Kampania, kampanią, ale takiego tytułu, jak Battlefield 3 nie mogłem ocenić bez porządnego wgryzienia się w tryby dla wielu graczy. Oczywiście całość da się zapewne w pełni obiektywnie ocenić dopiero po kilku tygodniach zabawy, ale już te kilkadziesiąt godzin doświadczeń i nalegania redakcji sprawiają, że postanowiłem pokusić się o wystawienie najnowszej strzelance DICE oceny. I na początku podpowiem, że będzie wysoka, choć nie maksymalna. Do tego jednak trochę zabrakło...
O singlu już pisałem w pozbawionej oceny recenzji kampanii Battlefield 3, teraz czas skupić się na mięsie, czyli głównym daniu - trybie multiplayer. Nie dość bowiem, że jest on przecież najważniejszym elementem w Battlefield 3, to dodatkowo wyjątkowo skutecznie pozwala zapomnieć o niedoróbkach i ogólnym braku "kopa" w kampanii. Od razu też powiem wyraźnie jedno: jeśli zamierzaliście lub zamierzacie kupować BF3 dla singla - nie warto.
Tryb multiplayer w Battlefield 3, to w zasadzie kalka rozwiązań znanych z Bad Company 2. Mamy tutaj niemalże takie samie tryby rozgrywki, a największa liczba zmian dotknęła tak naprawdę systemu odblokowywania nowych broni, gadżetów i ulepszeń. No i oczywiście w wersji pecetowej, którą miałem okazję testować mamy możliwość pogrania na jednej mapie z 63 innymi osobami. Ale po kolei...
Na początek tryby rozgrywki, których mamy teraz aż sześć, jednak trzy z nich - podobnie, jak w przypadku BC2 - pełnią raczej rolę dodatku i mają raczej marginalne znaczenie. Mowa tu o Squad Rush, Squad DM i Team DM, nie cieszących się póki co zbyt wielką popularnością wśród graczy, serwery, na których ustawione są właśnie te tryby rozgrywki można zazwyczaj policzyć na palcach jednej ręki. Co ciekawe, Squad Rush jest potencjalnie bardzo ciekawym i wymagającym trybem, choć znalezienie serwera graniczy z cudem.
Trudno się zresztą temu dziwić, gdyż największym powodzeniem zdecydowanie cieszy się na starcie Conquest Large, czyli stary dobry Podbój z masą czołgów, pojazdów pancernych, dżipów, śmigłowców i samolotów. Na największych mapach typu Caspian Border, z 64 graczami na serwerze, skala bitew jest wręcz epicka. To właśnie to, czego brakowało mi nieco w niemalże doskonałym Bad Company 2. I właśnie dla takich map, takich walk, warto było na Battlefield 3 czekać.
Wszystko jest w porządku, o ile trafimy na serwer z myślącym adminem. Jeśli bowiem okaże się, że na serwerze ustawiona jest autorotacja map, wliczając w to również te bardziej "kameralne" i tunelowe, nagle może się okazać, że 64 osoby, to... po prostu za dużo. Takie Seine Crossing zamienia się wtedy w rzeźnię, gdzie jednym, dobrze rzuconym granatem można awansować z końca na pierwsze miejsce w tabeli. Ergo: za dużo tu wówczas przypadku i szczęścia, a za mało taktyki.
Na szczęście konfiguracja serwera pozwala na mniejszą liczbę slotów, więc wyszukanie takiego, na którym na danej mapie będzie nam się dobrze grało nie jest wielkim problemem. Z drugiej strony nie działa to w przeciwną stronę - o ile walki na "przeludnionej" małej mapie potrafią zniechęcić, o tyle mniejsza liczba graczy na wielkiej mapie tak bardzo nie przeszkadza. Tak, czy inaczej, olbrzymim plusem jest to, że możemy sobie bez problemu znaleźć serwer skonfigurowany do naszych potrzeb o oczekiwań. Nic nie ucieszyło mnie tak bardzo, jak możliwość ustawienia trybu hardcore, wyłączenia "celowniczków", informacji o amunicji, regeneracji zdrowia, czy kamery pokazującej naszego zabójcę.
Mimo wielkości map, rozgrywka w Battlefield 3 wydaje się być szybsza i bardziej dynamiczna, niż nawet w BC2. Dzieje się tu naprawdę sporo, niezależnie od mapy i bardzo mnie cieszy, że DICE zamiast bawić się w VIP Map Packi, praktycznie od razu dało nam mapy zarówno w wersji Conquest, jak i Rush. Dzięki temu nie można narzekać na brak zróżnicowania, czy wciąż podobną rozgrywkę. Zabawa na mapach "otwartych" jest zupełnie inna, niż na "tunelowych", a zacięte walki o kontrolę w tunelu na Damavand Peak śnią mi się już po nocach.
Projekty map, czego się najbardziej obawiałem, choć oparte na podobnym schemacie, jak w BC2, nie są na szczęście wyłącznie powieleniem tamtych pomysłów. Mamy tu kilka fajnych patentów, jak choćby start sił amerykańskich na Canals z lotniskowca, czy wspomniany tunel. Na niektórych mapach daje się natomiast wyczuć (w trybie Conquest), że jedna ze stron ma nieco łatwiejszy start, czyli możliwość szybszego dotarcia do niektórych punktów. Generalnie jednak balans jest całkiem zadowalający, choć o tym trudno się jednoznacznie wypowiadać bez odblokowania wszystkich dostępnych bajerów.
A tych jest cała masa. Choć wiele osób to krytykuje, mnie bardzo przypadł do gustu mechanizm odblokowywania ulepszeń dla każdej giwery osobno. W BC2 dość szybko stawialiśmy się tam posiadaczami wszystkiego i nie było już tego wewnętrznego ciśnienia, każącego grać dalej, by zdobyć jeszcze jeden, czy dwa upgrade,y, czy nową broń. Battlefield 3 kładzie tu znacznie większy nacisk na specjalizację, a odblokowanie dosłownie wszystkiego, to praca na długie miesiące. W tym kontekście bardzo podoba mi się też decyzja o znacznym zwiększeniu arsenału dostępnego dla wszystkich klas - dzięki temu bez względu na to, w jaki sposób zdobywamy punkty (ja na przykład uwielbiam zabawę wszelakimi pojazdami), otrzymujemy dostęp do wciąż nowych zabawek.
Kolejna zaleta Battlefield 3, to fakt, że gra zmusza nas do współpracy i myślenia podczas rozgrywki. Tutaj naprawdę liczy się nie tyle liczba fragów (co oczywiście jest wciąż ważne), co zespołowe granie z "głową". Widać to zresztą po popularności poszczególnych trybów, wśród których różne odmiany deathmatchu nie cieszą się dużym wzięciem. Najważniejsze jest tutaj granie zgodnie z przeznaczeniem klasy, którą aktualnie prowadzimy i realizowanie celów. Lecząc i reanimując, naprawiając czołgi, zajmując punkty, czy podkładając ładunki, ugrywamy zazwyczaj więcej, niż po prostu strzelając do wszystkiego, co się rusza i sojusznikiem nie jest.
Teraz chwila refleksji. Czy nie macie wrażenia, że dokładnie to samo pisałem, zachwycając się nad trybem multi, w recenzji Bad Company 2? Bo tak naprawdę rozgrywka dla wielu graczy w Battlefield 3, to nic innego, jak poddany sporej kosmetyce i moim zdaniem ulepszony tryb z poprzedniej produkcji DICE. Choć ekipa odgrażała się jakąś bliżej niesprecyzowaną rewolucją, takowej tu nie ma, przynajmniej na poziomie mechaniki i organizacji rozgrywki.
Jest za to piekielna grywalność. Battlefield 3 należy do tych tytułów, w przypadku których z multi wiele osób będzie się zapewne leczyć klinicznie. Serio. Ledwie zacząłem się wkręcać, a już zauważyłem u siebie pierwsze objawy uzależnienia, o czym najlepiej świadczy wyjście z serwera po pierwszej sesji o 5 rano. Cóż więc z tego, że DICE nie pokazało nam tu oszałamiającej liczby nowości, skoro w chwili obecnej i tak jest to najbardziej "mięsista" rozgrywka multi?
Multiplayer w Battlefield 3, to po prostu więcej i lepiej - więcej zabawek, pojazdów, ulepszeń, większe mapy i liczba graczy oraz jeden z najbardziej satysfakcjonujących modeli strzelania, z jaki mi miałem do czynienia. Tutaj każda wpakowana w przeciwnika kulka daje masę radości, przyrządy celownicze i ulepszenia realnie wpływają na jakość strzelania, a balistyka i odrzut zostały perfekcyjnie (w giwerach, które odblokowałem) dobrane do skali map oraz charakteru gry.
Jednym, co nieco mnie zmartwiło, jest bardzo ubogie i dodane chyba na siłę menu rozkazów. Pamiętajmy bowiem, że wbrew wszelakim podobieństwom, BF3 jest teoretycznie bezpośrednią kontynuacją gier z serii Battlefield, a nie Bad Company. Na poziomie wydawania rozkazów i zarządzania drużynami odstaje wyraźnie do swoich poprzedników. Choć z drugiej strony, w dobie powszechnej komunikacji głosowej, jest to rzecz do obejścia. Gdyby tylko większość graczy z tej opcji zechciała skorzystać...
Na deser dostaliśmy też tryb kooperacji, w którym z wybranym przyjacielem lub losowym graczem zmierzymy się miedzy innymi z kolejnymi falami wrogów w lokacjach znanych z kampanii, a nawet będziemy mieli okazję zasiąść za sterami lub uzbrojeniem śmigłowca. To całkiem przyjemny i fajny dodatek, również posiadający elementy "rozwoju", choć po wsiąknięciu w pełnokrwiste multi mający znacznie mniejszą siłę przyciągania. Poziom wyzwania potrafi być wszakże całkiem wysoki, a sprawne pokonywanie kolejnych grup przeciwników daje satysfakcję. Ot, taka przystawka pozwalająca nam spędzić z kumplem fajnie kilkadziesiąt minut w oczekiwaniu, aż zbierze się reszta ekipy.
Rozgrywka w Battlefield 3 daje radę, czas więc zająć się oprawą i technikaliami. Wizualnie, jest to jedna z najładniejszych gier wojennych jakie kiedykolwiek powstały. Przy okazji kampanii wspominałem już o tym, jak ważną rolę odgrywa tu oświetlenie. W trybie multi nie jest inaczej. Podwieszane latarki, czy celowniki laserowe mogą być na ciasnych mapach bronią skuteczniejsza, niż granat, a ulepszenia takie jak system termowizyjny do czołgu na niektórych mapach stają się obowiązkowe. W połączeniu z doskonałymi efektami cząsteczkowymi, system dynamicznego oświetlenia w Battlefield 3 daje chwilami niesamowite wręcz efekty. Aż żałuję, że tak niewiele tu mocno zalesionych terenów, gdzie gra świateł może niejeden raz nieźle nas oszukać.
O ile modele budynków, czy pojazdów nie sprawiają wrażenia dużo bardziej bogatych, niż w BC2, o tyle już sami żołnierze poruszają się i wyglądają chwilami rewelacyjnie. Po doświadczeniach z betą byłem też bardzo pozytywnie zaskoczony małą liczbą błędów związanych z przenikaniem tekstur, wnikaniem w podłoże, czy blokowaniem postaci w najdziwniejszych miejscach.
Nie jest natomiast tak słodko z modelem zniszczeń. Nie wiem, czy wynikało to z konieczności równania do najniższego wspólnego mianownika (czyli konsol), czy po prostu DICE uznało, że współczesne pecety nie są jeszcze w pełni gotowe na Frostbite 2.0, ale trudno pozbyć się wrażenia, że niezniszczalnych elementów otoczenia jest tu znacznie więcej, niż w BC2. Mapy są większe, to fakt. Miałem jednak wciąż nadzieję, że całość da się zrównać z ziemią, a każda eksplozja pozostawi w podłożu wyraźny lej. Tak niestety nie jest, choć z drugiej strony najbardziej odczuwalne jest to w zasadzie na najbardziej zurbanizowanych mapach.
Sporo czasu spędzam w czołgach i innych pojazdach, dziwi mnie więc tylko pewna niekonsekwencja. Czasami udaje się przeprowadzić pancerną szarżę przez wnętrze budynku, czy między drzewami, by chwilę potem czołg obrócił się wokół własnej osi uderzywszy w jakiś słup. Przypomina mi to nieco niesławne pancerne znaki drogowe i brzózki z kilku gier rajdowych.
O udźwiękowieniu wspominałem już przy okazji singla i tutaj jedynie powtórzę swój zachwyty - jest bowiem rewelacyjne! Posiadacze mocnych subwooferów zostaną szybko znienawidzeni przez psy i sąsiadów, a nawet w dobrych słuchawkach każdy dźwięk prawie dosłownie urywa głowę. Co więcej, potwierdzam moje wrażenia odnośnie autentyczności dźwięków - w Battlefield 3 broń brzmi w sposób bardzo zbliżony do naturalnego. Nie jest mocno podrasowana, dźwięk jest raczej metaliczny i suchy, ale mimo to tak sprytnie wyeksponowany, że w połączeniu z solidnym odrzutem daje wrażenie strzelania z prawdziwego gnata.
Wrażeń dźwiękowych, jakie towarzyszą zaciętej walce, nie da się oddać w żadnych słowach. To po prostu trzeba usłyszeć. Battlefield 3 jest jedną z nielicznych gier, w których na samym początku nie ściszyłem zbytnio odgłosów z gry, by wyraźniej słyszeć kumpli na TeamSpeaku. O ile komunikacja głosowa jest tutaj podstawą gry drużynowej, o tyle pierwsze kilka godzin musieli oni przebijać się przez odgłosy eksplozji, strzałów, syk przelatujących obok rakiet i ryk czołgowych silników.
Na końcu nie mogę nie wspomnieć o budzącym olbrzymie kontrowersje Battlelogu. Ma on tylu zwolenników, co przeciwników i rzadko są to reakcje wyśrodkowane. Trudno się temu dziwić, konieczność uruchamiania trzech aplikacji, by zagrać może budzić kontrowersje. Zapewne nie byłoby ich aż tyle, gdyby system ten sprawował się bez zarzutu. Tak niestety nie jest. Co prawa u mnie Battlelog działa bez większych problemów, ale wielu moich przyjaciół i innych graczy ma z tym systemem spore problemy.
Sama koncepcja przypadła mi do gustu, zebranie w jednym miejscu wszystkich danych, statystyk, czy informacji o serwerach i ich ustawieniach (jedna z najlepszych funkcji), było moim zdaniem dobrym pomysłem. Możliwość tworzenia drużyn przed rozpoczęciem meczu i wspólnego wchodzenia na serwer tez zasługuje na pochwałę. Szkoda tylko, że działanie tego systemu wciąż dalekie jest od doskonałości, a problemy zaczynają się już na etapie uruchamiania właściwej gry, co często zmuszało mnie to używania kombinacji Ctrl+Alt+Del. Jest potencjał, jest teoretyczna wygoda, zabrakło dopracowania.
Battlefield 3 jest grą, która w trybie multi nie ma sobie obecnie równych wśród strzelanek FPP. Oczywiście nie globalnie i międzygatunkowo, ale w swojej, bądź co bądź, zręcznościowej kategorii. Symulator pola walki to bowiem nie jest, z drugiej zaś strony żaden inny tytuł nie oferuje tak perfekcyjnego balansu między uproszczeniami, a elementami zaczerpniętymi z milisimów. Dzięki temu zabawa jest wymagająca, stawia bardziej na myślenie i szybkie reagowanie, niż suchego skilla, zmusza do współpracy i realizowania postawionych zadań.
Obawy, że na mapach dominować będą zalegający po kątach kamperzy okazały się przesadzone. Rozgrywka jest zaskakująco dynamiczna i mobilizuje do działania, co jest jedną z największych zalet Battlefield 3. Oprócz tego wszystko odbywa się w rewelacyjnej oprawie graficznej i dźwiękowej, na dodatek zachwycając płynnością. Na czterordzeniowym, nie kręconym Q8400 i karcie GeForce GTX 560Ti w trybie multi mam średnio 50-60 klatek przy ustawieniach high. Dokładnie tyle, by cieszyć się świetną oprawą i komfortem gry.
Można mieć do ekipy DICE nieco żalu za kilka niespełnionych obietnic i zbytnie podobieństwa Battlefield 3 do Bad Company. Można narzekać na nie zawsze dobrze działający Battlelog. Można marudzić, że kampania taka sobie i wrzucona na siłę. Nie zmienia to jednak faktu, że Battlefield 3 ma tak niesamowicie grywalny i miodny tryb multiplayer, że po kilku pierwszych godzinach szybko zapomina się o tych zarzutach. Liczyłem na to, że nowe dzieło Szwedów będzie pierwszą grą, której z czystym sumieniem wystawię najwyższą notę. Nie mogę, bo do doskonałości jednak trochę brakuje, a i rewolucji tu żadnej nie ma. To po prostu bardzo dobra gra. Pod warunkiem, że kampania nie jest dla nas priorytetem. Polecam i ostrzegam - uzależnia.