|
Wydawnictwo - AFW MAZURY Rok - 2006 Stron - 248 - KREDA Oprawa - TWARDA LAKIEROWANA Format - A4
STAN - NOWA
Kolej parowa stała się moją życiową pasją. Co skłoniło mnie, aby zająć się jej fotografowaniem? Tak naprawdę główną inspiracją do tego był ener-dowski album „Reisen mit der Dampfbahn", który nabyłem w 1985 roku. Nie było to jakieś wybitne dzieło. Jego tematem były pociągi parowe w NRD. Wcześniej stykałem się z albumami czarno-białymi o tej tematyce. Były one równie interesujące. Mnie jednak zafascynowała możliwość przedstawienia piękna kolei parowej poprzez fotografię barwną. Wtedy postanowiłem zająć się utrwalaniem odchodzącego świata polskich parowozów po to, aby kiedyś po latach wydać barwny album — jeszcze lepszy od tego, który mnie tak zafascynował. Już wcześniej, podczas wakacyjnych wyjazdów, wykonałem kilka zdjęć parowozów, korzystając z aparatu ojca. Jednak, szczerze mówiąc, o fotografii nie miałem zielonego pojęcia. Nic nie mówiły mi takie terminy, jak „przysłona" czy „czas ekspozycji". Nie miałem zresztą nawet swojego aparatu. Miałem jedynie parowozową pasję i jasny cel do zrealizowania: utrwalić na barwnej kliszy piękno polskiej kolei parowej i w przyszłości wydać album. Tak więc w połowie lat 80. rozpoczęła się moja włóczęga z aparatem po szlakach PKP i tropienie lokomotyw parowych. Wyprawy odbywałem samotnie lub w towarzystwie przyjaciół: Krzysztofa Wiśniewskiego i Andrzeja Zmudy. Razem tworzyliśmy nieformalną fotograficzną „grupę warszawską". Ideą, jaka nam przyświecała, było przedstawianie kolei w fotografii nieco bardziej artystycznej, niż dokumentalnej. Początkowo wykonywałem małoobrazkowe diapozytywy za pomocą sowieckich aparatów „Fied", a później „Zenit". Jedynymi dostępnymi w tym czasie diapozytywami były enerdowskie filmy „Orwochrom". Aby osiągnąć lepszą jakość wykonywanych zdjęć, zdecydowałem się przestawić na tzw. średni format, czyli diapozytywy 6x6 cm. Udało mi się to dopiero w 1988 r., gdy za równowartość kilku pensji zaopatrzyłem się w średnio-formatowego „Pentacona" wraz z wielkim, masywnym teleobiektywem 300 mm. W fotografowaniu kierowałem się własną intuicją. Inspiracje czerpałem też z różnych albumów o tematyce kolejowej. Muszę się natomiast przyznać, że do dzisiaj nie przeczytałem żadnego podręcznika o fotografii.
|