PRZEDMOWA
DO DRUGIEGO WYDANIA
Niezmiernie rzadko a może nawet nigdy nie zdarza się, aby przecinanie kartek książki było w tym stopniu wiwisekcją, jak zułaśnie przecinanie kartek mojej bezpretensjonalnej ale równocześnie wypełnionej po brzegi najrozmaiłszemi pretensjami „Książki zażaleń". Czytelniku, przecinasz samo życie, przyłapane na gorącym uczynku. Tępym nożem doko¬nujesz przekroju życia f Odpruwasz podszewkę! I myślisz sobie przy tej rozkosznej wiwisekcji: „Oto mnie krają w identyczny sposób! Nietylko mnie ale i nas zuszystkich! Bez miłosierdzia i bez znie¬czulenia! ;.. Widzę już ciebie, o, czytelniku; na twarzy masz uśmiech zimny, zacięty. Klniesz w rytmie dobranych moich słów. Palce twe zaciskają się około rękojeści noża. I co kartka powtarzasz „Racja! Święte słowa! Tylko mało, mało! O, niechże Bóg da zdrowie temu Nowakowskiemu w najdłuższe lata! I niech kiedyś nie zamkną go przypadkiem! W salonie niezależnych" ...
Przeczytałeś pierwszy rozdział, zabrałeś się do drugiego i oto zwolna, zwołna zmienia się wyraz twej
twarzy: miejsce zaciętości obejmuje przyjemna zadu¬ma, potem uśmiech złośliwy ale z lekką tendencją zwyżkową. Ponieważ do każdego egzemplarza dołą¬czam gratis parę różowych okularów. Założyłeś je na nos i resztki chmur zginęły. Zaczynasz się śniiać śmiechem wesołym, serdecznym, pustym nawet. I wreszcie przychodzisz do wniosku, że nie jest jeszcze tak źle, skoro niekiedy można się uśmiać. Więc błogosławisz mnie ponownie. Mnie i dziatkom moim.
Widzisz, jest wielkie ministerstwo spraw we¬wnętrznych. Lecz przy niem zmieści się napewno i drugie skromniejsze' ministerstwo sprawek we¬wnętrznych. To właśnie mój resort. Sprawki, spra-weczki i sprawunki. O, jest ich na kopy!
Nie koniec na tem: istnieje ministerstwo robót publicznych. Ja zadowoliłem się teką robót prywat¬nych. Mamy takowe. Roboty i robótki. Jestem ich ministrem. Nie ministrantem, jak się to często zda-rza w ostatnich czasach. Ja nie kadzę. Objąłem również Ministerstwo Reform Szkolnych. Tajfun/... Musi bowiem istnieć jakaś przeciwwaga. Obok Najwyższej Izby Obrachunkowej powinna być druga: porachunkowa. Obok wywiadu i kontrwywiadu prywatny rekontrwywiad.
Jak Nestor w zacisznym, peczerskim monasterze pisał swą kronikę, tak ja powoli, powoli snuję „Książkę zażaleń". To czkawka dziejów. Echo wy" podków dnia i nocy. Nawet głównie wypadków nocy.
To skrzynka na reklamacje a zarazem jakby lekarz domowy na wszystkie cierpienia. Tembardzief przy¬datny, że wracamy do dawnych, domowych metod: pijawki, puszczanie krwi... Co krok spotykamy się z tem. Lecz „Książka zażaleń" jest równocześnie i sennikiem arabskim, tem aktualniejszym, że chwi¬lami odnosimy wrażenie, jakoby wszystko śniło się nam tylko. A jednak te awantury arabskie to jawa najprawdziwsza. Próbuję tłumaczyć wszystkie nie¬dobre sny. I czasem tłumaczę je trafnie. Ileż to już głupstw wyśniło się nam! Co niedzielę stawiam kabałę w I. K. C
Wszystkie nasze nocne sprawy podaję ci, o, czy¬telniku, jako bukiet. Niech oko twe i myśl podobne będą jadowitej pszczółce. Niech biegną z kwiatu na kwiat, kwestjom poruszonym dobierając się do miodu i do zalążni. Za jedne 3 zł. 50 gr. masz całą rewję. Otwórz i czytaj! Niech cię nie zraża ten szczegół, że kwiatki naszej niwy nie zawsze pachną. To dzieło podkoziołka, który ugania wesoło, użyźniając w peł¬nym galopie jałową rolę.
Jak do czarodziejskiego kotła wrzucam przeróżne ingredjencje: reforma uniwersytecka i sprawa ochrony zwierząt. Czopki aptekarskie i ordery. Sport i tajem¬niczy zgon Adama. Radjo i inne skandale. Pakowna iak walizkap. Ciunkiewiczowej', mieści moja „Książka zażaleń" całą pełnię spraw, zebranych do kupy.
Mówiłem, że tomik ten jest skrzynką na rekla¬macje, lekarzem domowym, sennikiem i t. d., godzi
się jednak wspomnieć o jednej jeszcze zalecie: „Książka zażaleń" jest równocześnie znakomitym środkiem nasennym. Kołysze, upaja, sama skleja powieki. Gdybym choć odrobinę umiał reklamować się, powiedziałbym, jak pewien aptekarz amerykański, który, zapytany o to, czy może polecić jakiś środek nasenny, odrzekł:
— To najlepszy specyfik w świecie! Do każdej fłaszeczki dołączam zadarmo budzik. . •
Ale tego ja sam nie powiem. To już należy do wydawcy... Ew. może dodać budzik do każdego egzemplarza. Na własny rachunek.
SPIS TREŚCI
Str
Przedmowa 5
1. Tajfun . 9
2. Wizyta w klasztorze 21
3. Dzień św. Marcina 31
4. Uprowadzenie Urszuli Kochanowskiej . . 43
5. Złota tabakierka 55
6. Generalia 67
7. Film na sacharynie 79
8. Ludwik, w żołądek! 89
9. Kapitał na szarą godzinę 101
10. Souvenir a Elise 109
11. W podwójnym nelsonie protekcji .... 123
12. Bracia konie 135
13. Dokarmianie wiosny 145
14. Naszyjnik królowej 157
15. Świstak i radjo 167
16. Jak stać się pięknym? 179
17. Hejnał i kiełbasa 190
18. Proroctwo Woltera 203
19. Z uwag pisarza gminnego 215
20. Podkoziołek 227
WIELKOŚĆ 17,5X13,5CM,TWARDA INTROLIGATORSKA OPRAWA,LICZY 237 STRON.
STAN:OKŁADKA DB/DB-,BRAK KARTKI PRZEDTYTUŁOWEJ ORAZ POŁOWY KARTKI 213-214 /CZĘŚĆ KARTKI BEZ TEKSTU-PATRZ SKAN/,WKLEJKI Z PIECZĄTKĄ BYŁEGO WŁAŚCICIELA,POZA TYM STAN W ŚRODKU DB.
KOSZT WYSYŁKI WYNOSI 8 ZŁ - PŁATNE PRZELEWEM
/ KOSZT ZRYCZAŁTOWANY NA TERENIE POLSKI,BEZ WZGLĘDU NA WAGĘ,ROZMIAR I ILOŚĆ KSIĄŻEK - PRZESYŁKA POLECONA PRIORYTETOWA + KOPERTA BĄBELKOWA / / W PRZYPADKU PRZESYŁKI ZAGRANICZNEJ PROSZĘ O KONTAKT W CELU USTALENIA JEJ KOSZTÓW / .
WYDAWNICTWO KSIĘGARNIA NAUKA I SZTUKA LRAKÓW 1933.
INFORMACJE DOTYCZĄCE REALIZACJI AUKCJI,NR KONTA BANKOWEGO ITP.ZNAJDUJĄ SIĘ NA STRONIE "O MNIE" ORAZ DOŁĄCZONE SĄ DO POWIADOMIENIA O WYGRANIU AUKCJI.
PRZED ZŁOŻENIEM OFERTY KUPNA PROSZĘ ZAPOZNAĆ SIĘ Z WARUNKAMI SPRZEDAŻY PRZEDSTAWIONYMI NA STRONIE "O MNIE"
NIE ODWOŁUJĘ OFERT KUPNA!!!
ZOBACZ INNE MOJE AUKCJE
ZOBACZ STRONĘ O MNIE