Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

PAWILON 6 SZÓSTY ANTONI CZECHOW RÓJ 1936 UNIKAT

25-01-2012, 11:22
Aukcja w czasie sprawdzania nie była zakończona.
Aktualna cena: 49.99 zł     
Użytkownik inkastelacja
numer aukcji: 2061425306
Miejscowość Kraków
Wyświetleń: 7   
Koniec: 26-01-2012 20:04:13
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha



PEŁNY TYTUŁ KSIĄŻKI -
PAWILON 6 SZÓSTY

PONIŻEJ ZNAJDZIESZ MINIATURY ZDJĘĆ ZNAJDUJĄCYCH SIĘ W DOLNEJ CZĘŚCI AUKCJI (CZASAMI TRZEBA WYKAZAĆ SIĘ CIERPLIWOŚCIĄ W OCZEKIWANIU NA ICH DOGRANIE)

AUTOR -
ANTONI CZECHOW

Z ROSYJSKIEGO PRZEŁOŻYŁA M. GRABOWSKA


WYDAWNICTWO, WYDANIE, NAKŁAD -
WYDAWNICTWO - TOWARZYSTWO WYDAWNICZE "RÓJ", WARSZAWA 1936
WYDANIE - 1
NAKŁAD - ??? EGZ.

STAN KSIĄŻKI -
DOSTATECZNY + JAK NA WIEK (ZGODNY Z ZAŁĄCZONYM MATERIAŁEM ZDJĘCIOWYM, PRZYBRUDZENIA, USZKODZENIA, NIERÓWNE BRZEGI KART) (wszystkie zdjęcia na aukcji przedstawiają sprzedawany przedmiot).

RODZAJ OPRAWY -
ORYGINALNA, MIĘKKA

ILOŚĆ STRON, WYMIARY, WAGA -
ILOŚĆ STRON - 287
WYMIARY - 19 x 13 x 2,5 CM (WYSOKOŚĆ x SZEROKOŚĆ x GRUBOŚĆ W CENTYMETRACH)
WAGA - 0,350 KG (WAGA BEZ OPAKOWANIA)

ILUSTRACJE, MAPY ITP. -
NIE ZAWIERA


KOSZT WYSYŁKI -
8 ZŁ - KOSZT UNIWERSALNY, NIEZALEŻNY OD ILOŚCI I WAGI, DOTYCZY PRZESYŁKI PRIORYTETOWEJ NA TERENIE POLSKI.

ZGADZAM SIĘ WYSŁAĆ PRZEDMIOT ZA GRANICĘ. KOSZT WYSYŁKI W TAKIM PRZYPADKU, USTALA SIĘ INDYWIDUALNIE WEDŁUG CENNIKA POCZTY POLSKIEJ I JEST ZALEŻNY OD WAGI PRZEDMIOTU. (PREFEROWANYM JĘZYKIEM KONTAKTU POZA OCZYWIŚCIE POLSKIM JEST ANGIELSKI, MOŻNA OCZYWIŚCIE PRÓBOWAĆ KONTAKTU W SWOIM JĘZYKU NATYWNYM.)

I AGREE to SEND ITEMS ABROAD. The COST of DISPATCHING In SUCH CASE, IS ESTABLISH ACCORDING TO PRICE-LIST of POLISH POST OFFICE SEVERALLY And it IS DEPENDENT FROM WEIGHT of OBJECT. ( The PREFERRED LANGUAGE of CONTACT WITHOUT MENTIONING POLISH IS ENGLISH, BUT YOU CAN OBVIOUSLY TRY TO CONTACT ME IN YOUR NATIVE LANGUAGE.)


DODATKOWE INFORMACJE - PRZYPOMINAM O KOMBINACJI KLAWISZY CTRL+F (PRZYTRZYMAJ CTRL I JEDNOCZEŚNIE NACIŚNIJ F), PO NACIŚNIĘCIU KTÓREJ Z ŁATWOŚCIĄ ZNAJDZIESZ INTERESUJĄCE CIĘ SŁOWO O ILE TAKOWE WYSTĘPUJE W TEKŚCIE WYŚWIETLANEJ WŁAŚNIE STRONY.



SPIS TREŚCI LUB/I OPIS

A. CZECHÓW
PAWILON SZÓSTY
Z rosyjskiego przełożyła M. GRABOWSKA
WARSZAWA - 1936 TOWARZYSTWO WYDAWNICZE „RÓJ"





I.
.W szpitalnym dziedzińcu gnieździ się niewielka oficyna, otoczona całym lasem ostów, pokrzyw i dzikich konopi. Dach ma zardzewiały, komin do połowy zawalony, schody przed gankiem zbutwiałe i porosłe trawą, zaś z otynkowania pozostał jeno ślad. Frontem oficynka zwrócona jest do szpitala, tylną fasadą wpatruje się w pole, od którego dzieli ją szary szpitalny, nabijany ćwiekami parkan. Owe ćwieki, skierowane ostrzem ku górze, i parkan, i sama oficynka mają ten specyficznie przygnębiający, przeklęty wygląd, który posiadają u nas jedynie budynki szpitalne i więzienne.
O ile państwo nie lękają się oparzenia pokrzywą, to idźmy wąską ścieżką, prowadzącą do oficynki i zobaczmy, co się dzieje wewnątrz. Po uchyleniu pierwszych drzwi, wchodzimy do sieni. Tutaj wzdłuż ścian i pod piecem spiętrzono stosy szpitalnych rupieci. Materace, stare zdarte szlafroki, pantalony, koszule w błękitne paski, doszczętnie zniszczone obuwie, — wszystkie te łachmany stłoczone na kupę, przerzucane wielokrotnie, stochłane, gniją i zieją duszącym fetorem.
Na rupieciach, zawsze z fajeczką w zębach, leży stróż Nikita, stary dymisjonowany żołnierz ze zrudzia-łemi naszywkami. Ma szeroką, pijacką gębę, krzaczaste . brwi, nadające twarzy wyraz stepowego owczarka, i
karmazynowy nos; nie jest wysoki, wygląda na szczupłego i żylastego, lecz postawę ma wzbudzającą szacunek, zaś pięści na schwał. Należy do liczby tych prostaków statecznych i obowiązkowych, którzy ze wszystkiego na świecie kochają najbardziej lad i wobec tego są przekonani, że należy bić. Bije więc po twarzy, piersiach i plecach, w co trafi, i jest przekonany, że bez bicia nie byłoby tutaj porządku.
Dalej państwo wchodzą do dużego, obszernego pokoju, zajmującego poza sienią, całą oficynę. Ściany są tu pomalowane na kolor brudno-niebieski, sufit zakopcony, niczem w kurnej chacie, — widać, że w zimie dymią piece i musi być często naczadzone. Okna od strony zewnętrznej są oszpecone kratami. Podłoga szara, pełna zadr. Czuć kwaszoną kapustą, kopciem, pluskwami oraz amoniakiem, i odór ten w pierwszej chwili robi wrażenie, jakby się weszło do zwierzyńca.
W pokoju stoją łóżka przyśrubowane do podłogi. Na łóżkach siedzą i leżą ludzie w szpitalnych granatowych szlafrokach i, zgodnie ze staroświeckim zwyczajem, w szlafmycach- To warjaci.
Jest ich razem pięciu. Jeden tylko — pochodzenia szlacheckiego, reszta mieszczanie. Pierwszy od drzwi, wysoki szczupły mieszczanin o rudych połyskliwych wąsach i zapłakanych oczach, siedzi z podpartą głową i patrzy w jeden punkt. Smuci się w dzień i w nocy, kiwa głową, wzdycha i gorzko uśmiecha się; rzadko bierze udział w rozmowie, na pytania zaś zazwyczaj nie odpowiada. Je i pije machinalnie, wtedy kiedy dają. Męczący, szarpiący nim kaszel, wychudzenie i wypieki na twarzy nasuwają myśl, że człowiek ten ma początki gruźlicy.
Po nim idzie mały, żywy, ogromnie ruchliwy staruszek o ostrej bródce i czarnych, skręconych, jak u murzyna włosach. W ciągu dnia spaceruje po pawilonie od okna do okna lub siedzi z podwiniętemi po tu-recku nogami na swem posłaniu i bezustannie, niczem gil, pogwizduje, cichutko śpiewa i śmieje się. Wesołość dziecięcą i żywość usposobienia wykazuje również w nocy, gdy wstaje poto, by się pomodlić do Boga, czyli, by uderzyć się kilkakrotnie pięściami w pierś i podłubać palcem w drzwiach. To jest żyd — głupi Mosiek, który zwarjował ze dwadzieścia lat temu, kiedy spłonęła mu pracownia czapek.
Z pomiędzy wszystkich mieszkańców 6-go pawilonu, tylko jemu jednemu wolno wychodzić z oficyny, a nawet z dziedzińca szpitalnego na ulicę. Zdawna cieszy się już tym przywilejem, prawdopodobnie, jako stary wiarus szpitalny i jako spokojny, nieszkodliwy głup-tak, błazen miasteczkowy, którego dawno już przyzwyczajono się widzieć na ulicach w otoczeniu chłopaków i psów. W szlafroczynie, w śmiesznej szlafmycy i w pantoflach, czasem na bosaka, a nawet bez pantalo-nów włóczy się po ulicach, zatrzymując się przed bramami i sklepami i żebrze o kopiejeczkę. Tu mu dadzą kwasu, tam chleba, gdzieindziej kopiejkę, więc powraca zazwyczaj do pawilonu syty i bogaty. Wszystko, co przynosi ze sobą, zabiera mu Nikita na swój własny użytek. Żołnierz czyni to brutalnie, ze złością, wywraca mu kieszenie i wzywa Boga na świadka, że już nigdy więcej nie puści żyda na ulicę i że najgorszą rzeczą na świecie jest dlań niestosowanie się do przepisów.
Mosiek lubi usługiwać. Podaje swym współtowarzyszom wodę, otula ich gdy śpią, obiecuje każdemu
przynieść z ulicy kopiejeczkę i uszyć nową czapką; Mo-siek .też karmi łyżeczką swego sąsiada z lewej strony, który jest paralitykiem. Czyni tak Mosiek nie ze współczucia ani też z jakichkolwiekbądź innych pobudek humanitarnych, lecz naśladując i mimowoli podając się swemu sąsiadowi z prawej strony, Gromowowi.
Iwan Dmitrycz Gromów, trzydziestotrzyletni szlachcic, ex komornik i sekretarz gubernialny, cierpi na manję prześladowczą. Albo leży na Józku, zwinięty w kłębek, albo spaceruje z kąta w kąt, jakby w celach leczniczych, siedzi zaś nader rzadko. Jest zawsze podniecony, zdenerwowany, naełektryzowany podświado-mem, nieokreślonem oczekiwaniem czegoś. Wystarczy najmniejszy szelest w sieni lub krzyk na dziedzińcu, by uniósł głowę i jął nasłuchiwać: czy aby nie po niego idą? Gzy nie jego szukają. Zaś na twarzy jego w takie] chwili maluje się bezgraniczny niepokój i wstręt.
Podoba mi się jego szeroka, zawsze blada i udręczona twarz, o wydatnych kościach policzkowych. Twarz, odzwierciadlająca, niczem lustro, duszę umęczoną przez walkę i nieustanny lęk. Człowiek ten wykrzywia się dziwacznie i chorobliwie, lecz subtelne linje, wyrzeźbione na jego twarzy przez głębokie i szczere cierpienie, są mądre i inteligentne, oczy zaś mają ciepły, zdrowy blask. Podoba mi się on sam, taki ugrzeczniony, usłużny i niezwykle delikatny w obcowaniu ze wszystkimi, prócz Nikity. Gdy ktoś upuszcza guziczek, czy łyżkę — ze^aim^ natychmiast z łóżka i podnosi. Co rano pozdrawia swych towarzyszy na dzieńdobry, kładąc się do snu — życzy im dobrej nocy.
Prócz ciągłego podniecenia i wykrzywiań się, warjactwo jego przejawia się w sposób następujący-
od czasu do czasu, z wieczora, otula się szczelnie swym szlafrokiem i dygocąc całem ciałem, szczękając zębami, rozpoczyna pośpieszny spacer z kąta w kąt oraz pomiędzy łóżkami. Wygląda to tak, jakby podlegał silnemu atakowi febry. Z tego, że się raptownie zatrzymuje i spogląda na towarzyszy, widać, że chciałby powiedzieć coś ogromnie ważkiego leczf najwidoczniej, zdając sobie sprawę, że zostanie niewysluchany lub niezrozumiany, potrząsa ze zniecierpliwieniem głową i podejmuje nanowo swój marsz. Wkrótce jednak chęć mówienia przeważa nad wszystkiemi rozumowaniami i Gromów puszcza wodze, mówi zapalczywie i namiętnie. Mowa ta jest bezładna, gorączkowa, niczem maligna, urywana i niezawsze zrozumiała, ale zarówno w słowach, jak w głosie przebija się jakieś niezwykłe piękno. Gdy mówi — poznaje się w nim i warjata i człowieka. Trudno przelać na papier te szaleńcze przemówienia. Gromów mówi o podłości ludzkiej, o gwałcie, Tctóry pognębia prawdę, o pięknie życia, które kiedyś zapanuje na ziemi, o zakratowanych oknach, przypominających mu co chwila bezmyślność i okrucieństwo gwałcicieli. Splata się to w bezładne, niekształtne pot-pourri ze starych, lecz jeszcze niewyśpiewanych piosenek.
II.
Ze 12-15 lat temu, na pryncypalnej ulicy miasta, w domu własnym mieszkał urzędnik Gromów, człek stateczny i zamożny. Miał dwóch synów: Siergieja i Iwana. Będąc już studentem czwartego kursu, Siergiej
...



Możesz dodać mnie do swojej listy ulubionych sprzedawców. Możesz to zrobić klikając na ikonkę umieszczoną poniżej. Nie zapomnij włączyć opcji subskrypcji, a na bieżąco będziesz informowany o wystawianych przeze mnie nowych przedmiotach.


ZOBACZ INNE WYSTAWIANE PRZEZE MNIE PRZEDMIOTY WEDŁUG CZASU ZAKOŃCZENIA

ZOBACZ INNE WYSTAWIANE PRZEZE MNIE PRZEDMIOTY WEDŁUG ILOŚCI OFERT


NIE ODWOŁUJĘ OFERT, PROSZĘ POWAŻNIE PODCHODZIĆ DO LICYTACJI