Kiedy relacjonowaliśmy na łamach National Geographic odkrycie wraku Steubena, Gustloffa czy Goi, wydawało się, że kończy się epoka eksploracji Bałtyku. To niewielkie w skali świata morze, przez niektórych – ze względu na małe zasolenie – traktowane wręcz jak jezioro, kryje jednak wiele tajemnic. Jedną z nich ujawniamy w tym wydaniu naszego magazynu. Trzy lata temu międzynarodowy zespół badaczy dokonał odkrycia największego i najpotężniejszego statku wojennego, jaki w XVI w. pływał po Morzu Bałtyckim. Ale namierzenie wraku to dopiero początek pracy archeologów.
Jak bowiem udokumentować i opisać coś, co kryje się na głębokości 75 m w skrajnie nieprzyjaznym środowisku, a potem pokazać to światu? Do udziału w przełomowym projekcie zaproszono polskiego fotografa Tomasza Stachurę, którego pracę można nazwać lądowaniem na Marsie – dosłownie (bo tak nazywał się okręt) i w przenośni. Podwodny fotograf wykonał ponad 1200 zdjęć w totalnych ciemnościach, a potem złożył je niczym puzzle. Dzięki temu dziś możemy zobaczyć supergaleon Mars i poznać prawdziwą historię jego tragicznego końca. Ale końca badań tego wraku jeszcze nie widać, nie wspominając już o eksploracji morskiego dna. Czas odnaleźć choćby kultowy dla nas Polaków ORP Orzeł, który zatonął w 1940 r.
Martyna Wojciechowska