nowym wadom i grzechom, któremi zachwaściła nasze dusze niewola.
Wstępujemy w nową epokę bytu narodowego, w której nawoływania do reformy dusz
.polskich, od czasu Ksiąg pielgrzymstwa nie milknące ani na chwilę w naszej literaturze wychowawczej, będą nakoniec mogły znaleźć sobie posłuch nie tylko w sercach wyjątkowych, luźnych jednostek, ale w zbiorowej woli wolnego, samorządnego społeczeństwa, które zrozumie i, da Bóg, urzeczywistni nakoniec tę prawdę, że główną podwaliną bytu państwa i społeczeństwa jest wartość moralna charakteru narodowego.
W tym właśnie duchu napisana jest niniejsza książka — i dlatego wychodzi na świat. Jej autor jest jeszcze młody: przed kilku laty dopiero ukończył Uniwersytet Jagielloński. Pomimo to naukę historji literatury polskiej wzbogacił już i rzetelnie pogłębił całym szeregiem większych i mniejszych studjów, z których dwa nadewszystko („O Księgach narodu i pielgrzymstwa polskiego Mickiewicza", oraz „Biesiada Towiańskiego i jej komentarz w czwartym kursie Prelekcyj paryskich Mickiewicza") mają wartość bardzo niepospolitą i pozwalają rokować ich autorowi dobrą przyszłość naukową. Obyż tylko mógł jak najprędzej powrócić do systematycznej pracy naukowej — dzisiaj trzeci już rok upływa, jak jest w ogniu!
Lecz powie kto: łatwo młodemu, jeśli tylko jest tak zdolny i pracowity, pisać dobre i piękne studja historyczno-literackie, ale sięgać „do
podstaw wychowania narodowego", czy to nie zawcześnie w tak młodym wieku? Takby się zdawało, a jednak...
A jednak, jeżeli kto od wczesnej młodości rozmyślał o zagadnieniach wychowania narodowego i całą swoją duszą ukochał ideały moralne i wychowawcze wielkich nauczycieli narodu polskiego, od Modrzewskiego i Staszyca przez trzech wielkich poetów do Witkiewicza i Szczepanowskiego; jeżeli kto był uczniem Wincentego Lutosławskiego i przez lat kilka brał niezmiernie żywy udział w pracach „Eleusis" i innych stowarzyszeń, które, nie zrażając się różnemi przymówkami ludzkiemi, obrały sobie za główny cel swej działalności: odrodzić Polskę, przysparzając jej jak najwięcej silnych i czystych charakterów; a nadewszystko, jeżeli kto, pomimo młodego wieku, bardzo już wiele i usilnie pracował nad wyrobieniem własnego charakteru; jeżeli dla kogo zasada, że fundamentem gmachu kultury jest moralność, jest nie tytko zasadą, własnem ideowem przekonaniem, ale nadto własnem uczuciowem przeżyciem i własnym rzeczywistym czynem; i wreszcie, jeżeli kto, prócz oryginalnej i śmiałej myśli, ma gorącą wiarę młodzieńczą w istnienie, pomimo wszystko, postępu moralnego na świecie i niemniej gorącą wiarę w przyszłość Polski: to czy nie ma prawa, czy nie ma nawet
obowiązku, podzielić się z innymi temi swo-jemi własnemi przeżyciami, uczuciami i myślami
0 „podstawach wychowania narodowego"?
Więc niech idzie w świat ta książka! Zrodziła ją serdeczna troska o przyszłość Polski
1 jej odrodzonej, wolnej szkoły: niechże się przyczynia do jej budowy I
Kraków, lv kwietniu 1917 r.
Ign. Chrzanowski,



PRZEDMOWA.



1
Artykuły, tu zebrane, powstały w ciągu ostatnich ośmiu lat i ogłoszone były w różnych czasopismach i dziennikach, bez myśli, że się kiedyś znajdą pod wspólną okładką. Wywoływała je przeważnie doraźna potrzeba chwili, co im i w punkcie ujęcia i w sposobie podania nadało charakter publicystyczny.
Że się odważyłem zebrać je i powtórzyć tutaj razem, na to dwie się złożyły przyczyny. Pierwsza ta, że oto już piąty rok wyrwany z toku normalnej, powołanej pracy, nie wiem — Bóg wielki jeden to wiedzieć może — czy dane mi będzie jeszcze wrócić do tych najdroższych myśli, do ich realizacji w codziennym zachodzie, pogłębić je, uwierzytelnić w wychowawczej praktyce, podać kiedyś w wykończonej, rzetelnej całości.
Ludzka to rzecz, że taka perspektywa osierocenia swych umiłowań rodzi pewien osobli-
wy wobec nich sentyment. Chciałoby się nie dać im zmarnieć, z atestować Je słowem, jak mówił Norwid.
Po wtóre — sądziłem, że nawet tak, jak są, mimo całej niedoskonałości wyrazu, może się przecie komu mogą przydać, że wywołają gdzieś zastanowienie i do określonych wysiłków może pobudzą.
Wiadomo oczywiście, że w tym względzie każdy rad się łudzi, ale w mojem złudzeniu utrzymało mnie najpierw życzliwe zdanie paru kolegów i jednego z moich nauczycieli, a po-wtóre myśl, że właśnie dziś, kiedy na wielkim obszarze ziemi polskiej radośnie, z żywiołową siłą powstaje, kształtuje się i pogłębia narodowe szkolnictwo, że dziś żadna w tej dziedzinie troskliwa myśl nie powinna być zaniedbana, ni zlekceważona.
Dokouywujący się w Rzeczypospolitej Polskiej wspaniały renesans polskiej energji edukacyjnej żywić się winien zbiorowym pilnym zamysłem, współpracą całego narodu. Nie rozporządzając sobą, własnej siły roboczej oddać nie mogłem zbożnej współpracy, niech więc wolno będzie choć tę garść myśli wychowawczych złożyć w dani. Odrodzonej, wolnej szkole polskiej poświęcam zbiorek niniejszy; czem chata bogata, tem rada.
Szybkie i samorzutne, bo nie wywołane re-
klamą księgarską, ani rozgłosem ocen, wyczerpanie pierwszego nakładu świadczyćby mogło, że nadzieje takie nie są złudne, że myśli poniższe potrącają istotnie o jakieś napięte struny w narodzie, odpowiadają jakiejś żywej, pilnej potrzebie.
Potrzeba ta nie ustała, ani nie zmalała w chwili obecnej, owszem wzrosła nagle i wyraźnie. Wznosząc na nowym, przez długą niewolę zniechlujonym, gruncie wielką budowlę samorządnego Państwa Polskiego, widzimy dziś, oczywiściej niż kiedykolwiek, że aby gmach nie runął, trzeba tęgo wypalonych cegieł, charakterów jednostkowych czystych, bezinteresownych jak najwięcej, trzeba wysokiej kultury etycznej wśród zbiorowości narodu na niezawodną zaprawę.
Zgroza zdejmuje na wieści, że tych czystych charakterów, że prawości obywatelskiej w Polsce ma być mniej, niżeśmy nawet w chwili zwątpienia przypuszczać mogli, że nas, ciężej niż oświatowy, gnębi w potrzebie publicznej wysokoprocentowy analfabetyzm moralny.
Właśnie dzisiaj, w tym ciężkim i bolesnym momencie, ukazuje się w sposób jaskrawy i nieodparty prawda słów Mickiewicza, prawda straszniejsza, niżeśmy myśleli, o ulepszeniu i rozszerzeniu dusz, potrzebnem do ulepszenia praw i rozszerzenia granic. A właśnie żywa wiedza
tej prawdy była zarodzią zebranych tu artykułów.
Aczkolwiek w różnym czasie pisane i koło różnych zagadnień owijały się te myśli, mimo to sądzę, że tworzą razem pewną jednolitą całość. Nie myślową — zapewne, ale ideową. Spaja je mianowicie wspólna idea macierzysta, dążność do oparcia wychowania narodowego, jako na najgłębszym fundamencie, na obudzonem życiu duchowem człowieka.
Myśl to w dziejach polskiego wychowania ani moja, ani nowa. Przed trzema z górą wiekami jasno już ją ujął mądry Górnicki w te słowa: „Człowiek dwoje przyrodzenie ma w sobie, to jest boskie i bydlęce;... przeto szukać trzeba tych dróg, jakoby to rządziło ludzi, co nie ma nic bydlęcego w sobie i co się pocho-ciam cielesnym zwalczyć i zniewolić nie dopuszcza".
Iluż ludzi i po wielekroć ją powtarzało w ciągu stuleci, a jakżeż nie odpowiedziała rzeczywistość tym dążeniom! W huczących jeszcze wypadkach pokazała owszem swój wierzytelny, nieobłudny w tym względzie wizerunek.
Właśnie jestem jednym z tych wielu, co mogą, co muszą ustawicznie wizerunkowi temu patrzeć wprost w oczy. Masę ludzką widziałem w bitwach, pościgach i odwrotach, na ciepłych jeszcze gruzach Dinant, na równinach Woły-
-r -
nia i w rowach Krasu, wśród weneckich pa.-ludi i teraz znowu na piaskach wołyńskich, i wszędzie, gdzie tylko sposobność się pojawiła — jako owoc wojennej psychicznej kultury — napotykałem człowieka rozpętanego, więcej: — przewalające się w całej ohydzie chełpliwego bezwstydu, oślepłe na krzywdę, kierowane jedynie grabieżniczą chucią i roz-uzdaniem zmysłowem — zdjablone człowieczeństwo.
Błahy byłby spór: czy go jest więcej po tej. czy po tamtej stronie zasieków; dość, że jest wśród ludzkości XX w. — to wystarczy.
Dyscyplina wojenna bierze w twarde kluby te wybuchy moralnego rozpętania, ale rozporządza ono taką jeszcze siłą żywiołowości, że, skoro raz przełamie i zalewem runie poza zwalone tamy, to opanować, przydusić je może jedynie znagła narzucony, przeraźliwy stadny lęk, lub... syte zmęczenie.
A niema się co łudzić, że kultura, oświata, nakłada skuteczne hamulce na te prapierwotne instynkty, że je otamowuje i wytępia. To złudzenie! Ludzi z uniwersyteckiem wykształceniem widziałem w orgji łapczywej drapieżności, zapamiętałych porówni z ostatnim analfabetą. Cóż stąd, że forma była nieco dystyngowańsza!... Nie, okłamywać się niema co. Jedna jest w istocie swej natura ludzka, mimo przeróż-
nych na niej nadbudówek, jednako podległa przemocy zła.
Zostanie niewątpliwą, smutną zasługą wojny, że odkryła, jakie to jeszcze przepaści i jakie straszliwe potwory drzemią w duszy człowieka dzisiejszego. Wyznaczyła dowodnie i niedwuznacznie, na jakim to poziomie wartości stoi ludzkość po dwu tysiącach lat władania Ewan-gelji, po tylu niezliczonych usiłowaniach wychowawczych. Jakżeż się łudzili dziadowie nasi, sądząc, że jesteśmy w przededniu epoki Ducha św.!
A jednak, jednak wśród całej tej ohydy, wobec najpotworniejszych jej przejawów, nie opuszczała mnie nigdy, owszem utwierdzała się na setnych przykładach, radosna pewność, że straszliwe to zło, to rozpętanie występku w człowieku nie jest nieprzezwyciężalne, że nie ma bezwzględne], nieodpartej władzy nad duszą ludzką; owszem, można je w sobie zdusić, piętą zetrzeć mu zjuszony łeb.
Stwierdzając to, nie mam na myśli świętych, o słonecznej czystości duszy, jednostek, które poza swoją impeccabilitas niedostępne są krwawym oparom rozpasania. Myślę o ludziach ziemskich, zwyczajnych, o nas wszystkich, nieszczęsnych synach pokolenia Adamowego, co gorzki chleb upadków i nieudałych podniesień spożywamy codzień.
-
- -
-
W nas wszystkich żyje, w dzień i noc czuwa niedostrzegalny, czai się taki głód rozpętanego występku, w każdym z pośród nas istnieje — przysypany może — lecz nie zasypany chodnik łącznikowy do jaskini dzikości moralnej. Ale równocześnie, obok czy ponad tem, jest w nas zalążek żywej mocy władczej, co zdolna założyć wędzidło podźwigającemu się złu, jest za-ródź wyższego, jasnego człowieczeństwa. W jednym głębiej, w drugim płycej pod nawałą ułomności, ale jest w każdym ta Boża iskra.
Raz rozdmuchana w płomień, już nie zaga-śnie, ale pali się i przeczyszcza pokłady duszy, nadaje jej siłę i kierunek wzrostu, nigdy nie ukojony pęd tęsknoty za wyżyną i szczytem,— czy ją nazwiemy życiem duchowem, czynną religijnością, czy wzrostem prawości moralnej.
Niejeden potem przyjdzie niewątpliwie upadek, osłabienie, czy nawet sprzeniewierzenie się jasnemu trudowi. Ludzkie to sąf odwiecznie gnębiące dzieje. „A którzy jedli chleb anielski, widziałem, że się w młocie wieprzów zakochali" — stwierdził już Tomasz a Kempis. Zapewne. Ale całkowicie unicestwić praca, ognisko zadusić — już się nie da. Przypadnie perzyną, zniechlui wszelakim żużlem, ale twarde uderzenie losu, ciężka jakaś — jak dzisiejsza — nawała niedoli, wielkie cierpienie, wydobędą zawsze snop iskier i żywy żar z pod skorupy;
obudzą życie ducha, zaprzęgną do nawrotnego mozołu uprawy wewnętrznej.
Także i tę władzę nieraz widziałem w trwaniu i w czynie wśród naj zacieklej sz ego zgiełku wojny.
Trudnoż tu jeszcze wskazywać, że taki rwący nurt życia wewnętrznego działa nie tylko czasu burzy i karania, kiedy po budzących się złych popędach zwierzęcości uczy „jak po pa-dalcach deptać niecierpliwych", ale że, podając wiedzę karnego władania sobą i rzeczami, rozwiązuje wogóle tajemnicę owocnego życia.
Tu chodzi mi o moment i wiedzę rozdmuchania tej „iskry". Otóż jest faktem, że i ona najochotniej „w młodocianym zapala się wie-kutt, a czynnikiem, pobudzającym jej rozbłysk— podkreślić to trzeba najwyraźniej — stać się może wychowanie. Że się, owszem, stać musi rychło — sądzę — po tej strasznej zawiei, to łatwo uświadomią sobie czujący w narodzie wychowawcy.
Wychowanie polskie musi posiąść trudną wiedzę, jak przez grubość ludzkiej natury odszukać we wnętrzu ów zalążek, jak rozchylić kompleks łupin i oskorupień, co go wiążą, i jak wypielęgnować z niego rześki, wiosenny pęd życia duchowego.
Obudzenie więc „ruchu ducha", głodu moralnej doskonałości, niewygasającej woli prze-
tworzenia się na wyższy typ człowieka, słowem odrodzenie, wzięte być musi za naczelną dążność i najwyższy cel wychowania. „Zaprawdę, kto się nie odrodzi z Ducha św.,— nie wnijdzie do Królestwa Bożego" (Joan. 3. 5.).
Że zadanie to możliwe do podjęcia i że wykonalne, w tem właśnie tkwi radosny sens i cała wartość wychowania, w tem zakład dostojeństwa i odpowiedzialności powołania nauczycielskiego.
Świadomość tego zadania tkwi, zdaje mi się, u podstaw wszystkich zawartych w tym tomiku artykułów. To niech je usprawiedliwi, że zaprzątają sobą uwagę ogółu.
Jeszcze nad jednym punktem, sądzę, godzi się tu zatrzymać. Uderzyćby mogło kogoś, że sprawę moralnego odrodzenia, więc zagadnienie wszechczłowiecze, ponadnarodowe, czynimy tu zasadniczą podstawą polskiego wychowania narodowego. Otóż absurd jest tu tylko pozorny.
Zaciężyła nad Polską na długie wieki przyszłe, — jasnowidzeniem najlepszych jej synów z głębin ducha narodowego wyrwana, — dola wielkich przeznaczeń. Doli tej fatalnej małodusznie się nie zaprzemy, nie sprzeniewierzymy.
Bo przecie tak, bo przecie wbrew całej orgji, z jaką u nas po wojnie rozhulał się teraz nihilizm moralny, wbrew zalewającym nas, jak
lawa lepkiego błota, falom drobnej, powszedniej podłości, rdzeń polskości jest nienadgryziony, przeczysty. Z iścizny tej odrodzi się naród mój, powstanie kiedyś i wzniesie się na wyżyny niebywałe, by — jak głosiła głucha wiara ojców, — czynić wysokość między narodowościami. A powstanie — przez trud odnowy moralnej !
Bo jedna jest tylko droga do wielkości — przez prawość, jedna jest wogóle wielkość, dla jednostki jak i narodu, — wcielony w życie cud prawa moralnego, żywego w nas odwiecznie. Do tej wielkości podniesie się naród polski przez wychowanie nadchodzących pokoleń.
Zasada naczelna tego wychowania jest istotnie wieczyście ludzka, więc wspólna nam z resztą narodów. Ale szczególnie polską jest, tak w gruncie wartka w narodzie, niecierpliwość jej podjęcia i polską jest tego podjęcia silniejsza niż gdzieindziej — konieczność.
Oczywiście — sposób postawienia i przeprowadzenia tej zasady, metoda duchowej regeneracji i jej drogi rozwoju w zabiegach wychowawczych, będą, być muszą nasze własne, narodowe, właściwe tej konstrukcji psychicznej, która przeważa jako typ w społeczeństwie polskiem, uważanem w czasie i przestrzeni.
Że polską, w przeciągu dziejów nie narzuconą była ta poprzez szczeble żarliwości mo-
ralnej wiodąca droga rozwoju, dowieśćby mogła choćby historja narodu, wykazująca bądź co bądź — obok największych może błędów — także najwyższe bodaj w ludzkości momenty przejawienia się zbiorowej egzaltacji moralnej w życiu państwowem. Na to samo wreszcie wskazuje fakt, że najwyższe, narodowo uświadomione duchy polskie: żołnierze, ekonomiści, poeci, z jednomyślnością i głębią przeświadczenia, niesłyszaną wśród innych ludów, życiem i nauką powiązały nierozdzielnie moralną prawość Polaka z jego narodową przydatnością.
Na pozycji, nad Stochodera, w kwietniu, 1919.



SPIS RZECZY:



Str
Słowo wstępne Ign. Chrzanowskiego ....... V
Przedmowa................... *¦
O kulturę wsi polskiej.............. 12
Stanisław Witkiewicz, jako wychowawca narodu . . 32 Nauczanie historji literatury polskiej w wychowaniu
narodowem................. 76
Jeszcze o nauczaniu historji literatury polskiej XIX
wieku.................... 9*>
Filomaci wileńscy................ ***
Wartości wychowawcze „Pana Tadeusza" ...... 142
Żołnierstwo Mickiewicza............. 165
Skauting polski wobec zadań wychowania narodowego . . ................... 1°**
Wstrzemięźliwość a wychowanie narodowe .... 212 Z rozmyślań obozowych:
fl. Wychowawcze momenty wojny..... 230
Notatka bibliograficzna.............. 247



WIELKOŚĆ 18X13,LICZY VIII+246 VSTRON.

STAN:OKŁADKA DB,ZAPLAMIENIE WYKLEJKI PRZEDNIEJ OKŁADKI I 4 PIERWSZYCH STRON,LEKKIE ZAGIĘCIE GRN.ROGÓW STRON I-VIII,POZA TYM STAN W ŚRODKU DB .

WYSYŁKA GRATIS NA TERENIE POLSKI / PRZESYŁKA POLECONA PRIORYTETOWA + KOPERTA BĄBELKOWA ,W PRZYPADKU PRZESYŁKI ZAGRANICZNEJ PROSZĘ O KONTAKT W CELU USTALENIA JEJ KOSZTÓW / .

WYDAWNICTWO OSSOLINEUM LWÓW 1920.

INFORMACJE DOTYCZĄCE REALIZACJI AUKCJI,NR KONTA BANKOWEGO ITP.ZNAJDUJĄ SIĘ NA STRONIE "O MNIE" ORAZ DOŁĄCZONE SĄ DO POWIADOMIENIA O WYGRANIU AUKCJI.

PRZED ZŁOŻENIEM OFERTY KUPNA PROSZĘ ZAPOZNAĆ SIĘ Z WARUNKAMI SPRZEDAŻY PRZEDSTAWIONYMI NA STRONIE "O MNIE"

NIE ODWOŁUJĘ OFERT KUPNA!!!

ZOBACZ INNE MOJE AUKCJE

ZOBACZ STRONĘ O MNIE