PEACHES ”Fatherfucker”
1.I Don't Give A ... 2.I'm The Kinda 3.I U She 4.Kick It
(feat. Iggy Pop)
5.Operate 6.Tombstone, Baby 7.Shake Yer Dix
(feat. Mignon)
8.Rock 'n' Roll
(feat. Feedom)
9.Stuff Me Up
(feat. Taylor Savvy)
10.Back It Up, Boys 11.The Inch 12.Bag It 13.Datatrack
wydania: 1996. Stan: bdb.
Peaches, projekt stworzony przez Kanadyjkę Merrill Nisker, to coś o wiele więcej niż tylko intrygująca muzyka, będąca połączeniem punk rocka, rapu, electro i disco oraz niezwykłe teksty "bez hamulców". Peaches to także zjawisko kulturowe - wprawdzie o charakterze niszowym, ale symptomatyczne dla radykalnego odłamu feminizmu, który na seksizm w wydaniu męskim odpowiada jego odpowiednikiem w rodzaju żeńskim. I robi to przy okazji bez ponurego zacietrzewienia, lecz z humorem - często uciekając się do form zbliżonych do kabaretu i burleski. Kiedyś coś mgliście podobnego, tzn. obyczajowo prowokacyjnego, uprawiała grupa Plasmatics dowodzona przez Wendy O Williams, która popełniła samobójstwo w 1998 r., tyle że więcej tam było Orwella i Markiza De Sade niż kabaretu. Debiut Peaches w barwach niemieckiej firmy Kitty-Yo, "The Teachings Of Peaches" (obecnie wznowiony przez XL z bonusowym dyskiem, zawierającym sporo niepublikowanego wcześniej materiału) wywołał w 2000 r. małą sensację na niezależnej scenie. Cztero- i pięciogwiazdkowe recenzje były normą dla albumu, którego autorka a zarazem bohaterka zdawała się dorównywać carycy Katarzynie Wielkiej swym seksualnym apetytem i brakiem litości dla partnerów, gdy ci zostali już wyciśnięci do ostatniej kropelki. Oczywiście, ten niejako manifest programowy Peaches podany został w szalenie dowcipny sposób, a wszelkie porównania do jej historycznych antenatów traktować trzeba z przymrużeniem oka. I oto mamy drugi album panny Nisker, "Father Fucker". No bo skoro od lat bezkarnie nadużywa się słowa "motherfucker", to może już czas zostawić biedne mamusie w spokoju i zająć się tatusiami. W końcu tatuś nie jest ze spiżu czy granitu - jego też można przelecieć. Już na samym wstępie płyty, w "I Don't Give A Fuck" takim symbolicznym tatusiem jest chyba Pete Townshend, bo utwór ten jest wyraźną parafrazą słynnego "My Generation" The Who. A dalej jest już tylko lepiej. Klasyczny punk, nowoczesny garaż, dance i rap znowu mieszają się znakomicie, a wraz z nimi - wszystkie rockowo-rapowe seksualne stereotypy. Skandalistka Merrill Nisker bawi się znakomicie.
|