W ramach aukcji licytujesz pakiet 4 zajęć, do wykorzystania na naukę gry na gitarze akustycznej, klasycznej, elektrycznej, basowej.Każde zajęcia trwają 50 minut każde i są realizowane raz w tygodniu o ustalonej godzinie przez 4 kolejne tygodnie.
Gitara – kobieta
… zmienną jest, nieprzewidywalną jest. To ani szowinizm, ani feminizm – to rzeczywistość. Może mieć różne kształty. Od klasycznie kobiecego jak… klasyczna, akustyczna, z drewna i nylonowych strun – po kosmiczny entourage jak trzygryfowe serce Steve’a Vai lub dwugryfowy smok, Gibson SG Jimmy’ego Page’a. „Lecące V” Michaela Schenkera o brzmieniu ostrym, jak ten brzytewny, toporopodobny kształt – wszystkie trochę nie z tej planety, jakby były stoworzone dla więcej niż dwóch rąk naraz lub cyborga, nie-człowieka. Kolory zmienia jak sukienki, bo pomalować i umalować ją można we wszystko, a od typu i wagi strun kształtuje się jej głos, moc i nośność przekazu.
Jest medium nielimitowanym. Ogranicza ją tylko osobowość i wyobraźnia osoby, która trzyma ją w rękach… Może imitować dźwięk karabinu maszynowego („Machine Gun” Jimiego Hendrixa), być Paganinim rocka – muzykiem klasycznym w rockowym zespole („Mr. Crowley” Randy’ego Rhoadsa [Blizzard Of Ozz]), malować film o rozbiciu się statku kosmicznego na obcej planecie (Ritchie Blackmore w koncertowej wersji „Space Truckin’” [Deep Purple]), być wszechmową – dźwiękiem ptaków na zabagnionych wrzosowiskach (David Gilmour w „Echoes” [Pink Floyd]). Towarzyszem marszu, spaceru, wybijającym rytm i prowadzącym głos barda („The Rain” Glena Hansarda [The Frames, Swell Season]) lub przedśmiertnym wyznaniem tęsknoty za zdrowiem i spokojem tuż przed śmiercią (Brian May w „Mother Love” [Queen]).
Nie ma instrumentu, którego nie portrafi zaimitować w utalentowanych rękach (perkusja, akordeon, organy, wibrafon, orkiestra smyczkowa lub dixielandowy jazz-band, głosy ludzi, odglosy natury – np. u Adriana Belew [King Crimson] w „Matte Kudasai”).
Przede wszystkim jednak – nie ma takiej emocji i nastroju, której nie będzie umiała oddać – przy poznaniu jej i sprzężeniu z wyczuciem i wyobraźnią. Kryształowa kula, studnia czarów i kuźnia rzeczy możliwych i niemożliwych.
Bas – promieniowanie tła
Poczytaj o kosmosie, ono w nim jest. Wypełnia go, JEST przestrzenią. Nikt go nie wyekstraktował, nie zmierzył jego temperatury, nie zliczył ilości, ani nie uściślił parametrów fizycznych. Bas w dużej mierze jest tym w muzyce. Jeśli jest ona cebulą, która ma warstwy, to on jest otuliną jej rdzenia. Wzór ludowego stroju, jakim jest instrument prowadzący, będzie widoczny tylko na tle, które go wyróżni – nim jest bas. Zwykle niski, dudniący, pulsujący, bulgoczący jak bąble lawy, zapełniający przestrzeń między pozostałymi instrumentami, tkanka pomiędzy organami i kośćmi pozostałych brzmień. Zupełnie spokojnie może też żyć sam i być pełnoprawnym muzykiem, o własnej osobowości. Wystarczy posłuchać The Who (John Entwhistle w „My Generation”, „Young Man Blues”), Uriah Heep (na żywo Gary Thain lub Trevor Bolder w „Gypsy”, „July Morning”) lub King Crimson (John Wetton w „Starless” lub Tony Levin w „Elephant Talk”, „Indiscipline”).
Rozpina się, rozsiadając jak basza, na konwencjonalnych 4 grubych strunach, by ze wzrostem ilości strun na gryfie łamać konwencje typowego niskiego brzmienia (5-7 strun) lub stać się gitarą, basem i wiolonczelą w jednym (12-strunowy Chapman Stick).