Naukę i religię od stuleci przedstawiano jako diametralnie przeciwstawne sobie dziedziny. W swojej prowokacyjnej książce Steve Fuller analizuje pozorny konflikt między nimi, skupiając się na gorących sporach między darwinizmem i teorią inteligentnego projektu, by dojść do wniosku, że "nauka vs religia" to fałszywa dychotomia. Dla Fullera rzekomo intelektualne debaty, takie jak pomiędzy kreacjonistyczną i ewolucjonistyczną teorią życia, często są przykrywką dla konfliktów o charakterze instytucjonalnym, na przykład dla walki między państwem i Kościołem o tytuł do prawomocnej władzy nad społeczeństwem.
ze wstępu: Gdyby Darwin został przeniesiony do dzisiejszego świata i zapoznał się z osiągnięciami takich projektowych nauk jak genetyka i biologia molekularna, powstałych po jego śmierci, czy nadal interpretowałby materiał empiryczny jako przemawiający przeciwko inteligentnemu projektowi w naturze? Ewolucjoniści uznają za oczywiste, że odpowiedź byłaby twierdząca. Ale jeśli ktoś uważa (tak jak ja), że powstanie genetyki i biologii molekularnej w pierwszej połowie dwudziestego wieku, uwieńczone odkryciem podwójnej helisy DNA w 1953 roku, przeważa nad znaczeniem pracy Darwina, to musi dojść do wniosku, że Darwin zreinterpretowałby dobór naturalny jako mechanizm zaprojektowany, prawdopodobnie przez boskiego inżyniera, który być może wzbudziłby nawet szacunek Newtona. Pierwsza dekada dwudziestego pierwszego wieku jest odpowiednim momentem, aby przystąpić do renegocjacji umowy między genetykami i paleontologami, zwanej syntetyczną teorią ewolucji.(...) Może przyszedł czas, aby zastąpić mglistą koncepcję doboru naturalnego,która metaforycznie skrywa boską obecność, taką wizją inteligentnego projektu, w której weźmiemy pełną odpowiedzialność za naszą planetę - tak jakbyśmy byli jej stwórcami.