![](http://static.allegrostatic.pl/site_images/1/0/blank.gif) |
Need for Speed: Hot Pursuit (PS3)
Seria zmienia się niemal co rok, czasami ze sporą stratą na jakości, która rzadko ma jednak negatywne przełożenie na sprzedaż, niezmiennie wzbudzającą zazdrość nielicznej konkurencji. W przypadku tej odsłony nie ma najmniejszych wątpliwości, co do jakości - twórcy serii Burnout stanęli na wysokości zadania i dostarczyli świetną grę.
Wyścigowy postmodernizm
Zręcznościowe racery zaczęły się dla mnie wraz z Burnout 2: Point of Impact i NFS: Underground. Wcześniej nie bardzo miałem ochotę na rozrywkową jazdę bez zdejmowania nogi z gazu. Grywałem, ale nie byłem zajarany, najwyraźniej - jakkolwiek dziwnie to brzmi - musiałem do arcade dojrzeć, bo wcześniej ceniłem wyłącznie gry nieco bardziej realistyczne, jak Gran Turismo, Colin McRae Rally, TOCA czy Metropolis Street Racer.
Burnout Paradise oferował wielkie miasto i masę rzeczy do zrobienia na jego niezliczonych ulicach. Mimo to, Need for Speed: Hot Pursuit wcale nie przyjął formy wyścigowego sandboxa, typu powiedzmy dwóch części NFS: Most Wanted, czy NFS: Underground 2. Są po prostu trasy od A do B - można je spamiętać, można wymasterować. Nie ma tu też mowy o fabule, jak w kompletnie porażkowym NFS: Undercover. Jest za to sporo z Burnoutów i sporo z tych przedpotopowych Need for Speed, w których jeździło się po to, żeby wygrywać, a nie po to, żeby zobaczyć kolejny filmik z serii pod przewodnim tytułem "Rysiek z Klanu zostaje twardzielem". Coś, co jeszcze nieco ponad dekadę temu było wytartym standardem, obecnie jest już powiewem świeżości. Tak to się toczy.
Ze starych odsłon serii mamy możliwość wcielenia się w mundurowego i naprawdę fachowe samochody, co możecie sprawdzić w dwóch poświęconym im odsłonach Tygodnia z Need for Speed: Hot Pursuit. To nie Gran Turismo 5, które proponuje nam jakiś tysiąc samochodów - jest ich tu "zaledwie" kilkadziesiąt, większość także w policyjnych barwach, za to wszystkie naprawdę fachowe. Brakuje niestety Ferrari, ale poza samochodami firmy z Maranello nie brakuje bodajże żadnej marki supersamochodów. A także tych nieco mniej super. Poza tym nie ma żadnego tuningu, można sobie dobrać co najwyżej kolor lakieru. Po prostu bierzemy furę i jedziemy. Proste i skutecznie wciągające, bo podparte sprytnym systemem nagradzania gracza - za wszystko dostaje się punkty, które przybliżają do kolejnych samochodów, klas, tras, czy elementów wyposażenia.
Nie zabrakło też w Need for Speed: Hot Pursuit masy Burnouta - przede wszystkim w postaci nabijania turbo poprzez niebezpieczną jazdę oraz sposobu prezentacji ważnych wydarzeń na trasie, czyli efektów zderzeń w postaci pokazania w zwolnionym tempie tego, co się stało. Momentami bardzo satysfakcjonującego, chwilami niesamowicie wkurzającego, bo przez tych kilka sekund nie mamy kontroli nad pojazdem - steruje, a przynajmniej wydaje się to robić, konsola. Czasami jednak zaraz po wróceniu za kółko musimy zmierzyć się z problemem. Którym na przykład jest blokada, kolczatka albo czołówka. Wtedy może człowieka nieco ponieść.
|
![](http://static.allegrostatic.pl/site_images/1/0/blank.gif) |