Nie wiem, ilu ludzi w Polsce potrafiłoby wymienić nazwisko jakiegokolwiek egiptologa. Ale najczęściej wymieniano by zapewne profesora Kazimierza Michałowskiego. Mimo że od śmierci znanego archeologa 1. stycznia 2006 roku minie 25 lat (warto pamiętać o odpowiednim uczczeniu tej rocznicy!), ciągle jeszcze jego duch unosi się nad całym środowiskiem nie tylko badaczy Egiptu, lecz także wszystkich archeologów klasycznych. Wielu z nich ma w tej chwili wiedzę głębszą od Profesora i w swojej niszy jest niekwestionowanymi autorytetami, że wymienię choćby Jadwigę Lipińską, Karola Myśliwca, Marka Marciniaka czy Andrzej Niwińskiego - zajmujących się Egiptem i Michała Gawlikowskiego - badającego kultury Azji Przedniej i Cypru. Ale żaden z nich nie ma chyba wiedzy tak szerokiej jak ich Mistrz. Być może zresztą nie ma w tej chwili takiej potrzeby.
Wielkość Kazimierza Michałowskiego polegała nie tylko na tym, że stworzył polską szkołę archeologii klasycznej zwanej u nas śródziemnomorską, że z sukcesem brał udział w wykopaliskach na terenie Egiptu, Ukrainy, Sudanu, Cypru i Syrii, że potrafił wywalczyć pieniądze na kosztowne badania. W dużym stopniu dzięki jego pasji popularyzatorskiej udało się zainteresować tymi badaniami bardzo wielu Polaków. Nie tylko pisał książki i artykuły – z jego inspiracji i przy jego udziale nakręcono sporo filmów dokumentalnych. Był inicjatorem wielu wystaw, a dzięki m.in. jego kontaktom udało się uzyskać depozyt Louvre’u dla Muzeum Narodowego w Warszawie, zawierający eksponaty ilustrujące sztukę i cywilizację starożytnego Egiptu. W wyniku wykopalisk ratunkowych prowadzonych pod jego kierownictwem w Starej Dongoli, a zwłaszcza w Faras, otwarto w Warszawie najbardziej reprezentatywną poza Sudanem galerię chrześcijańskiej sztuki nubijskiej.