Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

NAD NILEM NIEBIESKIM - Jan Sztolcman - 1902r.

21-07-2014, 21:54
Aukcja w czasie sprawdzania była zakończona.
Najwyzsza cena licytacji: zł      Aktualna cena: 305 zł     
Użytkownik Hunter-Y
numer aukcji: 4423932514
Miejscowość Wrocław
Licytowało: 6    Wyświetleń: 124   
Koniec: 21-07-2014 21:14:19

Dodatkowe informacje:
Stan: Używany
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha

NAD NILEM NIEBIESKIM – Wyprawa myśliwska Józefa hr. Potockiego

autor: Jan Sztolcman

rok wydania: 1902

ilość stron: 235 + spis rozdziałów

ilustracje: Józef Rapacki

stan książki: dobry (podniszczona okładka i pęknięty grzbiet okładki, przybrudzone pierwsze strony-widoczne na zdjęciu, pęknięcie między blokiem książki a okładką)

Książka zawiera sporo czarno-białych ilustracji oraz fotografii –niektóre z nich widoczne powyżej.

Książka została napisana przez Jana Sztolcmana – pierwszego redaktora Łowca Polskiego – który na zaproszenie hrabiego Józefa Potockiego wziął udział w wyprawie myśliwskiej do Afryki.

Autor dedykował swą książkę hrabiemu Józefowi Potockiemu, o czym jest napisane zaraz za stroną tytułową: „Dzielnemu sportsmenowi, znakomitemu autorowi dzieł myśliwskich Józefowi hr. Potockiemu w dowód czci tę pracę poświęca Autor.”

Niewątpliwie książka ta należy do klasyki polskiej literatury poświęconej myślistwu, jest jedną z bardziej poszukiwanych pozycji na rynku antykwarycznym i stanowi pewne dopełnienie wszystkich dzieł poświęconych wyprawom hrabiego Józefa Potockiego.

Dzieło to jest relacją Jana Sztolcmana z wyprawy myśliwskiej z rejon Nilu Niebieskiego, w której autor wziął udział dzięki zaproszeniu przez hrabiego Potockiego. Zaproszenie, które Jan Sztolcman otrzymał w wigilię w roku 1900 brzmiało następująco: „Uważałbym się za szczęśliwego, gdybyś pan zechciał jechać ze mną; wyprawa, broń przygotowane na dwóch; wyjazd z Trjestu 10-go stycznia, powrót w końcu marca; kraina zdrowa, nie febryczna; proszę odpowiedzieć. Józef Potocki”.

Początkowe plany zakładały łowy wzdłuż prawego brzegu Nilu Białego, jednak w trakcie wyprawy musiano zmień drogę marszu, ponieważ w owym czasie odbywały się inne wyprawy myśliwskie – a na polowanie w okolicach Nilu Białego wyruszył hr. Hoyos. Za radę miejscowych hrabia Potocki podjął decyzję o marszrucie nad Nil Niebieski, który miał również obfitować w grubego zwierza.

Podczas całej wyprawy jej uczestnicy polowali na następujące gatunki zwierzyny grubej: słonia, lwa, bawoła, hipopotama, antylopy: roan, hartebeest, roan, baszmat, mora; antylopy: ariel, rdzawoczelną; guźce oraz wiele gatunków ptaków. Jan Sztolcman podaje w swej książce również wyniki innych wypraw łowieckich, które w owym czasie się odbywały w okolicach Nilu m.in. wyprawa ks. Arenberga, wyprawa ks. Lichtensteina, wyprawa Hoyos-Buxton, wyprawa Teleky-Coloredo.

SPIS ROZDZIAŁÓW:

ROZDZIAŁ I

Wyjazd z Warszawy, - Wiedeń, - Kair, - Nasza służba, - Materiał z wyprawy, - Assuan, - Hr. Teleky, -„Prince Abbas”, - Sudan Military Railway, - Pustynia Nubijska, - Ciekawe spotkanie)

ROZDZIAŁ II

Chartum, - Omdurman, - Ochronne prawo łowieckie dla Sudanu, - Plan naszej wyprawy, - Wyjazd z Chartumu, - Żegluga po Nilu niebieskim, - Wod-Medani, - Wyjazd karawaną, -Senaar, - Nasi łowcy (shikari)

ROZDZIAŁ III

Wyjazd z Senaaru, - Man-eater, - Perliczka sudańska, - Dżungla, - Gniazda termitów, - Senga wielka, - Żuraw czubaty, - Nowi łowcy, Hellet-Tefik (Karkocz), - Smith-Bey, - Pierwsza zabita gazella, - Louni

ROZDZIAŁ IV

Pierwszy hypopotam, - Mashra-Abad, - Niespokojna noc, - Ariele, - Dawne łożysko Nilu, - Rigueba, - Hypopotamy i krokodyle, - Gazella rdzawoczelna

ROZDZIAŁ V

Polowanie na lwy

ROZDZIAŁ VI

Tibna, - Żóraw czubaty, - Tropy słoni, - Ahmed-Mogit, - Noc w obozie, - Dżungla, - Wypaleniska, - Pięć arielów jednego dnia

ROZDZIAŁ VII

El-Harun, - Spotkanie z A borufami, - Phacochery, - Katamburo, - Lew czy pantera, - Szarża dzika, - Na tropach bawołu, - Słoń i telegraf, - Dwanaście strzałów do jednej sztuki

ROZDZIAŁ VIII

Dissa, - Polowanie na słonie

ROZDZIAŁ IX

Jeszcze raz w zeribie, - Wycieczka hr. Potockiego na drugą stronę Nilu i zabicie aborufa, - Odwrót, - Polowanie na bawoły, - Olbrzymi phacocher, - Sprawka pantery, - Zabicie tetela

ROZDZIAŁ X

Polowanie na hypopotamy, Dublet do aborufów, - Lwiątko, - Forsujemy marsze, - Zjawisko mirażu, - Powrót do Chartumu

PTAKI NA NILEM NIEBIESKIM

Poniżej cytuje wybrane fragmenty książki:

„[...] Szlismy tak z wolna – przodem Ahmed Idris, za nim my dwaj obok siebie, gdy jednak nieco dalej krzaki się ścieśniły, zmuszony byłem iść za Hrabią. Nikt z nas dwóch nie wiedział, czy lew jest raniony, czy nie, bo ani nie było czasu tropów badać, ani Idrisa o to pytać. Cała nasza uwaga wytężona była na boki – w myśli, że wnet usłyszymy straszny ryk i ujrzymy szarżującego zwierza. Chwilami robiło mi się żal starego shikarego, który, nie posiadając żadnej broni, był wystawiony na największe niebezpieczeństwo, jako przodem idący. Trudno jednak bawić się w sentymenty: Irdis wiedział, na co się godzi.

Trop skręcił raz pod prostym kątem na lewo, nieco dalej znów – na prawo. Zrobiliśmy tak ze 150 kroków od strzału, gdy naraz Fadil idący o kilka kroków za mną, dogonił mnie, schwycił silnie za rękę i rzekł szybko szeptem: „Assad, assad”. Odwróciłem się, lecz ponieważ z tego miejsca już nic widać nie było, więc nie uprzedzając Hrabiego, szybko cofnąłem się za Fadilem z 10 kroków i stanąwszy obok niego, ujrzałem lwa w odległości 20 kroków na lewo od naszego pierwotnego kierunku. Leżał w cieniu rozłożystego krzewu, na górce, nieco wyżej naszej pozycji, zwrócony do nas prawym bokiem, z głową dumnie do góry podniesioną... Patrzył nam prosto w oczy...”

„Była to chwila, której chyba nigdy w życiu nie zapomnę. Przed nami, w odległości ledwie kilkudziesięciu kroków, stały w cieniu sporego drzewa akacjowego kolosy, wachlując się swemi potężnemi uszami. Wiele ich było, nie mogliśmy na razie obliczyć, gdyż wysoka trawa zakrywała je w znacznej części. Jeden tylko, największy, stał do nas bokiem; inne tuz przy jego łbie, zwrócone do nas byłby przodem, czy tyłem – nie wiedzieliśmy na razie, gdyż tylko ich potężne, szare grzbiety wynurzały się z wysokiej trawy. Stały spokojnie, drzemiąc; nie podejrzewały widocznie naszej obecności.

Zaledwie je spostrzegliśmy, gdy Hrabia szybko zmierzył się ze swego cal. 450. Brała mnie ochota strzelać także do największego z kolosów, którego bok cały był odkryty, lecz przypuszczając, że Hrabia tego mógł właśnie brać na cel, wstrzymałem się, aby podobnie jak z lwem; nie spowodować trudnej do rozstrzygnięcia spółki. Do innych znów nie chciałem ryzykować strzału, nie wiedząc, czy przodem, czy tyłem są do nas zwrócone. Nie miałem też czasu na dłuższe refleksje, gdyż w tej chwili rozległ się strzał suchy, urwany...

Słonie zmieszały się na jedno mgnienie, lecz w tej chwili spostrzegliśmy, że zwróciły się ku nam. „Szarżują na nas” – rzekłem do Hrabiego. Lecz on, zmieniwszy z niepospolitą przytomnością umysłu wystrzelony nabój, już się zmierzył do przodem idącego i szybko raz po razie strzelił... Po drugim strzale, prowadzący szarżę kolos osunął się tylko, jakby mu kto od razu wszystkie cztery nogi podciął. Lecz za nim szedł drugi, ten największy. Nie zatrzymując się, ominął trupa swego towarzysza i sunął prosto ku nam...

Niebezpieczeństwo było groźne, to też bez chwili namysłu poczęliśmy uciekać, ile nogi mogły wystarczyć,; przede mną biegł Abdallah, za mną Hrabia. Reszta ludzi tak się rozbiegła, że ich nawet nie widziałem; tylko Stefan stał na miejscu, a gdyśmy go minęli strzelił z obu luf i wtedy zaczął uciekać...

Przebiegłszy kilkadziesiąt kroków, przystnąłem, aby zobaczyć, co się dzieje, i ujrzałem Hrabiego, jak zwrócony, znów dwa azy strzelił; przy nim był Hasaballa. Rozległo się straszne przenikliwe trąbienie, jak głos syreny na parowych statkach. Rozjuszony zwierz z trąbą do góry podniesioną sunął prosto ku nam. Poczęliśmy znów uciekać. Oglądam się i widzę, jak Hrabia znów przystanął i strzelił z obu luf, tym razem prawie a bout portant w chwili, gdy go słoń o kilka kroków mijał.

Teraz ja byłem bezpośrednio na jego drodze. Zrozumiałem szybko, że uciekając ścieżką, nie zdążę ujść pogoni strasznego zwierza; więc bez namysłu skręciłem w bok, aby się ukryć w wysokich trawach; lecz zaledwiem zrobił kilka kroków, gdy noga wpadła mi w niewidzialny wśród roślinności dół i rozciągnąłem się jak długi. W tej chwili usłyszałem tuż, tuż za sobą przenikliwe trąbienie, głos straszny, przejmujący, który mi śmierć zwiastował...”

Polecam i zapraszam do licytacji tej doskonałej książki będącej niewątpliwie klasykiem polskiej literatury myśliwskiej!!!